Nagle do salonu wszedł jak się domyślałam, Slender. Przekręciłam się twarzą w jego stronę, jednak postanowiłam się nie odzywać.

   — Nina, gdzie ty się szwendasz? Dopiero co tu przyszłaś, a już gdzieś łazisz, musisz poznać jeszcze wszystkie zasady jakie u nas obowiązują — powiedział.

   — Nina? Nigdy o niej nie słyszałam — pomyślałam. 

   — Okej, okej — mruknęła dziewczyna. Po chwili w pokoju znalazł się proxy z żółtą bluzą.

   — Hoodie, sprowadź tutaj wszystkich — odezwał się Slender. Proxy skinął głową, po czym szybko wyszedł z pokoju. Chwilę później w salonie zaczęła zbierać się reszta creepypast. Każdy kto przyszedł, zaczynał przedstawiać się Ninie i na odwrót. W salonie byli już wszyscy prócz Jeffa.

   — To jak masz na imię? — spytała mnie Nina.

   — Rosallie — odpowiedziałam trochę niepewnie. Nagle do salonu wszedł "uśmiechnięty".

   — Co się dzieje? Czemu tak wcześnie mnie budzicie? — zapytał zaspany.

   — Jeffy! Jak ja się cieszę, że cię widzę! — krzyknęła czternastolatka, a następnie uwiesiła się czarnowłosemu na szyi. Wszyscy oprócz mnie (oraz tych co mnie mieli oczu), patrzyli na chłopaka ze zdziwieniem. Jeff przez chwilę nic nie mówił ani nie ruszał się. Chyba nie docierało do niego, co się właśnie stało. Nagle na jego twarzy pojawiła się wściekłość.

   — Co ona tutaj robi?! — wydarł się, wyjmując z kieszeni nóż. Właśnie miał wbić go Ninie w plecy, lecz w ostatniej chwili jego rękę zatrzymała macka Slendermana.

   — Żadnego zabijania w hotelu. Jeśli przynajmniej jedna kropla krwi znajdzie się na podłodze, wywalę cię stąd — mruknął Slender.

   — Laughing Jack może sobie zabijać kogo chce. — Wycedził przez zęby w odpowiedzi.

   — On zabija swoje ofiary — powiedział wysoki.

   — Ona też będzie moją ofiarą — warknął Jeff.

   — Nie ma zabijania tutaj nikogo z nas. Jeśli macie jakieś sprawy, to załatwiajcie je na zewnątrz — powiedział Slender. Czarnowłosy przeklął coś pod nosem i schował nóż do kieszeni.

   — Jeffy... nie ładnie tak — zaśmiała się Nina. Jeff wzdrygnął się, odpychając ją od siebie. Spojrzał na mnie. Moja twarz nadal nie pokazywała żadnych emocji. Nic. Całkowita pustka. Jego twarz natomiast wyrażała rozczarowanie.

   — Jeffy, coś ci się stało? Wszystko w porządku? — spytała zmartwiona czternastolatka. Działała mi już na nerwy. Chyba zobaczyła w jaki sposób jej ideał patrzył w moją stronę. Wyjęła nóż z kieszeni swojej fioletowej bluzy, stanęła obok mnie, po czym przyłożyła mi ostrze do gardła. Jeff spojrzał na nią groźnie, ale nie ruszył się z miejsca ani nie odezwał się nawet słowem.

   — Przeproś go — szepnęła wprost do mojego ucha, lecz jej nie słuchałam. Slenderman chciał wyciągnąć w jej stronę swoje macki, lecz Nina była szybsza. — Jeśli to zrobisz, Slender, to poderżnę jej gardło. — Dziewczyna zaśmiała się cicho, a mężczyzna bez twarzy momentalnie schował swoje macki.

   — Jak mogłeś dać się jej przekonać? — zapytałam w myślach.

   — Masz go przeprosić — powiedziała stanowczo Nina. Zrobiła niewielkie nacięcie na mojej skórze. Było na tyle głębokie, że po mojej szyi spłynęło odrobinę krwi. Dopiero uczucie bólu przywróciło mnie do rzeczywistości. — Przeprosisz go, czy mam cię zabić? — zapytała widocnie zniecierpliwiona. Dopiero teraz jej słowa do mnie dotarły. Wkurzyła mnie. Jej ton głosu, jej prośba, ona cała mnie denerwowała. Każda cząstka jej egzystencji była niezwykle wkurzająca. Zapragnęłam ją zniszczyć, spopielić, zabić, rozerwać na strzępy... wszystko jedno byleby zdechła i nigdy nie pojawiła się na tym świecie.

