XLIX

886 48 4
                                    

Camila pov

- Wszystko będzie w porządku, Camilo. - Łzy z moich oczu płynęły już od jakiś 4 godzin, siedzę właśnie w samolocie do Kalifornii z jakaś babą z FBI i wracam „do domu".  - Twoja matka już czeka na lotnisku, gdy tylko urodzisz będziesz musiała złożyć zeznania. Jesteś na terenie Kanady na fałszywych dokumentach tak samo jak matka Jauregui oraz ona sama.
- Co będzie z Lauren? - Jedyne co udało mi się powiedzieć, w głowie mi szumiło, usta miałam suche jak wiór i byłam koszmarnie zmęczona płaczem.
- Nią się nie przejmuj, Cabello. - Jej mina zrzedła i nałożyła opaskę na oczy układając się wygodnie w fotelu.

Spojrzałam w dół, oczywiście byłam przykuta kajdankami do boku siedzenia, ale gdzie ja niby mam uciec w samolocie? Do toalety?

Nie wiem czy Lauren udało się uciec, policja i FBI natychmiast zamknęli wszystkie wyjścia w szpitalu, dosłownie w przeciągu paru sekund, mnie zabrali ze sobą agenci FBI, a Clare..Clare zabrała policja. Doskonale zdaje sobie sprawę, ze ja wypuszcza gdy tylko jej mąż się o tym dowie, ale boje się co będzie dalej. Boje się, ze mnie znajda i zabiorą dziecko..boje się, ze pójdę do więzienia za fałszowanie danych oraz za współudział w grupie przestępczej..nie zostały mi przedstawione jeszcze wszystkie zarzuty, bo współpracuje i zgodziłam się powiedzieć cała prawdę, gdy tylko urodzę dziecko. Do tego czasu mam czas, aby poukładać sobie wszystko w głowie.

Gdy tylko przypomną mi się wczorajsze wydarzenia do moich oczu napływają łzy, nigdy tak bardzo się nie bałam..

- Dzień dobry, czy Pani Cande Pérez? - Do sali wszedł umundurowany policjant i spojrzał na tabliczkę, która widniała na przodzie mojego szpitalnego łóżka.
- Tak, to ja..o co chodzi? - Usiadłam na łóżku trzymając się za brzuch.
- Obawiam się, że niestety Pani kłamie. - Sięgnął do kieszeni i wyjął złożona kartkę a4 na której znajdowało się moje zdjęcie, imię, nazwisko oraz numer Kalifornijskiego komisariatu policji, oraz mojej matki.
- Ja..to..- Przełknęłam ślinę, bo nie wiedziałam co to dla mnie w tej chwili oznacza. Dopiero co przeszłam badania, dostałam leki i zaczęłam czuć się lepiej, ale kłucie u dołu brzucha znowu zaczep powracać.
- Będzie musiała iść Pani ze mną. - Podszedł do wózka inwalidzkiego, który znajdował się przy ścianie i przyjechał z nim obok mojego łóżka. - Proszę tutaj usiąść, Pani Camilo.
Przełknęłam ślinę, ręce zaczęły mi się trząść, ale powoli zeszłam z łóżka i usiadłam na wózku.
Policjant wyjechał ze mną na korytarz gdzie stał inny policjant rozmawiający, a raczej krzyczący do pani Jauregui.

- Proszę natychmiast zadzwonić do mojego męża! Wszystkich Was zwolnią! - Krzyczała wyrywając się policjantowi.
- Proszę współpracować, bo inaczej użyjemy siły. -  Mężczyzna założył metalowe obręcze na nadgarstki Clary i spojrzał na swojego kolegę.

Ja zaś spojrzałam na Clare, która była tak zła jakby jutra miało nie być, potem na moment spojrzałam przed siebie i zauważyłam LAUREN, która zmierzała w naszym kierunku.

Nie mogłam wstać, nie mogłam od razu krzyknąć, nie mogłam nic, więc jak tylko mogłam gestykulowała w jej stronę, aby dać jej do zrozumienia, że musi jak najprędzej stad uciekać, ale ona szła coraz szybciej, nie wiedziała o co mi chodzi. Policjant chwycił ponownie za mój wózek i podniósł wzrok, oczywiście zauważył Lauren, więc nie miałam wyjścia i krzyknęłam.

- UCIEKAJ! Lauren uciekaj! - Krzyczałam ile sił, a policjant, który nade mną stał szybko przypiął mój nadgarstek do wózka inwalidzkiego i pobiegł w stronę Lauren, która w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia.

W szpitalu zabrzmiał alarm, drzwi zamykały się automatycznie, policja była na każdym kroku, personel oraz pacjenci byli przerażeni Cała sytuacja, a ja tak po prostu siedziałam na wózku inwalidzkim, w ciąży, na środku korytarza, w szpitalu..potem kobieta z FBI wypytywała mnie o różne dziwne rzeczy, skontaktowała się z moja mamą, oraz uczelnią, po czym zabrała mnie na lotnisko, aby wrócić do Kalifornii. Czeka mnie poród, mnóstwo przesłuchań, sąd i zapewne wiezienie.

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें