Rozdział 8

4.3K 352 146
                                    

    — Cholera co to było?! — zapytałam samą siebie.

Już od godziny chodziłam po domu i spoglądałam za okna. Przed chwilą usłyszałam coś na zewnątrz. Popatrzyłam chwilę na przestrzeń za oknem, ale niczego nie zauważyłam.

   — Może zadzwonię po policję i powiem, że widziałam Jeffa the Killera? Może znajdą go i zamkną w więzieniu? — To był kuszący pomysł. — Albo może lepiej nie. No, bo jak go nie znajdą to pewnie będzie chciał się zemścić. — Ze względu na to, iż Jeff nie dał się jeszcze złapać, było to bardzo prawdopodobne. — A zresztą jak policja zobaczy ten rysunek w mojej szafce, to mogą mnie wziąć za jakąś wspólniczkę. Zadzwonię po policję dopiero wtedy, kiedy będzie naprawdę niebezpiecznie —postanowiłam i znowu spojrzałam za okno. Po raz kolejny zobaczyłam w lesie jakąś białą kropkę. Dziwne było to, że była noc, a ona była na serio dobrze widoczna.

   — Slenderman... Dlaczego ja? — zapytałam cicho, po czym głośno przełknęłam ślinę. Cholernie się bałam.

Nagle usłyszałam jakiś szum w głowie. Był nie do zniesienia. Próbowałam zatkać sobie uszy, ale to nic nie dawało. Gdy w końcu dźwięk ustał, a ja odetchnęłam z ulgą po raz ostatni wyjrzałam za okno. W lesie już niczego nie było.

   — C-co to ma b-być? — wyjąkałam cicho. Poczułam ciarki na plecach, kiedy pomyślałam, że w tym lesie stał przed chwilą Slenderman, próbujący przejąć kontrolę nad moim umysłem. Po chwili odrzuciłam tą myśl i znowu zaczęłam chodzić nerwowo po domu. W mojej głowie układały się najokropniejsze, najbardziej przerażające oraz krwawe scenariusze.

   — A co jeśli on tu przyjdzie i mnie zaatakuje? Przecież nie mam żadnych szans na pokonanie mordercy. — Kontrolę nad moim umysłem przejęły przerażające myśli. — Będzie mnie torturował dopóki nie zginę z bólu. Słyszałam, że Jeff rozczłonkował jakąś dziewczynkę, a potem spalił jej zwłoki i rozsypał prochy po całym domu. Co się stanie, jak on mnie zabije i spali moje zwłoki? Co się stanie z wujkiem? Przecież taki morderca nie będzie miał większych problemów z samotnym czterdziestolatkiem. A co jeśli on pójdzie do... O nie, o nie, o nie, nie, nie, nie, kuźwa nie! A co jeśli on pójdzie do Sebastiana?! —wykrzyczałam i rzuciłam się do telefonu.

Sebastian tak jak wujek odebrał za pierwszym razem. Pewnie zapytacie się skąd mam numer nastolatka? No cóż... Jakoś tak wyszło.

   — Rosallie?

Gdy usłyszałam jego głos od razu zrobiłam się spokojniejsza. Jeszcze gadał, to dobrze. Przynajmniej wiedziałam, że żył.

   — Tak.

   — Potrzebujesz czegoś? — zapytał ze zdziwieniem w głosie.

   — Eeeeee... nie niczego. — Nie wiedziałam co powiedzieć.

   — To po co dzwonisz? — zapytał lekko rozbawiony.

   — Słyszałam, że jakiś morderca łazi po mieście i morduje niewinnych ludzi. Dzwonie, żeby wiedzieć czy żyjesz, czy nie. A... Radzę ci pozamykać dokładnie wszystkie okna oraz drzwi — powiedziałam opierając łokcie o blat w kuchni.

   — Martwisz się o mnie? — zapytał, śmiejąc się cicho.

   — Chciałbyś — parsknęłam śmiechem — Nie no, mówię serio... Pozamykaj te okna. — dodałam po chwili. Mój ton głosu był poważny i od razu przywrócił Sebastiana do porządku.

   — Okej, okej już zamykam — powiedział. Usłyszałam jak schodził po schodach. 

   — Już zamknięte. — Te słowa spowodowały, że mój oddech stał się odrobinę spokojniejszy. — A tak w ogóle, to co tam u ciebie? —  zapytał po chwili.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now