Rozdział 26

3.4K 318 38
                                    

Byłam w swoim pokoju, lecz nie wyglądał on normalnie. Krew brudziłam wszystko dookoła,  wnętrzności oraz części ciał porozrzucane były po całym pomieszczeniu. Na ścianach narysowane były znaki, których nigdy wcześniej nie widziałam. Mój pokój wyglądał, jakby znajdował się w piekle. Siedziałam na łóżku w bezruchu. Wokół mnie palił się ogień, lecz nie parzył mnie. Właściwie to sprawiał on, iż czułam chłód. Było mi strasznie zimno. Nagle ktoś pojawił się przede mną. Nie widziałam jego twarzy, ale dobrze wiedziałam kim była istota, stojąca naprzeciw mnie.

   — Zalgo — powiedziałam z nienawiścią.

   — Witaj, Rosallie — szepnął mrocznie, podchodąc w moją stronę. Nadal nie ruszam się z miejsca. Czułam sie dziwnie. Nie był to strach. Raczej niepokój połączony z odrobiną ciekawości. Wokół demona także tańczyły płomienie. Gdy był bardzo blisko mnie, zrobiło mi się jeszcze zimniej. Wciąż nie widziałam jego twarzy, gdyż ta była zamazana. Jedyne, co widziałam to dwie czerwone kropki w miejscachn gdzie powinny znajdować się oczy.

   — Wiesz czego pragnę, prawda? — zapytał. Bardzo dobrze wiedziałam czego ode mnie chciał. Odpowiedź była niezwykle prosta. On chciał moją duszę. Postanowiłam mu nie odpowiadać.

   — Mam do ciebie prośbę. Dostarcz mi trochę rozrywki i nie poddawaj się od razu. Przez ostatnie sto lat nie spotkałem tak ciekawej osoby z tak zachęcająco pachnącą duszą jak twoja. Walcz, przeżyj jak najdłużej, ale wiedz, że koniec czeka cię jeden. Skończysz jako moja zabawka, a jednocześnie obiad — wyszeptał mi wprost do ucha. Czułam jego oddech na swojej szyi. Po moich plecach momentalnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

   — Nie mam zamiaru się z tobą bawić ani zostać twoim pożywieniem. Masz rację, będę walczyć do końca, ale to ja wybiorę swój koniec, a nie ty. — powiedziałam, lecz bardziej zabrzmiało to jak warknięcie. Zalgo zaśmiał się perfidnie, po czym dotknął ręką mój policzek. Jego dłoń była zimniejsza od lodu.

   — Nawet nie wiesz; jak bardzo chciałbym cię po prostu zabić i pożreć twoją duszę, ale wtedy nie byłoby zabawy. Wielką radość sprawia mi także widok czyjegoś cierpienia. Właśnie dlatego sprawię, że będziesz cierpiała — powiedział. Odsunęłam jego dłoń od swojej twarzy.

   — Brzydzę się tobą i chciałabym o tobie zapomnieć. — Mój głis przesiąknięty był nienawiścią.

   — Brzydzisz się mną? A Slendermanem albo Jeffem już nie? Przecież Slender porywa dzieci, a Jeff zranił twojego kochanego wujka — szepnął Zalgo. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Zalgo miał rację, Slender i Jeff to mordercy. — Czyli wychodzi na to, że obchodzi cię tylko twoje życie, a inni na przykład twój wujek już cię nie interesują — powiedział. Bardzo dobrze wiedziałam, co chciał przez to osiągnąć. Chciał mnie zdenerwować, abym zapewniła mu rozrywkę.

   — Mylisz się. Nie obchodzi mnie tylko moje życie. Nigdy nie powiedziałam, że inni mnie nie interesują — powiedziałam nadzwyczaj spokojnie.

   — Rosallie, odpowiedz mi na pytanie. Co byś zrobiła, gdyby twój wujek umarł w niewyjaśnionych okolicznościach? — zapytał Zalgo. Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem.

   — Nie zrobisz tego — wyszeptałam ze strachem wymalowanym na twarzy, a demon głośno się zaśmiał.

   — Przerażenie idealnie do ciebie pasuje — powiedział.

   — Nie zrobisz tego — powtórzyłam, tym razem głośniej.

   — To zależy od tego, jak dużo dostarczysz mi rozrywki. Jeśli się znudzę, to zapewnie sobie rozrywkę w trochę inny sposób. Najpierw zabawie się twoim wujaszkiem, a pózniej zabaczę, jak ty zareagujesz na jego śmierć — powiedział, klaskając dłońmi. Nie chciałam tego dłużej słuchać. Chciałam, żeby ten chory koszmar w końcu się skończył.

   — Skończ w końcu — powiedziałam cicho.

   — Twój wujek będzie tak cierpiał, że sam poprosi mnie o śmierć — szepnął Zalgo.

   — Zamknij się! Nie pozwolę ci na to! — krzyknęłam, zaciskając pięści.

   — Najpierw zerwę z niego skórę, potem go podpalę, a na koniec będę odcinał wszystkie kończyny pokolei. A gdy poprosi mnie, abym go zabił, ja okarzę mu łaskę i zabiję go, zjadając jego duszę — zaśmiał się perfidnie.

   — Zamknij się! Nie pozwolę ci nikogo skrzywdzić! Nikogo, słyszysz?! Nikogo! — krzyknęłam. Czułam irytującą bezradność oraz strach, zżerający mnie od środka. Z moich oczu wypłynęło kilka łez. Płomienie wokół mnie powiększyły się, a Zalgo zaczął się śmiać.

   — Jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo takiego jak ty, Rosallie. Jesteś niesamowita. — Jego głos odbijał się echem od ścian pokoju. Płomieni w pokoju z każdą chwilą pojawiało sie coraz więcej.

   — Do zobaczenia, Rosallie. Tylko pamiętaj, zapewnij mi rozrywkę — powiedział, po czym zniknął. Pokój zaczął się rozpadać, a wraz z nim ja. Zaczęłam spadać w ciemność, która po chwili ogarnęła mnie całą. Kilka sekund przed obudzeniem się usłyszałam kobiecy głos, który powiedział: "Nie poddawaj się, kochanie".

   — Dziękuję — szepnęłam cicho. Z moich oczu bez przerwy wypływały łzy. Nie potrafiłam ich zatrzymać. Po chwili koszmar się skończył, lecz moje przerażenie nie minęło.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now