— Nic ciekawego się u mnie nie dzieję. Kilka minut temu też pozamykałam okna, teraz oglądam telewizję. — To nie było do końca kłamstwo. W końcu zamknęłam te okna. Nie powiedziałam mu, że chodzę po domu z nożem i pistoletem w ręku, bo widziałam morderce obok mojego domu. Uznałby mnie za wariatkę.
— A ty co robisz? — Zaczęłam stukać paznokciami po blacie. Nerwy zżerały mnie od środka.
— Rodziców nie ma w domu, więc mogę robić co chcę. Teraz gram w Majora's Mask — powiedział, a ja nie miałam bladego pojęcia o czym on mówił.
— Aha... i fajna ta gra? — zapytałam, udawając, że bardzo mnie to interesowało.
— No, jest spoko, ale wiesz co jest w niej dziwne? Gram w nią pierwszy raz i zobaczyłem na niej jakiś wcześniejszy zapis pod nazwą "Ben". Znaczy, dostałem ją od kolegi, ale myślałem, że ją zresetował —powiedział, a ja nadal nie miałam pojęcia o czym mówił.
— Aha... dziwne.
— Prawda, chyba wyłączę tą grę — powiedział. Nagle usłyszałam huk po drugiej stronie.
— Co to było? — zapytałam szybko.
— Jakaś szklanka się potukła — powiedział. Przez następną chwilę nic nie mówił. Moje serce przyspieszyło, a po czole zaczęły spływać mi kropelki potu.
— Wszystko tam z tobą dobrze? — zapytałam niespokojna.
— O... Kurde. — powiedział, w jego głosie wyczułam strach.
— Co jest?
— Ktoś jest w domu.
— Jak to? — zapytałam jeszcze bardziej wystraszona od niego. Mocno przygryzłam wargę. Poczułam pieczenie, a na moim języku znalazła się ciepła ciecz o metalicznym posmaku.
— No mówię ci, że ktoś jest u mnie w domu. O nie, chyba mnie zobaczył, idzie tu, on ma nóż. Rosallie, proszę ratuj. Rosallie... Aaaaaaaa! — Krzyknął, a ja podskoczyłam.
— Sebastian, jesteś tam?! — Moje przerażenie przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku. — Zaraz u ciebie będę.
— Nie musisz przychodzić — powiedział po chwili.
— Co? - Strach przemienił się w zdziwienie.
— Mówię, że nie musisz przychodzić — powtórzył. Usłyszałam, jak chichotał pod nosem.
— Ale mówiłeś, że ktoś jest u ciebie w domu i ten ktoś cię właśnie zaatakował — powiedziałam nadal wystraszona.
— Żartowałem. Jejciu, jak łatwo cię wkręcić — powiedział i zaczął się śmiać.
— Idioto, ja myślałam, że ktoś naprawdę jest u ciebie w domu i chce cię zabić — powiedziałam wściekła.
— Ty na serio się o mnie martwisz. — Teraz to się wkurzyłam.
— Nie martwię się o ciebie tylko... — Do głowy nie przychodziła mi żadna sensowna odpowiedź.
— Tylko, co? — zapytał zaciekawiony.
— Ech... nic — fuknęłam wkurzona, a Sebastian po raz kolejny zaśmiał się.
— I z czego się tak śmiejesz? — zapytałam zirytowana.
— Nie, z niczego — powiedział. Gadaliśmy tak jeszcze z dziesięć minut, aż w pewnym momencie znowu usłyszałam jakiś huk u Sebastiana.
— Co tym razem? — zapytałam.
— Wazon z kwiatkami spadł na podłogę, dziwne... Mama nie kładła go na krawędzi stolika, tylko na samym środku — powiedział zdziwiony.
— No może powiesz mi jeszcze, że masz jakieś duchy w domu — mruknęłam nadal zła na Sebastiana za jego wcześniejszy żart.
— Nie no, nie przesadzajmy. Nie mam duchów w domu. Nie wierzę nawet w takie rzeczy — powiedział.
— Mam nadzieję, że nie wkręcasz mnie po raz drugi — powiedziałam, lecz nie doczekałam się odpowiedzi ze strony chłopaka.
— Ej jesteś tam? — zapytałam po minucie ciszy. Nadal nie odpowiadał.
— Co ty tam robisz? — Zaczynałam się niecierpliwić.
— Rosallie... Cicho bądź — powiedział Sebastian szeptem.
— Co? Dlaczego mam być cicho? — zapytałam zdziwiona.
— Ktoś jest u mnie w domu — szepnął Sebastian.
— Mówiłam ci już, żebyś mnie nie wkręcał — powiedziałam zła.
— U mnie na serio ktoś jest — powiedział ze strachem w głosie, lecz ja nadal mu nie wierzyłam.
— Sory, ale nie wierzę ci po tym twoim wcześniejszym żarcie — mruknęłam.
— Rosallie, musisz mi uwierzyć, ktoś naprawdę łazi po moim domu. Gdy go usłyszałem, od razu schowałem się do szafy. Teraz patrzę przez dziurę w drzwiczkach, czy ktoś wchodzi do pokoju. Strasznie się boję. Musisz mi uwierzyć — powiedział przerażony.
— Dobra... załóżmy, że ci wierzę, dlaczego nie zadzwonisz na policję? — zapytałam.
— Boję się. O nie... On w-wchodzi do p-pokoju i ma n-nóż — zająkał się. Strach powrócił do mnie.
— Jak on wygląda? — zapytałam. Sebastian brzmiał tym razem bardziej wiarygodnie.
— Ma białą bluzę, poplamioną krwią, czarne, długie włosy, w ręku trzyma wielki nóż kuchenny i o Jezu... On ma na twarzy wycięty wielki, krwawy uśmiech, i... Nie ma powiek — wyszeptał. Jego głos był przesiąknięty strachem. Prawie upuściłam telefon.
— Zaraz u ciebie będę. Dzwoń po policję — powiedziałam, po czym założyłam trampki i kurtkę.
— Rosallie, nie zostawiaj mnie. — Nie chciałam tego robić, lecz musiałam. Usłyszałam cichy płacz po drugiej stronie telefonu.
— Dzwoń po policję — powtórzyłam stanowczo.
— O-okej, ale proszę, przyjdź za chwilę — powiedział i rozłączył się.
Z domu wybiegłam w sekundę, a u Sebastiana byłam po kilku minutach.
YOU ARE READING
Moi najlepsi przyjaciele || Historia Rosallie
FanfictionRosallie nie trzeba tłumaczyć czym jest samotność, smutek czy ból. Ona zna te trzy słowa bardzo dobrze. Od zawsze wyczuwała ich obecność głęboko w sobie. Wiele razy wyśmiewana oraz gnębiona przez innych. Lecz w jej nudnym życiu coś nagle zmieni się...
Rozdział 8
Start from the beginning