— Co to ma być?! — zapytałem się w myślach. Dziewczyna miała białą skórę, czarne, długie włosy związane w kucyka czerwoną wstążką, różowe pasemko, fioletową bluzę, nie miała powiek, a co najważniejsze miała krwawy uśmiech na policzkach, dokładnie taki sam jak u mnie. W lewej ręce trzymała mój nóż. Gdy na mnie spojrzała jej usta wygięły się w uśmiechu, powiększając jednocześnie ten wycięty.

   — To naprawdę ty. Myślałam, że nigdy cię nie znajdę — powiedziała, wpatrując się we mnie natarczywie.

   — Możesz oddać mi mój nóż? — zapytałem. — Będę musiał cię zabić, tylko najpierw oddaj mi nóż — pomyślałem. Momentalnie nabrałem ochoty na krwawy, bezlitosny mord, jednak nie mogłem dokonać tego bez mojego narzędzia zbrodni.

   — Tak, to naprawdę ty. To ty, Jeff. Tak bardzo chciałam cię spotkać kolejny raz. Szukałam cię i szukałam — powiedziała ze szczęściem w głosie.

   — Po raz kolejny? My się znamy? — Byłem trochę zdziwiony jej zachowaniem. Zacząłem powoli do niej podchodzić.

   — Nie pamiętasz mnie? To ja, Nina. Nie pamiętasz mojej twarzy? Przecież to ty mi ją podarowałeś — odparła, patrząc na mnie szaleńczo. Zacząłem sięgać w najbardziej odległe zakamarki mojego umysłu.

   — To ona jest tą psycho-fanką, którą spotkałem jakieś dwa czy trzy lata temu. Ona jest "niebezpieczną bronią" — pomyślałem. — Tak, pamiętam cię, Nina. To ty jesteś jedną z moich większych fanek — powiedziałem. 

   — Ja jestem twoją największą fanką — poprawiła mnie, a ja przytaknąłem.

   — Możesz oddać mi mój nóż? — zapytałem. Spojrzała na swoje odbicie w jego ostrzu, po czym przystawiła je sobie do ust i... polizała metal?! Myślałem, że szlag mnie zaraz trafi. Następnie przejechała sobie nim po wargach, przez co zrobiła sobie małe nacięcie na dolnej wardze. Po brodzie spłynęła jej stróżka krwi.

   — Co ty wyprawiasz?! — zapytałem wkurzony, choć lepszym określeniem byłoby słowo "wkurwiony". Nina nic nie powiedziała, tylko zaśmiała się.

   — Mówiłam, że jestem twoją fanką — szepnęła, uśmiechając się psychicznie. 

   — Oddawaj to — warknąłem i sięgnąłem po mój nóż, lecz ona odsunęła rękę i cofnęła się o kilka kroków.

   — Oddam ci go, jak coś dla mnie zrobisz — powiedziała. Postanowiłem podejść do sprawy na spokojnie, żeby jeszcze nie zaczęła uciekać.

   — Co masz na myśli? — spytałem, przekrzywiając lekko głowę.

   — Pocałuj mnie — powiedziała, a nogi wrosły mi w ziemię. Stałem w miejscu tak dobrą chwilę.

   — Jeff, wszystko w porządku? To poca...

   — Nigdy w życiu — warknąłem z obrzydzeniem w głosie i na twarzy zapewne też. Mina momentalnie jej zrzedła.

   — Dlaczego nie? — zapytała z wyrzutem.

   — Ja nie całuję bab, ja je zabijam — odpowiedziałem.

   — Zabijesz mnie, po tym jak mnie pocałujesz — nalegała, co wkurzało mnie jeszcze bardziej.

   — Nie pocałuję cię. Mogę cię zabić... teraz — powiedziałem i skoczyłem w jej stronę. Wytrąciłem jej nóż z ręki, po czym szybko go podniosłem. Po chwili wstałem. Nina zaczęła uciekać, a ja goniłem ją.

   — Jeffy, nie bądź taki — jęknęła czarnowłosa, przyspieszając. Ja także przyspieszyłem. Dzieliły mnie od niej jakieś dwa metry. Dziewczyna nagle skręciła w lewo i wskoczyła w wielkie krzaki. Pobiegłem za nią, lecz straciłem ją z oczu.

