I

5.2K 83 24
                                    

Camila pov

- Camila! - Wstawaj nie zdążymy na lotnisko! - krzyk dobiegający z parteru mieszkania może oznaczać tylko jedno, moja matka.
Nie mam ochoty dziś wdawać się w zbędna dyskusje z nią wiec wygrzebuje się z łóżka, a zraz potem kieruje się w stronę łazienki. Wiszące nad zlewem ogromne lustro ukazuje moje odbicie - nie jest dobrze - wyglądam jakbym wróciła z wojny. Powolnym ruchem odkręcam kran i przemywam swoją zmęczona twarz, sięgam po szczoteczkę i myje zęby. Zdecydowanie muszę nałożyć więcej niż trochę makijażu.
Chwytam więc kosmetyczkę i wyciągam potrzebne kosmetyki.
Trochę podkładu, lekko zaznaczone brwi i pomalowane rzęsy - jestem gotowa. Opuszczając łazienkę kieruje się w stronę mojej szafy, w której już prawie nic nie zostało po wczorajszym pakowaniu, muszę ubrać coś wygodnego, bo czeka mnie 9 godzinny lot. Na samą myśl jest mi niedobrze, nie przepadam za lataniem samolotem, a może po prostu się tego boje? Nie wiem, ale muszę się ubrać zanim moja matka wywlecze mnie z pokoju w piżamie.

- Camila! Spóźnimy się na lotnisko! Zejdź na dół!
Tak, tak - już idę - odkrzykuje matce i sięgam po legginsy i luźna szara bluzę. Tak będzie okej. W pośpiechu wzięłam swoją walizkę i jeszcze raz spojrzałam na swój pokój po czym zbiegłam na dół po schodach, gdzie już czekała na mnie moja zniecierpliwiona matka.
- Ty naprawdę chcesz się spóźnić, zakładaj buty i wychodzimy. - Syknęła ubierając buty.
- Swoją droga, po co ona ubiera szpilki na lotnisko, pomijając fakt, ze jest 06:0 nad ranem a za oknem nadal ciemno - Zastanawiam się wkładając na stopy swoje czarne wygodne vansy. - Nieważne, cieszę się w duchu, ze w - końcu się od niej uwolnię.
-
- Po 5 minutach jesteśmy już w drodze na lotnisko, wylot mam o godzinie 08:00, wiec mam sporo czasu, ale lepiej być wcześniej, niż za późno.
- Spakowałaś wszystko? - z zamyślenia wyrwała mnie mama nie spuszczając oka z drogi.
- Wydaje mi się, ze tak. - Odpowiadam krótko ziewając.
- Sprawdź czy masz paszport, bilet i pieniądze, dziecko.
- Mam wszystko, spokojnie mamo, nie mam 5 lat.
- Ale tak się zachowujesz - westchnęła.
- Udałam, ze tego nie słyszę i oparłam głowę o zimne okno.
- Po około 20 minutach drogi zaparkowałyśmy przy lotnisku. Wyjęłam swoją walizkę z bagażnika i odwróciłam się w stronę matki, aby się pożegnać.
- Cześć mamo. - przytuliłam się i ponownie załapałam za rączkę od walizki.
- Bądź ostrożna, zadzwoń jak będziesz na miejscu.
- Jasne, papa. - szybkim krokiem oddaliłam się w stronę drzwi wejściowych i jeszcze raz pomachała mamie na pożegnanie, po chwili zniknęła z pola mojego widzenia.

W godzinę udało mi się przejść wszystkie niezbędne kontrole i zdać walizkę, z biletem w ręku i plecakiem na plecach skierowałam się w stronę terminalu podając swój bilet i już po chwili siedziałam na swoim miejscu w samolocie. Na szczęście nie mam zbyt wielu ludzi, wiec mam nadzieje, ze lot będzie spokojny. Z plecaka wyjęłam mała poduszkę i opaskę na oczy a chwile później zasnęłam.
Gdy się obudziłam była już godzina 15:00 więc zostały mi jeszcze 2 godziny lotu.
Zamówiłam samolotowe jedzenie i wyjęłam książkę.
Tak zleciały mi dwie ostatnie godziny lotu.

Po wyjściu z samolotu, odnalezieniu swojej walizki i przepychaniu się przez tłum u ludzi dotarłam do drzwi wyjściowych.

- Kalifornia, mój nowy dom. - wreszcie to do mnie dotarło, podskoczyłam z zachwytu i już po chwili szukałam wzrokiem taksówki, aby dostać się hak najszybciej do mojego kampusu. Już kocham to miejsce, najbliższe 4 lata będę tu studiować, żyć i poznawać nowych ludzi! Jestem w niebie.

Złapałam taksówkę i w ciągu 40 minut byłam już pod swoim nowym domem.
Ogromny budynek z czerwonej cegły a dookoła zieleń, ławki, latarnie, małe i urocze sklepiki i mnóstwo studentów jak mniemam spieszących się na zajęcia lub spędzających wolny czas na świeżym powietrzu.
University of California, witam!

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now