LXIV

652 45 4
                                    

Camila pov

- Nie mogę w to uwierzyć! - Wyrzuciłam ręcę w powietrze, a ludzie w kawiarni
zaczęli patrzeć w moim kierunku. Szybko zakryłam swoją twarz kawą zawstydzona.

- Uspokój się, musisz to zakończyć raz na zawsze jeśli chcesz być z Jackie. - Odparł brunet i ukroił widelcem kawałek swojego ciasta marchewkowego.

- Nie odzywa się do mnie. - Ramiona mi opadły.

- Dziwisz się..

- Dzięki za pocieszenie, Harry. - Zrobiłam kwaśną minę.

- Camila, kocham Cię, ale zdecyduj się w końcu. Nie możesz być z obiema..

Po kawie z Harrym poszłam do pracy po drodze bezskutecznie podejmując kolejne próby kontaktu z Jackie. Już miałam cisnąć telefonem o ziemię, ale
na mojej drodze stanęła Rose.

- Wszystko w porządku, kochanie? - Odgarnęła włosy z mojej twarzy w uroczym geście. - Wyglądasz na zmęczoną.

- Tak, wszystko gra. - Kiwnęłam głową i schowałam telefon do tylniej kieszeni spodni. - Rose..
dziękuję Ci za to, że idziesz mi tak na rękę. - Powiedziałam szczerze, bo głupio mi już było, że
kobieta daje mi tyle wolnego i ciagle ulgi.

- Nie martw się skarbie, jesteś moją najlepszą pracownicą. - Mrugnęła i spoglądając na zegarek poszła do swojego biura uprzednio się ze mną żegnając po krótkiej wymianie zdań.

W drukarni cały czas spoglądałam na zegarek chcąc już stąd wyjść. Lubię swoją pracę, ale dziś i ostatnio nie mogłam się na niczym skupić.

Postanowiłam też po pracy pójść na posterunek policji, aby spotkać się z Jackie. Nie chce Jej prześladować, ale muszę z Nią porozmawiać i powiedzieć prawdę.

Ustaliłam telefonicznie z Clarą, że Tylor odbierze mojego syna ze szkoły, a ja odbiorę go wieczorem z ich domu. Około czwartej wyszłam z drukarni żegnając się ze współpracownikami i wzięłam taksówkę.

Ręcę trzęsły mi się niemiłosiernie, gdy przekraczałam próg komendy popychając ciężkie drzwi. Starszy mężczyzna siedzący przy recepcji uśmiechał się do mnie zachęcająco, więc podeszłam.

- Dzień dobry, szukam Jackie. - Uśmiechnęłam się uroczo. - Detektyw Jackie Bell.

- W jakiej sprawie? - Zaczął pisać coś na klaeiaturze.

- Ja..

- Camila? Co Ty tutaj robisz? - Brunetka podeszła do recepcji w pełnym umundurowaniu z dokumentami w dłoniach.

- Detektyw Bell, pani do Ciebie. - Odezwał się mężczyzna na co Jackie kiwnęła do Niego głową i odeszła kawałek, a ja poszłam za Nią.

Nic nie mówiąc szła przed siebie, aż do jakiegoś pomieszczenia, ledwo dotrzymywałam Jej kroku, ale kartą magnetyczną otworzyła drzwi, które okazało się jakimś biurem i usiadła za biurkiem rzucając dokumenty na wspomniany wcześniej mebel.

- Usiądź, proszę. - Niepewnie podeszłam do krzesła trzymając pasek od swojej torebki i usiadłam, mój wzrok padł na dokumenty leżące przed
kobietą, na samym środku szarego papieru widniało nazwisko Lauren. Przełknęłam ślinę i sporzałam w Jej wściekłe, albo zawiedzione? Niebieskie
oczy.

- Ja..musimy porozmawiać.

- Zdecydowanie, Camila. Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Zapytała i schowała dokumentacje Lauren do szuflady biurka.

- Przepraszam, ja..nie wiedziałam, że cokolwiek między Nami wyjdzie i że Cię polubię..Wiem, że nic mnie nie tłumaczy, ale nie jestem z Lauren, Ona siedzi w więzieniu i tam zostanie. - Wyrzuciłam z siebie.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz