XXVII

1.2K 47 14
                                    

Camila pov

O godzinie 16:00 stałam pod ogromną kancelarią. Budynek jest ogromny, praktycznie cały ze szkła. Ma z 30 pięter, a nad wejściem
widnieje ogromna litera J. Mam jeszcze 30 minut nim odbędzie się spotkanie, więc postanowiłam usiąść w pobliskiej kawiarni.
Zamówiłam karmelowe latte i usiadłam przy oknie w zatłoczonej kawiarence.
Shwan zaproponował spotkanie, więc po rozmowie odbierze mnie z miasta i pojedziemy na pobliską plażę. Nawet nie zdążyłam zwiedzić Kaliforni.
Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Zawsze byłam raczej nieśmiała, nie miałam wielu przyjaciół. Póki co wolałabym być ze Shwanem na stopie koleżeńskiej,
niestety, ale chyba zaczęłam czuć coś do Lauren..i to co zrobiła. Muszę zająć się sobą, a potem pomyślę co zrobić ze Shwanem.
Jest przystojny,miły i jak się okazuje romantyczny. Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego, to bardzo miłe, ale nie musiał.

16:50, czas się zbierać. Ponownie dotarłam do ogromnego budynku i pchnęłam drzwi wejściowe. Postawiłam na prostą czarną spódnicę za kolano,
oraz białą koszulę, którą upchnęłam w środku, a całości dopełniały czarne szpilki, przez które zaraz odpadną mi nogi, a w najgorszym wypadku
wywrócę się na środku holu tego budynku.

Podeszłam nieśmiało do recepcji, niska blondynka z uśmiechem na twarzy przywitała się ze mną.
- Ja do pana Joe Jonasa, przyszłam na rozmowę o pracę. - Posłałam jej niepewny uśmiech.
- Ah tak, Joe. To znaczy pan Jonas zaraz po panią przyjdzie. - Chwyciła za sluchawkę telefonu stacjonarnego i jak mniemam zadzwoniła
po rekrutera.

Po jakiś 5 minutach w holu pojawił się średniego wzrostu szatyn, z kilkdniowym zarostem o piwnych oczach. Ma na sobie szary, dopasowany garnitur i niebieski
krawat.

- Pani Karla? - Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Proszę mi mówić Camila. - Uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
- W takim razie pani Camilo, zapraszam do mojego biura. - Wskazał gestem dłoni windę.

Windą dotarliśmy na 20 piętro gdzie znajdowały się przeszkolne gabinety. W każdym z nich stało biurko, a pracownicy wykonywali telefony, albo
przeglądali papiery.

Dotarliśmy do biura pana Jonasa, a jego sekretarka zrobiła nam kawę.

- No więc, pani Camilo, proszę opowiedzieć coś o sobie. - Rozsiadł się na swoim krześle i potarł dłonią o brodę spoglądając na moje cv.
- Mam 19 lat, studiuję filologię angielską, dlatego też szukam dorywczej pracy. Uwielbiam czytać, potrafię parzyć  kawę. - Uśmiechnęłam się, a mężczyzna
to odwzajemnił. - Jestem komunikatywna, potrafię obsługiwać komputer. Choć nie wiem, czy nadaje się do tej pracy. Tak naprawdę szukam odskoczni,a ta oferta wydawała
się najlepsza spośród wszyskich, które przejrzałam. - Westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Kiedy może pani zacząć?
- Słucham? - Podniosłam głowę.
- Dopasujemy godziny pracy do pani planu zajęć na uczelni, myślę, że będzie pani tutaj idealnie pasować. - Wstał i zapiął guzik swojej marynarki.
- Ja..naprawdę, dziękuję! - Pisnęłam.
- Witamy w kancelarii Jauregui. - Wyciąnął dłoń w moją stronę, a ja o mało co nie zemdlałam.

Mam nadzieje, że się przesłyszałam, albo, że to po prostu zbieżność nazwisk, bo inaczej nie będę mogła tutaj pracować.
Odwzajemniłam uścisk dłoni z wymuszonym uśmiechem i udałam się do wyjśćia.

Lauren pov

- Ja pierdole! Co to ma być? - kucnęłam przy pudełku, w którym znajdowała się głowa Georga, który dzielił z nami dom..do wczoraj.
- Nie wierzę, zabierz to, błagam, Lauren zabierz to! - Taylor natychmiast uciekła do środka domu z płaczem. Nie dziwie się, zaraz sama się zrzygam.

Kurwa mać!

Nienawidze tej roboty.

Wyjęłam telefon z tylniej kieszeni spodni i wybrałam numer Apito.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now