— To była najgorsza akcja, jaką kiedykolwiek przeżyłem — mruknął Jack, kopiąc jakiś kamień.
— Ty się lepiej ciesz, że masz nerki, panie niebieski — powiedziałem złośliwie.
— Nie mów tak do mnie! — krzyknął wkurzony nerko-żerca.
— No dobra... Panie niebieski — zaśmiałem się. Ostatkami sił powstrzymywałem się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
— Spadaj, panie śmieszku — odgryzł się Jack.
— Jak on może mnie tak nazywać? Co on sobie wyobraża? To wszystko przez te bachory — pomyślałem oburzony.
Godzinę wcześniej
— Otwieraj to okno. Wiesz, jaki jestem głodny? — Brązowowłosy zaczynał działać mi na nerwy.
— Już, już, przecież otwieram — powiedziałem. Po kilku sekundach okno było otwarte na oścież. Niestety nie mogę zdradzić nikomu, jak to zrobiłem, gdyż musiałbym zabić osobę, która by się o tym dowiedziała. Chociaż kiedyś i tak to pewnie zrobię.
Razem z Jackiem cicho weszliśmy do domu. Znaleźliśmy się w czyjejś sypialni, na środku której stało wielkie łoże małżeńskie. Pościel była w odcieniu jasnego błękitu. W domu słychać było śmiechy i piski.
— Słyszę dzieci. Jest ich pięć. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Wszyscy mają po jakieś osiem lat — powiedział szatyn. Zapomniałem wspomnieć, że Jack dzięki swojej ślepocie, miał o wiele lepsze inne zmysły, takie jak słuch.
Powoli poszliśmy w stronę pisków. Tak jak mówił Jack, w pokoju była piątka dzieci. Jak się okazało, nie było z nimi rodziców.
— Będziemy mogli się w spokoju pobawić — powiedziałem podekscytowany. Gdy weszliśmy do pokoju, nastała krępująca cisza. Dzieciaki patrzyły na nas nieco zdziwione.
— Kim jesteście? — zapytał w końcu jakiś chłopak z brązowymi włosami.
— To pan śmieszek, a ten drugi to pan niebieski — palnęła nagle jakaś dziewczyna z dużymi, błekitnymi oczami. Wszystkie te bachory zaczęły się głośno śmiać. Nabrałem wielkiej chęci do wydłubania niebieskookiej tych jej gał.
— Coś ty powiedziała?! — krzyknąłem w tym samym czasie co Jack. Dzieciaki chyba się wystraszyły, bo po chwili zaczęły ryczeć. Wyjąłem z kieszeni mój ukochany nóż i rzuciłem nim w dziewczynę z wielkimi gałami. Trafiłem w centralnie brzuch. Dziewczyna upadła na podłogę, po czym zaczęła drzeć się na cały głos.
— Nie wrzeszcz tak, przecież nic takiego ci jeszcze nie zrobiłem — pomyślałem i szarpnąłem nożem. Wokół dziewczyny pojawiła się kałuża o kolorze szkarłatu. Podczas, gdy ona krzyczała z bólu, ja usiadłem na niej i złapałem ją za szyję.
— Dzieciaki, macie teraz szanse zobaczyć, jak wygląda Jeff the Killer w akcji. — W końcu miałem okazję się wyżyć. Zacząłem powoli i boleśnie wydłubywać lewe oko dziewczyny, a kolejny, głośny krzyk rozległ się po całym pokoju. Otworzyłem usta ośmiolatki i szybko odciąłem jej język. Moja prawa dłoń była cała we krwi.
Odwróciłem się w stronę jedynego dzieciaka, który jeszcze stał na nogach. Był to blondyn z zielonymi oczami. Powoli do niego podszedłem i pokazałem mu gałkę oczną dziewczyny.
— Widzisz to? Masz to zjeść. Jeśli tego nie zrobisz, to będzie cię bolało jeszcze bardziej niż ich — powiedziałem i wskazałem na resztę dzieciaków torturowanych przez Jacka. Chłopak ze łzami w oczach wziął ode mnie oko i wsadził je sobie do ust.
YOU ARE READING
Moi najlepsi przyjaciele || Historia Rosallie
FanfictionRosallie nie trzeba tłumaczyć czym jest samotność, smutek czy ból. Ona zna te trzy słowa bardzo dobrze. Od zawsze wyczuwała ich obecność głęboko w sobie. Wiele razy wyśmiewana oraz gnębiona przez innych. Lecz w jej nudnym życiu coś nagle zmieni się...