XXXIX

1.1K 47 8
                                    

Lauren pov

Wychodząc z pokoju przeszukań od razu natrafiłam wzrokiem na ojca, siedział jak zawsze z dumnie uniesioną głową, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały wstał i zapiął guzik marynarki.
Klawisz podprowadził mnie do stołu że skutymi rękami za plecami i posadził na krześle. Ojciec ponownie rozpiął guzik i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Kiedy mnie stąd wyciągniesz? - Spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem.
- Robię co mogę, córko. Dokładnie wiesz, że to,że tutaj jesteś nie jest mi na rękę.
- W dupie mam to, co jest Ci na rękę,a co nie. - Wycedziłam przez zęby. - Po prostu mnie stąd wyciągnij. - Rozsiadłam się na krześle, a kajdanki boleśnie wbijały mi się w nadgarstki.
Ojciec westchnął i skrzyżował dłonie na klejącym się stole, ale zaraz je zabrał.
- Mam dla Ciebie wieści, córko.
- Jakie kurwa wieści? - Przewróciłam oczami, bo dość mam papierodlogii i innego gówna, które ciągle mi przynosi.
- Język. - Spojrzał na mnie krzywo. - Mam nadzieję,że jesteś z siebie zadowolona, bo zniszczyłaś życie kolejnej bezbronnej i zagubionej dziewczynie.
- Co? O czym Ty pieprzysz? Tato? - Przysunęłam się bliżej, tak, że prawie leżałam na tym obleśnym stole.
- Camila..- Przełknął ślinę.
- Co Camila? No powiedz w końcu!
- Jauregui! Spokój. - Krzyknął jeden z klawiszy na co kiwnęłam głową.
- Co z Camilą?
- Jest w ciąży.  - Schował twarz w dłoniach.
- Co? - O czym on mówi? Naćpał się czy co? Co mnie to obchodzi, że wpadła?
- Jest w ciąży, z Tobą córko. - Uderzył pięścią w blat.
Spojrzałam na niego i zamarłam, chciałam jak najszybciej uciec z tego miejsca. Zawołałam strażnika, który podszedł do mnie i zaczął wyprowadzać z sali widzeń.
- Ona Cię potrzebuje, Lauren! Nie zniszcz tego! - Krzyczał mój ojciec na odchodne.

Jeśli ta mała dziwka w coś ze mną pogrywa, to załatwię to od razu jeśli tylko stąd wyjde. Poruszę niebo i ziemię.

Po wejściu na blok ogólny skierowałam się do budki telefonicznej, ojciec wcześniej wpisał Camilę na listę osób, do których mogę dzwonić.

Wybrałam jej numer telefonu i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

Camila pov

- Połączenie przychodzące z  więzienia Stanowego San Quentin, aby wyrazić zgodę na połączenie wciśnij 1. - Tak bardzo się tego bałam, ale nie mogę uciekać. W końcu musiało dojść do tej rozmowy. Drżącą dłonią wcisnęłam 1 na dotykowej klawiaturze i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? Camila? - Zamarłam, gdy po ponad miesiącu usłyszałam ten głos.
- Cześć - Powiedziałam tak cicho jak tylko mogłam.
- Co zamierzasz? - Chyba za bardzo się łudziłam, że miło mnie powita, przyjmie ta wiadomość dobrze, albo chociaż, że na mnie nakrzyczy. Niepokojące jest to, że jest taka spokojna.
- Nie usunę dziecka, jeśli o to Ci chodzi. - Powiedziałam na jednym wydechu.
- Pieprzyłaś się z Mendesem? - Powiedziała zachrypniętym głosem.
- Nie! Tak..nie wtedy, gdy..byłyśmy razem. Wiem, że nigdy nie byłyśmy razem, ale nie wtedy, gdy sypiałam z Tobą.
- Aha.
- Tak bardzo Cię przepraszam. - Łzy napłynęły mi do oczu, a nogi zrobiły się jak z waty. Usiadłam na swoim łóżku i podkuliłam nogi.
- Nieistotne, weź moja szczoteczkę do zębów i zrób badania DNA. Muszę kończyć. - Połączenie zostało przerwane, a ja zaniosłam się jeszcze gorszym płaczem.

Jak ona może myśleć, że mogłabym sypiać z nią i z kimś innym jednocześnie?

Z drugiej strony wcale jej się nie dziwię, może ze mną jest coś nie tak..

Muszę zadzwonić do matki..niedługo i powiedzieć jej o sytuacji.

Po ponad godzinnym wylewaniu łez poszłam do akademickiej łazienki, aby wziąć prysznic. Clara mówiła, żebym przeniosła się do nich, ale nie chcę siedzieć im na głowie. Nie sądzę, że tutaj, w akademiku będę miała dobre warunki dla ciężarnych, ale mam już dość problemów i narzucania się innym.

Po prysznicu i umyciu zębów spakowałam mała torbę i zadzowniłam po Chrisa, aby zabrał mnie do domu państwa Jauregui, muszę wziąć szczoteczkę Lauren, aby zrobić testy i udowodnić jej, że to jej dziecko.

Lauren pov

Ten głos znowu będzie prześladować mnie nocami, muszę się wyładować, bo zaraz coś rozpierodlę.

Weszłam do celi, gdzie na górnej pryczy leżała moja współlokatorka, tak, to ta mała gnida Thirlwall, która pierwszego dnia zaszła mi za skórę.

Podeszłam do piętrowego łóżka i traciłam jej ramię.
- Wstawaj. - Otworzyła oczu i spojrzała się na mnie z uśmiechem jakby wygrała w lotto.
- Nie śpię, kochanie. - Wytknęła język i usiadła na łóżku.
- Idziemy pod prysznic. - Chwyciłam za jej kostki i przeciągnęłam przez materac na co pisnęła, przerzuciłam ją sobie przez ramię i rozglądając się na boki szybkim krokiem udaliśmy się, a właściwie ja z nią na ramieniu pod natryski.

- Camila? - Uniosła znacząco brew i skrzyżowała przedramiona na piersiach.

Doskonale wiedziała, że jak tylko moje myśli zaprzątała Cała musiała pomóc mi zapomnieć.

Nic nie powiedziałam tylko wpiłam się w jej usta tak mocno, że czułam jej krew na swoich wargach. Po chwili przerwałam pocałunek i chwyciłam za jej nadgarstek, otworzyłam jedna z kabiny, które posiadały drzwi i dosłownie wrzuciłam ja do środka. Zamknęłam drzwi, a Jadę wiedząc co ma robić upadła na kolana i włożyła doń za gumkę spodni z dwuczęściowego uniformu. Załapała mojego kutasa, a po chwili miała go już w ustach.
Gdy wzięła go do połowy chwyciłam w garść jej włosy i docisnęłam do końca tak, że aż poleciały jej łzy. Pieprzyłam jej gardło, a ona z dołu patrzyła mi prosto w oczy, aż nie osiągnęłam orgazmu, biała ciecz rozlała się w jej buzi, a ta natychmiast ja połknęła i z uśmiechem przetarła wierzchem dłoni usta.
- Wstawaj. - Posłałam  jej rękę i pociągnęłam w górę, po chwili obróciłam blondynkę, a ta oparła się o drzwi kabiny. Szybkim ruchem zdjęłam z niej spodnie razem z majtkami i  uklęknęłam, aby położyć jej udo na swoje ramię. Wpiłam się w jej kobiecość spijając wszystkie soki, które cały czas się gromadziły. Gdy osiągała orgazm chaotycznie włożyłam w jej wnętrze dwa palce, a ta włożyła dłonie w moje włosy za które pociągała. Gdy osiągnęła orgazm cała się spięła i próbowała mnie odtrącić, ale ja nie miała ochoty na przerwę.
- Lauren, błagam..nie wytrzymam..o mój Boże! - Wbiła paznokcie w skóry mojej głowy, a jej wnętrze zacisnęło się na moich palcach.
- Zamknij mordę, Thirlwall. - Syknęłam łapiąc oddech.
Wolna rękę przyłożyła do ust tłumiąc krzyki, a po chwili osiągnęła kolejny orgazm.
Bez słowa wstałam z kleczkow i wyszłam z kabiny udając się pod natryski, a potem do swojej celi, gdzie o 20:00 miało odbyć się liczenie. Muszę się dobrze sprawować, żeby wyjść jak najszybciej z tego pierdolnika.

Camila pov

- Wszystko załatwię, Camilo. Wezmę od Ciebie i Lauren po  trzy włosy, które jutro w sądzie przekaże do badania. Nie martw się.
- Dziękuję panu..sędzio.. - Sama nie wiedziałam jak mam zwracać się do ojca Lauren, w końcu jest Sędzią Najwyższym.
- Michael. - Upił łyk brunatnego napoju i uśmiechnął się w moim kierunku.
- Niedługo będziemy rodziną, Camilo, proszę..przemyśl przeprowadzkę tutaj. Chociaż na czas ciąży, możesz zająć pokój gościnny, albo po prostu pokój Lauren. - Clara ułożyła dłoń na moim ramieniu i uśmiechnęła się serdeczne, a Michael uniósł szklankę w geście zdrowia.
- Dokładnie. - Dodał.
- Ja..ja nie chcę się narzucać, naprawdę..- Wpuściłam głowę.
- Oh, kochanie! Nosisz pod swym sercem naszego wnuka! - kobieta usiadła na podłokietniku fotela na którym siedziałam.
- Nie powinnam.
- Ustalone, zostajesz. Chris pojedzie po Twoje rzeczy jutro z samego rana. Byłaś już u lekarza? - Uniosła brew.
- Nie..- Dotkęłam brzucha przez gruby materiał swetra.
- To czas najwyższy na pierwsze zdjęcie naszego wnuka! Jutro umowie Cię do mojej pani ginekolog, mam nadzieję, ze będę mogła Ci towarzyszyć? - Spojrzała na moją rękę, która leżała luźno na brzuchu.
- Oczywiście. -. Uśmiechnęłam się słabo.

____________________

🖤

Nie potrafisz mi się oprzeć | CAMRENWhere stories live. Discover now