   — Gdzie uciekłaś?! Nie chcesz, żebym cię zabił?! — krzyknąłem. Nikt mi nie odpowiedział. Nina normalnie wyparowała. — Cholera — mruknąłem pod nosem, spoglądając na swój nóż. Oprócz krwi była na nim ślina Niny. Wytarłem ostrze o trawę i schowałem nóż do kieszeni. Znowu usłyszałem jakiś szmer.

   — Nina, tym razem cię zabiję — powiedziałem cicho, rzucając nożem w miejsce, gdzie słyszałem szmery. Z krzaków wyleciał Hoodie z moim nożem wbitym w ramię.

   — Co ty tu robisz? — zapytałem zszokowany. Hoddie wyjął mój nóż ze swojego ramienia i mi go oddał. Ostrze albo nie wbiło się głęboko, albo chłopakowi dobrze wychodziło ignorowanie bólu, bo normalnie ruszał ręką. Wyjął z kieszeni kartkę i długopis, po czym zaczął coś bazgrać. Po chwili pokazał mi kawałek papieru.

   — Wracaj do hotelu, szef chce z tobą pogadać i następnym razem uważaj w kogo rzucasz nożem — przeczytałem w myślach.

   — Nie chce mi się wracać, a tak w ogóle myślałem, że jesteś taką jedną dziewczyną, którą chciałem właśnie zabić — mruknąłem. Hoodie znowu zaczął coś pisać.

   — Masz wracać, bo szef się wkurzy i sam po ciebie przyjdzie. Jaką dziewczynę masz na myśli? — przeczytałem cicho.

   — Jakaś fangirl... nieważne — powiedziałem wymijająco. 

   — Wracaj do hotelu. — Napisał Hoodie. 

   — Nigdzie nie idę — warknąłem zirytowany.

   — Właśnie, że idziesz. — Przystawił mi kartkę przed nosem i nim się spostrzegłem, zaczął uciekać z moim nożem w dłoni.

   — Nie wierzę, już drugi raz — powiedziałem cicho, a następnie zacząłem gonić proxy'ego. 

   — Oddawaj! — krzyknąłem na cały głos. Hoodie przyspieszył. Biegliśmy tak przez godzinę. Ja co jakiś czas robiłem sobie krótkie przerwy, a zakapturzony patrzył czy nadal go ścigałem. Nie spodziewałem się, iż ten proxy mógł mieć aż tak dobrą kondycję.

W pewnym momencie ujrzałem hotel dla creepypast. Pan smutny uśmiech wszedł szybko do środka, a ja zaraz po nim.

   — Zabiję cię! — wydarłem się. Wbiegliśmy do gabinetu Slendera. Beztwarz siedział przy biurku, przeglądając jakieś papiery. Hoodie się zatrzymał, a ja na niego skoczyłem, a następnie zacząłem się z nim siłować. Nadal trzymał mój nóż i nie chciał go puścić.

   — Puszczaj to! — krzyknąłem. Białoskóry odciągnął mnie od swojego sługi mackami.

   — Zostaw mnie — powiedziałem, szarpiąc się.

   — Uspokój się — mruknął.

   — To powiedz mu, żeby oddał mi mój nóż — warknąłem. Slenderman wziął mój nóż od Hoodiego, po czym oddał mi go. Uśmiechnąłem się i cisnąłem nożem w stronę proxy'ego. Trafiłem go w nogę. Chłopak upadł na ziemię, lecz po chwili wstał trzymając mój nóż. Rzucił nim w moją stronę i trafił mnie w ramię.

   — Obiecuję ci, że cię zabiję — syknąłem.

   — Hoodie, możesz już iść — powiedział Slender. Proxy wyszedł z gabinetu, kuśtykając, a Slenderman postawił mnie na podłodze.

   — Czy ty zawsze musisz się z kimś pokłócić? — spytał Beztwarz, wzdychając głośno.

   — O czym chciałeś ze mną pogadać? — zapytałem, ignorując jego wcześniejsze pytanie.

   — Chodzi o Rosallie — odpowiedział poważnym tonem.

   — Czyli szykuje się bardzo przyjemna rozmowa — pomyślałem, przewracając oczami i usiadłem na krześle.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Do gry wkroczyła psychiczna Nina the Killer xD. Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał. To do następnego. :*

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now