LXX

1.1K 64 27
                                    

Lauren pov

- Nie pożałujesz. - Spojrzała na moje usta, a następnie na dół i chwyciła za klamrę od mojego paska szukając zgody w moich oczach i przy okazji przegryzając wargę swoich pełnych ust.

- Nie prowokuj mnie. - Mój kutas niebezpiecznie drgał, gdy brunetka jeździła swoimi długimi paznokciami po moich przedramionach i oplatała biodra swoimi nogami odzianymi w pończochy.

- Robię to od dwóch miesięcy. - Puściła mi oczko i przywarła ustami do mojej szyi, ale w porę się opamiętałam i odsunęłam brunetkę od siebie.

- To lepiej przestań. - Odeszłam od metalowego blatu i spojrzałam w telefon, gdzie czekała wiadomość od Ty. - Zrób tak, żeby Camila była zadowolona. - Chwyciłam swoją kurtkę skórzana i wyszłam zostawiajac Ją zszokowaną i jak mniemam wkurwioną.

Widziałam jakieś „znaki", widziałam, że do czegoś dąży, czułam, że coś jest nie tak, ale nie spodziewałam się, że spróbuje mnie uwodzić za plecami Camili. Myślałam, że będzie im się dobrze współpracować i wkurwiłam się nawet o to, że Camila jest zazdrosna. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że jest furiatką i odsunęłam Ją od siebie..a było odwrotnie.

Zostawiłam brunetkę w domu i sprawdziłam jeszcze jak idzie ekipie budowlanej, w której znajduje się jeden delikwent, który bardzo mnie  wkurwia, ale załatwię to innym razem.

Siedząc w samochodzie odczytałam wiadomość od Ty, który wskazywał na to, że w niedługim czasie będę musiała wybrać się na spotkanie z moim partnerem biznesowym. Dziś wieczorem odbieramy broń i resztę dragów, więc czym prędzej  pojechałam na siłownie, żeby spuścić trochę z pary.

Weszłam do przeszkolonego budynku i odnalazłam szatnie, szybko wskoczyłam w czarne szorty i koszulkę bez rękawów, glany zmieniłam na czarne obuwie sportowe rzecz jasna i z ręcznikiem na ramieniu oraz woda w ręce ruszyłam w kierunku maszyn do ćwiczeń.

Camila pov

- Zostawiłem Ci faktury na biurku. - Powiedział mój współpracownik Barry opierając się o dystrybutor do wody.

- Dzieki, jesteś wielki. Co u Betty? - Zapytałam z grzeczności, choć nie pałałam sympatia do tego mężczyzny

- Znowu wyładowała w areszcie, muszę wpłacić kaucje. - Wzruszył ramionami i zgniótł plastikowy kubek w dłoni.

- Cóż, przykro mi. - Wygładziłam dłonią swoją szara spódnicę chcąc już skończyć rozmowę.

- A mi nie, przynajmniej mi nie truje. - Zaśmiał się obrzydliwe ukazując swoje żółte od papierosów zęby.

Po kolejnych pięciu minutach wymigałam się stosem dokumentów, więc wróciłam na swoje stanowisko i do trzeciej wszystko miałam skończone. Przy wyjściu minęłam się jeszcze z Rosę wymieniając serdeczności i pojechałam odebrać Camerona z przedszkola.

Po dotarciu na miejsce weszłam do kolorowego budynku z wielkim napisem kindergarten i czekałam aż Cam wyjdzie ze swojej klasy, żeby pomóc mu się ubrać.

- Pani Cabello? - Usłyszałam za sobą.

- Tak? Och, dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do dyrektorki, która szła w moim kierunku.

- Możemy moment porozmawiać? Chciałam do Pani zadzwonić, ale skoro jest pani na miejscu to może mogłaby mi poświęcić moment?

- Oczywiście, coś się stało? Coś z Cameronem? - Zaczęłam panikować.

- I tak i nie, zapraszam do mojego gabinetu.

Weszłyśmy do małego pomieszczeni z ogromna biblioteczka i dębowym biurkiem na samym środku, usiadłam na krześle, a Pani dyrektor zajęła miejsce naprzeciwko mnie.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα