LXVI

967 69 5
                                    

Camila pov

Czułam się bardzo nieswojo wchodząc do holu w budynku gdzie mieszka Lauren i gdzie mieszkaliśmy my..nasza trójka. Powróciły te dobre i złe wspomnienia, jednakże musiałam dać Jej rzeczy Camerona i porozmawiać o tym jak będziemy dzielić się opieką, bo wiem, że mój syn teraz nie odpuści. Tym bardziej jeśli wie, że skłamałam.

Odruchowo poprawiłam fryzurę i obciągnęłam swoją czarna, opiętą spódnicę w dół, niepewnie pukając do drzwi moje serce przyspieszyło.

Szybciej niż się spodziewałam drzwi otworzyła Lauren, która zacisnęła usta w cienką linię.

- Cześć. - Powiedziałam niby lekceważąco.

- Cześć. - Patrzyła na mnie nawet nie mrugając.

- Wpuścisz mnie? - Uniosłam brew ku górze i podałam Jej torbę z rzeczami Camerona.

- Ah, tak. - Otworzyła szerzej drzwi i przepuściła mnie przodem. Zupełnie nic się tutaj nie zmieniło, oprócz tego, że nie ma ramek ze zdjęciami, ogólnie ozdób, dywanu? Przecież tutaj był. Nieważne. Jest jakoś pusto..

Cameron ziewał już na kanapie oglądając bajkę, a gdy mnie zobaczył założył swoje małe przedramiona na mostku i twardo patrzył na ekran.

- Jesteś na mnie zły? - Usiadłam obok, a ten dalej nie zwracał na mnie uwagi. - Cameron, mówię do Ciebie.

- Nie chce wracać do wujka. - Powiedział do siebie.

- Kochanie, możesz zostać dziś na noc. - Uśmiechnęłam się.

- Chce tu zostać! - Ziewnął, ewidentnie był marudny i zmęczony.

- Dobrze, zostaniesz, a teraz pójdziesz spać dobrze? - Kiwnął głowa a ja odetchnęłam z ulga, natychmiast podbiegł do Lauren i przytulił się do jej kolana, mówił Jej coś bardzo cicho na co się zaśmiała i podkręciła głową, a mnie zrobiło się gorąco od tego dźwięku..potargała jeszcze włosy naszego syna klepiąc go po głowie i kazała pójść spać. Nadal niepewnie siedziałam na kanapie ze złączonymi nogami, nawet nie przebrałam się z mojego stroju do pracy, ale chciałam załatwić sprawę szybko i zwięźle, żeby wrócić do domu.

Lauren pov

- Chcesz coś do picia? - Po raz setny przejechałam wzrokiem od czarnych szpilek do rozcięcia w czarnej spódniczce, która na nikim innym nie wyglądałaby lepiej. Muszę się koniecznie napić, bo to wola o pomstę do nieba.

- Wody? - Unikała mojego wzroku, ale szybko poszłam do kuchni i wyjęłam szklankę oraz butelkę wody niegazowanej z lodówki, która zakupiliśmy przy okazji zakupów z Cameronem. Sobie wzięłam oczywiście whisky.

Usiadłam naprzeciwko Camili, która podziękowała mi za napój i czekałam aż zacznie.

- Musimy ustalić jak to ma wyglądać. - Powiedziała po czym upiła łyk zimnej wody mocząc swoje idealne usta, po chwili były wilgotne i świecące. Przełknęłam ślinę nie mogąc skupić się na tym czego dotyczyła sytuacja. Nie widziałyśmy się tyle czasu, a Ona..Ona wyglada jak bogini. Jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Przybyło Jej pare kilo, oczywiście na plus..Muszę się opanować i przestać myśleć kutasem. - Halo? Mówię do Ciebie. - Wbiła we mnie w końcu wzrok na co się uśmiechnęłam. - Z czego się cieszysz? - Uniosła brew ku górze i przewróciła oczami.

- Dostosuje się. - Upiłam łyk whisky.

Po prawie czterdziestominutowej rozmowie doszłyśmy do porozumienia. Przystałam na wszystkie Jej warunki byle tylko móc czasem spotkać się z Cameronem. Oczywiście zaznaczyła, że będziemy kontaktować się tylko formalnie i będziemy rozmawiać tylko o dziecku.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now