XXXV

1.3K 56 17
                                    

Camila pov

w domu Dinah było dość tłoczno, ludzie tańczyli w każdym możliwym miejscu, alkohol także stał dosłownie wszędzie.

Jedni grali w butelkę, inni w beerponga, a jeszcze inni całowali się, lub obmacywali na środku salonu, albo obrzeżach kuchni.

Przedarłam się przez tłum pijanych ludzi i weszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam Lauren, stojąca tyłem i oparta o blat, a naprzeciwko niej stała niska blondynka, która ewidentnie ją podrywała.

Pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu ruszyłam z miejsca i podeszłam do nich.

Uśmiechnęłam się do owej blondynki ze sztucznymi cyckami, upiłam łyk drinka, po czym wyjęłam czerwony kubek z dłoni mojej nie-dziewczyny i agresywnie wpiłam się w jej usta. Na początku wyczułam lekki szok z jej strony, ale chwilę później Lauren zaczęła współpracować i ułożyła dłonie na moim tyłku, a blondynka uciekła gdzie pieprz rośnie.

- Co to miało być? - Uniosła brew i upiła łyk swojego trunku.
- Po prostu miałam ochotę Cię pocałować. - Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Z pewnością. - Chwyciła za moją żuchwę i przyciągnęła mnie  do ponownego pocałunku. - Zazdrosna. - Wyszeptała w moje usta na co uśmiechnęłam się przez pocałunek i opłotkami jej szyję rękoma.

Impreza ciągnęła się do późnych godzin nocnych, ludzie nadal pili i bawili się w najlepsze. Harry tak się nawalił, że Lauren musiała zanieść go do pokoju dla gości na swoich plecach. Oczywiście przeklinając przy tym i wyzywając mojego przyjaciela od tak zwanych "pizd" za co oczywiście Ją skarciłam, ale wiem, że ma rację.

Gdy czekałam aż Lauren wróci na dół usłyszałam znajomy głos za swoimi plecami.

- Camila? Hej. - Brązowooki podszedł do mnie i przywarł do moich ust, wyciągnęłam ręce uderzając o jego klatkę piersiową, aby go odepchnąć, ale nie zdołałam. Shwan był pijany i zebrało mu się na czułości.

- Puść mnie! - Krzyknęłam, gdy w końcu udało mi się go odpechnąć.

- Chodźmy na górę, będzie fajnie. - Wyciągnął rękę i złapał mnie za nadgarstek próbując nieudolnie całować moją szyję.

- Chyba powiedziała nie. Czego nie usłyszałeś? - Shwan w przeciągu 5 sekund leżał  na podłodze ogłuszony rękojeścią pistoletu Lauren.

Zielonooka agresywnie chwyciła za moje ramię i skierowała do wyjścia.

Wszystkie oczy imprezowiczów skupione były na nas, moje policzki nabrały różowych barw, a Lauren ciężko stąpała po podłodze z miną tak zła, jakiej nigdy nie widziałam na twarzy.

Niestety nic nie może być aż tak proste.

Shwan jakimś cudem wstał z podłogi i podbiegł do Lauren, która popchnął na ścianę. Ona, gdy tylko się odwróciła spojrzała na niego i pewnym krokiem ruszyła w jego kierunku waląc w jego nos pięścią na co się zachwiał, a , jego nozdrzy zaczęła wypływać brunatna ciecz.

- No już, podjedź do mnie. - Uśmiechnęła się do niego.

- Lauren,proszę chodźmy stąd. - Podeszłam do niej, ale delikatnie odepchnęła mnie na bok i rzuciła we mnie kluczykami do samochodu, które upadły na ziemię i lezyaly tuż pod moimi nogami.
- Idź do samochodu, Camila.  - Burknęła nie spuszczając oka ze Shwana, który trzymał się za krwawiący nos.
- Nie! Nigdzie nie idę. - Podniosłam kluczyki i założyłam przedramiona na piersi.
- Mam odstrzelić mu łeb, czy pójdziesz do auta? - Wiem, że nie żartuje. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu Dinah, która nawet nie była świadoma co właśnie się tam dzieje.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now