XXXIII

1.3K 42 12
                                    

Jeszczę pomyślę, że masz żonę. - Zaśmiałam się chcąc rozluźnić atmosferę.
Jej oczy zrobiły się ciemniejsze, a szczęka zacisnęła się.
- Bo mam. - Nie spuszczała ze mnie wzroku. - Leży jakieś 5 metrów pod ziemią, w Brazylii.

Nastąpiła cisza.

- Nie zabiłam Jej. - Schowała kosmyk włosów za moje ucho, a ja nadal nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.

Lauren ma żone.
Lauren miała żonę.
Żona Lauren nie żyje.
Lauren jej nie zabiła.
Nosi jej obrączkę na szyi, a identyczną na kciuku.

- Jak miała na imię? - Nawet nie wiem dlaczego o to pytam.

- Kehlani. - Uniosła delikatnie kąciki swoich ust i nie przestawała gładzić kciukiem mojego policzka.

- Dlaczego..dlaczego ona..- Przełknęłam ślinę, a po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza, którą Lauren delikatnie starła.

- Została postrzelona 30 razy. - Mówiła, a na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale natychmiast wróciła do niewzruszonej postawy. - A teraz śpij. - Pocałowała moje czoło, a ja ułożyłam głowę na jej mostku, tuż obok złotej obrączki.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, obudził mnie trzask drzwiami. W progu stała zmęczona Ally, ze swoim uniformem pracowniczym w dłoni.

Choć nie wiem w jakiej innej restauracji ktokolwiek nosiłby taki uniform.

- No proszę, proszę. Ze mną nigdy nie zostawała na noc. - Blondynka uśmiechnęła się, a zaraz po tym ziewnęła rzucając swój uniform w kąt.

Spoglądam na zegarek elektroniczny, jest 06:30, Lauren leży na moim brzuchu i coś mruczy przez sen.

- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do Ally, a ta upadła na swoje łóżko i niemal po chwili już chrapała.

Próbowałam zdjąć z siebie ramię Lauren, ale ani drgnęła.
- Lauren. - Szturchnęłam jej ramię, ale tylko wymamrotała coś pod nosem i zacieśniła uścisk wokół mojej talii.
- Lauren! Wstawaj! - Jak poparzona stanęła na baczność obok łóżka i sięgnęła po broń, a ja pisnęłam i schowałam się za poduszką.
- Boże, Camila! Nie strasz mnie tak. - Wymachiwała bronią.
- Ja chciałam tylko pójść do toalety, Ally mnie obudziła i..- Podciągnęłam nosem.
- Co? - Odwróciła się stojąc w samych bokserkach i staniku sportowym, a połowę jej uda zdobił przekrwiony bandaż. - Co ona tu robi? - Spojrzała na mnie.
- Mieszka. - Westchnęła i sięgnęła po swoje spodnie.

Lauren pov

Po dość chaotycznej pobudce musiałam jechać do swojego mieszkania, aby zmienić opatrunek i sie przebrać. Nie chcę zostawać u rodziców, zaraz dostanę jakąś sprawę i wszystko wróci do normy.

Gdy dotarłam do swojego apartamentu opadłam na kanapę i napisałam do Tyrona.

Do:Tyron:

Weź jakąś sprawę, chce komuś rozpierdolić łeb.

Byłam wkurwiona, nie chciałam, żeby Camila dowiedziała się o Kehlani. To dla mnie dość drażliwy temat.

Apito nie da mi żadnej sprawy, póki moje udo się nie zregeneruje, ale ręce mam sprawne. Mogę komuś ściąć łeb.

Od:Tyron:

Bądź u mnie o 19:00.

To mi wystarczyło.

Zdjęłam zakrwawiony opatrunek i weszłam pod prysznic. Letnia woda otuliła moje ciało, mokre włosy przyklejały się do twarzy.

Wyszłam z kabiny i usiadłam na sedesie, chwyciłam za apteczkę i przyłożyłam jałową gazę do rany, po czym owinęłam całość bandażem.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now