Rozdział 48

2.9K 245 38
                                    

Per. Rosallie

Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś, kto mógłby się wykąpać równie szybko co Slenderman. On był w łazience przez jakieś dwie minuty. Może nawet niecałe.

   — Dziwne — powiedział Bezoki Jack. 

   — Co? — spytałam.

   — Slender jeszcze nigdy w życiu się tak szybko nie wykąpał. Zwykle siedzi w łazience z godzinę — odpowiedział. Zrobiłam zdziwioną minę.

   — Serio? — zapytałam, a brązowowłosy pokiwał twierdząco głową. Postanowiłam, że nie będę zagłębiać się w to, ile Slender się zwykle myje, więc czym prędzej weszłam do łazienki i wlazłam do wanny. Wykąpanie się nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Zaledwie piętnaście minut. Założyłam piżamę, po czym wyszłam z pomieszczenia żwawym krokiem. 

Za kolację posłużyło mi dzisiaj jabłko. Szybko je zjadłam, a następnie poszłam do swojego pokoju. Wyjrzałam jeszcze na korytarz czy nikogo nie było i wyciągnęłam spod łóżka notatnik taty. Przez kilka minut przewracałam kartki w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Po chwili natrafiłam na coś dosyć niepokojącego.

15.12.1998 r.
Zrobiłem coś okropnego. To był największy jaki popełniłem w całym moim marnym życiu. Otóż zawarłem pakt z samym diabłem. Zasada owego paktu była taka, iż ja miałem dla niego zabijać, on zapewnić miał mi nieśmiertelność, a ja mogłem posiąść moc, by także podarować ją Maddie. Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłem. Byłem jak w transie, nie kontrolowałem własnego ciała. Dzisiaj zabiłem dwie osoby. Nie mogę trzymać tego w tajemnicy. Dzisiaj opowiedziałem o wszystkim Maddie. O kontrakcie, a także morderstwach. Myślałem, że uzna mnie za szaleńca i nie będzie chciała mnie znać, ale ona mnie przytuliła, powiedziała, że mi wierzy, i że wszystko będzie dobrze. Jestem zdruzgotany. Nikt z zewnątrz nie może się o tym dowiedzieć, w przeciwnym razie ON mnie zabije. Mnie, moją ukochaną oraz bliskich. I tak dziwię się dlaczego mnie jeszcze nie zabił, w końcu powiedziałem o wszystkim Maddie. Chwila, jak ON miał na imię? Dlaczego nie pamiętam JEGO imienia?! Przecież przedstawiał mi się przed podpisaniem kontraktu. Cholera, co się ze mną dzieje?! Muszę jak najszybciej przypomnieć sobie JEGO imię.

Trzęsącymi się rękoma zamknęłam notatnik i schowałam go pod łóżko.

   — Czy mam w to wierzyć? Przecież to wygląda jakby pisał to jakiś psychol, totalnie bez sensu. Chociaż... czy tym diabłem mógł być Zalgo? Czy to właśnie dlatego Zalgo ma mnie na celowniku? Tato co ty narobiłeś? — zapytałam. Powoli zaczynałam mieć dosyć. Byłam zmęczona i zaniepokojona tym wszystkim. Zgasiłam światło, położyłam się na łóżku, szczelnie przykrywając kołdrą. Przez jakiś czas wpatrywałam się tępo w sufit, a moje powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. W końcu zamknęłam oczy, a sen przyszedł od razu.

Per. Jeffa

Od kilku godzin chodziłem po lesie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Niebo było już ciemne, jednak mi nie chciało się wracać do hotelu. Co jeśli spotkałbym tam Rosallie? Na pewno bym ją spotkał. Byłem prawie pewien, iż nadal była na mnie zła. 

   — Co ja zrobię jak podejdzie do mnie i zapyta się mnie, dlaczego powiedziałem, że jej nienawidzę? — Nawet bardziej niż pewne było to, że do hotelu zbyt szybko wrócić nie mogłem. 

Gdy coś poruszyło się za drzewami, gotowy do ataku wyjąłem nóż z kieszeni. Po pewnym czasie znowu coś się poruszyło w tym samym miejscu. Rzuciłem bronią w stronę krzaków, lecz nie trafiłem w "coś", siedzącego tam. Po chwili z zarośli wyszła czarnowłosa dziewczyna. Ona wyglądała jak... ja, ale naprawdę. Była moim klonem z tą różnicą, iż ona nie była facetem.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now