— Połknij — rozkazałem. Zielonooki z obrzydzeniem i strachem na twarzy połknął, to co miał w ustach. Nie minęło kilka sekund, a wszystko co było w żołądku chłopaka, znalazło się na podłodze.

   — To niemiłe wyrzygać jedzenie, które daje ci gość — powiedziałem i jednym ruchem ręki podciąłem mu gardło. Jego ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Podszedłem do jednookiej dziewczyny, która jakimś cudem jeszcze żyła. Znowu na niej usiadłem i zacząłem wycinać jej krwawy uśmiech na twarzy, taki jaki mam ja. Gdy już skończyłem swoje dzieło, dziewczyna prawie nie oddychała. Na koniec wyciąłem jej jeszcze nerkę i podałem ją Jackowi. Po kilku minutach wyszliśmy na zewnątrz.

Teraźniejszość

   — Debil — mruknął Jack. Właśnie wracaliśmy lasem od tych bachorów, co wymyśliły nam jakieś głupie ksywki.

   — Miło mi, Jeff jestem — odgryzłem się ze śmiechem, na co Jack walnął mnie z łokcia. Ja natomiast nadepnąłem mu na stopę. Szatyn odepchnął mnie tak, że prawie wywaliłem się w krzaki. Wkurzyłem się nieco i także go popchnąłem. Eyeless chyba też się wnerwił, bo zaraz potem uderzył mnie pięścią w brzuch. Ja za to walnąłem go w twarz, znaczy się w maskę. Trochę mnie ręka od tego zabolała. Tak, my naprawdę jesteśmy kumplami. Może zdarzy nam się pobić. Czasem nawet kończymy z połamanymi kośćmi, ale na następny dzień już nie pamiętamy, o co się kłóciliśmy.

Nerko-żerca upadł na ziemię i nie wstawał przez dłuższy czas.

   — Jack, wstawaj — powiedziałem, lecz on nadal leżał nieruchomo na trawie.

   — Kurde czy on serio stracił przytomność? Heh, a co miał niby zrobić po tym, jak go uderzyłem? W końcu jestem jedną z najsilniejszych i najbardziej znanych Creepypast — pomyślałem z dumną miną. Przykucnąłem obok Jacka i zacząłem go szturchać patykiem.

   — Ej, Jack, rusz się. Nie chce mi się nieść cię do domu. — Byłem już lekko zirytowany. 

Nagle szatyn podniósł się do siadu i walnął mnie z piąchy w brzuch, po czym wstał, i kopnął mnie kilka razy. 

   — Cholera... Przechytrzył mnie — pomyślałem.

   —  Chodźmy już... Jeff, jeszcze nie wstałeś? Może ci pomogę? — zapytał z rozbawieniem w głosie.

   — Kiedyś cię zabiję — pomyślałem patrząc na niego z mordem w oczach.

   — Nie, dzięki. Poradzę sobie — powiedziałem na głos i po chwili stałem już na nogach.

Per. Rosallie.

   — Hej, wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony Sebastian.

   — Tak — odparłam bez namysłu.

   — Jesteś jakaś taka... Cicha — powiedział.

   — Wydaje ci się. — Musiałam, jak najlepiej wykorzystać mój talent aktorski, którego w ogóle nie posiadałam.

   — Nie, raczej nie. Co się dzieje? Czy to przez Tiffany i jej paczkę? — zapytał. 

Ten dzień do najlepszych nie należał. A to wszystko przez Tiff. Dzisiaj właśnie zerwała ze swoim chłopakiem i jako następny cel upatrzyła sobie Sebastiana. Przed lekcjami, gdy byłam sama, powiedziała mi, że mnie zniszczy tylko za to, że przebywałam w pobliżu Seby. Tłumaczyłam się jej, że nic mnie z nim nie łączyło, lecz ona jeszcze bardziej się wkurzyła. Na każdej przerwie jeśli nie byłam z Sebastianem, obrażała mnie i wyśmiewała. 

Nie chciałam nic mówić Sebie, ale nie chciał dać mi spokoju, więc opowiedziałam mu o wszystkim.

   — Nie — odpowiedziałam. Tak naprawdę rozmyślałam o moim śnie z rodzicami, Zalgo oraz Slenderem.

   — Ech, jak chcesz. Muszę już spadać... Narka — mruknął i zaczął odchodzić.

   — Narka. — Pomachałam mu ręką na pożegnanie i weszłam do domu. 

Nawet nie zjadłam obiadu, tylko weszłam do swojego pokoju i odrobiłam lekcje. Podeszłam do okna, żeby zasunąć rolety. Przy okazji wyjrzałam na zewnątrz. To co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty. On tam stał. W lesie, pomiędzy drzewami zobaczyłam Slendermana. Nagle do głowy przyszedł mi szalony pomysł. Od razu przeszłam do jego realizacji, co nie było zbyt mądrym oraz przemyślanym posunięciem.

   — Co ja robię? Ale będę miała przechlapane, jak ktoś się o tym dowie — powiedziałam do siebie, wzięłam telefon, założyłam trampki i kurtkę, po czym wybiegłam z domu.    

Wiadome było raczej, gdzie pobiegłam. Tak, właśnie tak... Do lasu.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now