Wokół mnie zaczął pojawiać się ogień. Otaczał mnie. Zataczał wokół mnie oraz czarnowłosej jasny krąg. Nina odsunęła się ode mnie na kilka kroków, szybko przeskakując przez płomienie. Nagle języki ognia przylgnęły do mnie. Nie parzyły mnie, ani nie zaczęły palić mego ciała. Poczułam, że się zmieniałam. Fizycznie jak i psychicznie. Zmiana w mojej psychice była bardzo mała oraz prawie niezauważalna. Poczułam się wolna. Nie byłam szczęśliwa. Czułam się wolna i nic poza tym. Czułam, że mogłam zrobić coś więcej niż tylko użalanie się nad swoimi słabościami. Zmiana fizyczna natomiast była większa, a także zastraszająco widoczna. Gdy ogień zniknął, zobaczyłam, że moje paznokcie wydłużyły się i wyostrzyły, skóra stała się bledsza niż zwykle, włosy mocniejsze, me zęby zrobiły się ostre jak brzytwa, raniąc mnie w język, a na czubku mojej głowy wyrosły dwa czarno-czerwone rogi. Poczułam coś mokrego, spływającego mi po twarzy niczym łzy. Dotknęłam swojego policzka. Moje palce były czerwone od krwi. Nina nadal trzymała w ręku nóż i wciąż była gotowa do zabicia mnie.

   — Przeproś go — powiedziała stanowczo.

   — Giń — szepnęłam. Głos którym wypowiedziałam to słowo nie był zachrypnięty i z całą pewnością należał do mnie... właśnie to było w tym najgorsze, gdyż to co wypełzło z mojego gardła było szczere. Uniosłam rękę, a Nina zaczęła lewitować nad ziemią, trzymając się za gardło. Dusiła się. Ja ją dusiłam. Była dla mnie jak szmaciana lalka. Mogłam z nią zrobić wszystko, co tylko chciałam. Zaczęłam zaciskać swoją dłoń w pięść. Z każdą sekundą z czarnowłosej uchodziło życie. Spojrzałam kątem oka na Jeffa. Tym razem to jego twarz nie wyrażała niczego dokładne jak moja. Nawet szeroki, krwawy uśmiech nie dodawał zupełnie niczego do jego wyrazu twarzy. 

Popatrzyłam na resztę creepypast. Sally zerkała na mnie ze strachem w oczach, przytulając się jednocześnie Bena, który był widocznie zdziwiony, Clockwork chyba pierwszy raz w życiu naprawdę się czymś zaciekawiła, Roześmiany Jack szczerzył się od ucha do ucha, Toby tak jak blondyn był zszokowany, Bezoki Jack, Masky oraz Hoodie mieli maski, więc nie widziałam ich twarzy, a Slenderman... wiadomo.

   — Rosallie, przestań — odezwał się w końcu Jeff.

   — Dlaczego mam to zrobić? — spytałam, nie odrywając wzroku od umierającej Niny.

   — Po prostu przestań. — Jego głos był niezwykle poważny.

   — Myślałam, że nie...

   — Bo nie przestrzegam zasad, ale nie chcę, żebyś się zmieniła... Wolałbym byś pozostałą sobą — przerwał mi.

   — Zmieniłam się? — zapytałam w myślach. Nagle coś we mnie pękło. Zdałam sobie sprawę z tego, iż właśnie zabijałam innego człowieka. Wokół mnie znowu zapłonął ogień. Ponownie mnie otoczył, lecz gdy zniknął powróciłam do swojej pierwotnej postaci. Nina upadła nieprzytomna na ziemię. Modliłam się w myślach, żeby wciąż żyła. Kiedy zobaczyłam, że jej klatka piersiowa zaczęła powoli unosić się i opadać, odetchnęłam z ulgą. Nagle poczułam jak wszystkie siły mnie opuszczały. Zrobiłam kilka chwiejnych kroków, po czym osunęłam się na podłogę. Ostatkami sił uniosłam głowę, spoglądając na Jeffa. Ostatnią rzeczą, która ujrzałam była troska. Troska w jego oczach. Potem nastała ciemność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W końcu wstawiłam nowy rozdział. Ostatnio wena mnie opuszcza. Co sądzicie o przemianie Rosallie? Dała Ninie popalić, prawda(?) xD... No to... do następnego. :*

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz