♣️61 ~ Nie powinnaś żyć♣️

446 47 50
                                    

W Świątyni było trochę ponuro. Szłyśmy niepewnie, rozglądając się na boki, szukając wzrokiem Strażnika.
Cały czas pozostałyśmy na linii z Avengersami.

Obie byłyśmy już trochę znudzone tym szukaniem. Szukałyśmy już jakieś dobre 15 minut, a tego gościa, nigdzie nie było widać.

Nagle Yelena przystanęła. Jej oczy rozwarły się w przerażeniu.

- Pavlova - wyszeptała słabo.

Podbiegłam do niej i spojrzałam w miejsce, gdzie patrzyła.

No cóż.

Znalazłyśmy Strażnika.

A właściwie coś, co kiedyś było Strażnikiem.

Tylko kto, lub co, go tak urządził?

- Dziewczyny co się dzieje? Nie odzywacie się, wszystko w porządku?

O nie. Nie było w porządku. Zdecydowanie nie było w porządku.

Przed nami leżał miedziany hełm. Wokół niego leżały inne części zbroi, również zrobione z miedzi.

Spojrzałyśmy na siebie w niemym przerażeniu.

- C-co to jest? - zająknęła się Rosjanka, wskazując jakiś srebrny piasek, leżący koło miedzianych części.

- Nie mam pojęcia. Bruce, tu się dzieje coś złego, tu jest naprawdę źle.

- Poczekajcie, spokojnie. Co widzicie? To może być ważne, bo jeśli to-

W tym momencie nasze słuchawki wydały z siebie głośny pisk, a następnie się wyłączyły.

- O kurwa - jęknęłam.

Belova chwyciła za broń i zaczęła się rozglądać dookoła.

Usiłowałam włączyć słuchawkę z powrotem, jednak okazało się to być niemożliwe.

Nagle, usłyszałyśmy kroki.

- No my się już chyba znamy, prawda? - powiedział szepczący głos.

Zamarłam.

Nie.

To nie może być prawda.

To nie może być ona.

- Trochę się zmieniłaś, Pawłowska - dodał głos.

Tylko jedna osoba wymawiała tak moje nazwisko, moje polskie nazwisko.

- Liza - powiedziałam cicho.

- W rzeczy samej - odpowiedział mi głos.

Moja jedyna przyjaciółka z Red Roomu.

- Nie powinnaś żyć - powiedziałam - Sama widziałam twoją śmierć, to-

- Moim zdaniem, to ty nie powinnaś żyć.

Yelena bacznie obserwowała naszą konwersację.

- Co ty tu robisz? - zapytałam po chwili ciszy.

Wtem, przy nas pojawiła się olbrzymia postać, jaśniejąca srebrnym blaskiem. [Liza na sterydach 😔]

- Jestem tu po to samo co wy.

Przełknęłam ślinę. To nie był dobry znak.

- To ty zabiłaś Strażnika?

- Ja. Jestem z tego dumna. To kolejny dowód mojej siły.

To nie brzmiało jak podglądy Elizawiety. Ona nigdy nie chciała zabijać. To nie była ona.

- Dowód siły?! Co ty mówisz! Nie jesteś tą Lizą, którą znam, ona by nigdy czegoś takiego nie powiedziała!

- Fakt, nie jestem. Tobie też przydałaby się taka zmiana - dziewczyna ponuro się uśmiechnęła.

- Czy ciebie popierdoliło?! Co ci się stało, kto ci to zrobił?

- Rosjanie. Nie doceniłaś ich, Pawłowska. Powinnaś oddać się w ich ręce, tak jak ja.

- Ty się nie oddałaś w ich ręce, przecież ty zginęłaś!

- Oni są bohaterami, oni mnie uratowali - powiedziała robotycznie.

Nie wiem co oni jej zrobili, ale musiało to być olbrzymie pranie mózgu.

- Liza, nie. To właśnie przez nich wtedy się zastrzeliłaś, to przez nich było całe nasze cierpienie-

- Oni są bohaterami, oni mnie uratowali - powtórzyła - A teraz przepuść mnie, oni potrzebują tego Diamentu - odepchnęła mnie tak mocno, że zatoczyłam się na parę metrów.

- NIE POPYCHAJ JEJ! - wrzasnęła Yelena z dziwnym błyskiem w oczach.

Elizawieta powoli się odwróciła.

- Stawiasz opór. Muszę cię wyeliminować - powiedziała bez emocji, ruszając na blondynkę z jakąś dziwną dzidą.

Belova ledwo zdążyła uskoczyć, a ja pobiegłam w jej stronę. Podskoczyłam i zasłoniłam zielonooką własnym ciałem.

- NIE DOTYKAJ JEJ! - krzyknęłam wściekle, patrząc się prosto w kamienne oblicze mojej przyjaciółki z dzieciństwa.

Elizawieta znieruchomiała.

- Oj, głupiutka Y/n, nie wiesz co robisz, prawda? - zaszeptała.

- To samo mogę powiedzieć o tobie - wycedziłam.

- Och, Pawłowska, ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z twoich talentów. Masz wielki potencjał, jesteś dzieckiem z przepowiedni. Oni pomogą ci rozwinąć ten talent, zobaczysz, będziesz niezwyciężona, tak jak i ja - powiedziała z ponurym uśmiechem.

Zająknęłam się na chwilę.

- J-ja mam jakiś talent? Co to za przepowiednia? - zapytałam wpatrując się uważnie w górującą kobietę.

- Oczywiście, że masz. O, widzisz, masz kolejny dowód, że ludzie, z którymi pracujesz, nawet nie raczyli ci powiedzieć o twoim darze. Gdybyś pracowała z nami, to już dawno miałabyś go opanowanego i wyuczonego.

- Ale co to za dar? - spytałam.

- To, co masz na szyi.

Spojrzałam na nią zaskoczonym wzrokiem i wysunęłam spod kostiumu mój naszyjnik. Naszyjnik z klepsydrą.

- To zwykły naszyjnik, nic takiego.

- Nie. Ten piasek, który jest w środku tej klepsydry, jest tak zaklęty, aby tobie usługiwał.

- To znaczy, jakbym przez przypadek rozbiła tę klepsydrę, to zyskałabym nagle taką moc?

- Nie. Klepsydrę można otworzyć tylko i wyłącznie przez siłę umysłu.

Siłę umysłu?

Wpatrywałam się z coraz większym zaciekawieniem, aż do momentu, kiedy odwróciłam się do Belovy. Jej przerażona mina, zadziałała na mnie jak kubeł zimnej wody.

- Nie obchodzi mnie to - warknęłam - Daj nam zdobyć Diament, a rozstaniemy się w pokoju.

Brwi Lizy się gwałtownie zmarszczyły.

- Nie chcę żadnego pokoju. Wybieraj, albo idziesz ze mną, albo was zabiję.

Byłam pewna swojej odpowiedzi.

- Nigdzie z tobą nie idę. Nie zostanę zdrajczynią, tak jak ty! - krzyknęłam.

- Wobec tego, nie pozostawiasz mi nic innego, oprócz zdobycia Diamentu i wyeliminowania was - odrzekła sucho.

- Nie tak szybko - wtrąciła się blondynka - My się tak łatwo nie poddamy.


***

Dziękuję bardzo za ostatnią aktywność ❤️❤️❤️

Cholibka, sporo się dzieje ostatnio >:)

Jakieś teorie?

𝐉𝐄𝐒𝐓𝐄𝐌 𝐖 𝐍𝐈𝐄𝐁𝐈𝐄 || ʸᵉˡᵉⁿᵃ ᵇᵉˡᵒᵛᵃ ˣ ʳᵉᵃᵈᵉʳWhere stories live. Discover now