— Cholera co to było?! — zapytałam samą siebie.
Już od godziny chodziłam po domu i spoglądałam za okna. Przed chwilą usłyszałam coś na zewnątrz. Popatrzyłam chwilę na przestrzeń za oknem, ale niczego nie zauważyłam.
— Może zadzwonię po policję i powiem, że widziałam Jeffa the Killera? Może znajdą go i zamkną w więzieniu? — To był kuszący pomysł. — Albo może lepiej nie. No, bo jak go nie znajdą to pewnie będzie chciał się zemścić. — Ze względu na to, iż Jeff nie dał się jeszcze złapać, było to bardzo prawdopodobne. — A zresztą jak policja zobaczy ten rysunek w mojej szafce, to mogą mnie wziąć za jakąś wspólniczkę. Zadzwonię po policję dopiero wtedy, kiedy będzie naprawdę niebezpiecznie —postanowiłam i znowu spojrzałam za okno. Po raz kolejny zobaczyłam w lesie jakąś białą kropkę. Dziwne było to, że była noc, a ona była na serio dobrze widoczna.
— Slenderman... Dlaczego ja? — zapytałam cicho, po czym głośno przełknęłam ślinę. Cholernie się bałam.
Nagle usłyszałam jakiś szum w głowie. Był nie do zniesienia. Próbowałam zatkać sobie uszy, ale to nic nie dawało. Gdy w końcu dźwięk ustał, a ja odetchnęłam z ulgą po raz ostatni wyjrzałam za okno. W lesie już niczego nie było.
— C-co to ma b-być? — wyjąkałam cicho. Poczułam ciarki na plecach, kiedy pomyślałam, że w tym lesie stał przed chwilą Slenderman, próbujący przejąć kontrolę nad moim umysłem. Po chwili odrzuciłam tą myśl i znowu zaczęłam chodzić nerwowo po domu. W mojej głowie układały się najokropniejsze, najbardziej przerażające oraz krwawe scenariusze.
— A co jeśli on tu przyjdzie i mnie zaatakuje? Przecież nie mam żadnych szans na pokonanie mordercy. — Kontrolę nad moim umysłem przejęły przerażające myśli. — Będzie mnie torturował dopóki nie zginę z bólu. Słyszałam, że Jeff rozczłonkował jakąś dziewczynkę, a potem spalił jej zwłoki i rozsypał prochy po całym domu. Co się stanie, jak on mnie zabije i spali moje zwłoki? Co się stanie z wujkiem? Przecież taki morderca nie będzie miał większych problemów z samotnym czterdziestolatkiem. A co jeśli on pójdzie do... O nie, o nie, o nie, nie, nie, nie, kuźwa nie! A co jeśli on pójdzie do Sebastiana?! —wykrzyczałam i rzuciłam się do telefonu.
Sebastian tak jak wujek odebrał za pierwszym razem. Pewnie zapytacie się skąd mam numer nastolatka? No cóż... Jakoś tak wyszło.
— Rosallie?
Gdy usłyszałam jego głos od razu zrobiłam się spokojniejsza. Jeszcze gadał, to dobrze. Przynajmniej wiedziałam, że żył.
— Tak.
— Potrzebujesz czegoś? — zapytał ze zdziwieniem w głosie.
— Eeeeee... nie niczego. — Nie wiedziałam co powiedzieć.
— To po co dzwonisz? — zapytał lekko rozbawiony.
— Słyszałam, że jakiś morderca łazi po mieście i morduje niewinnych ludzi. Dzwonie, żeby wiedzieć czy żyjesz, czy nie. A... Radzę ci pozamykać dokładnie wszystkie okna oraz drzwi — powiedziałam opierając łokcie o blat w kuchni.
— Martwisz się o mnie? — zapytał, śmiejąc się cicho.
— Chciałbyś — parsknęłam śmiechem — Nie no, mówię serio... Pozamykaj te okna. — dodałam po chwili. Mój ton głosu był poważny i od razu przywrócił Sebastiana do porządku.
— Okej, okej już zamykam — powiedział. Usłyszałam jak schodził po schodach.
— Już zamknięte. — Te słowa spowodowały, że mój oddech stał się odrobinę spokojniejszy. — A tak w ogóle, to co tam u ciebie? — zapytał po chwili.
YOU ARE READING
Moi najlepsi przyjaciele || Historia Rosallie
FanfictionRosallie nie trzeba tłumaczyć czym jest samotność, smutek czy ból. Ona zna te trzy słowa bardzo dobrze. Od zawsze wyczuwała ich obecność głęboko w sobie. Wiele razy wyśmiewana oraz gnębiona przez innych. Lecz w jej nudnym życiu coś nagle zmieni się...