Chłopak i dziewczyna z sąsiedztwa.

486 31 23
                                    


,,Mam niewielu przyjaciół. Myślę, że jestem typem samotnika. Tyle tylko, że to była nudna samotność. Można też na to spojrzeć z innej strony, nie wiążąc się z nikim, oszczędzasz sobie w życiu cierpienia.''

Trudi Canavan ,,Nowicjuszka''

Tego ranka Aurora siedziała przy stole podpierając głowę na swojej ręce. Była przygnębiona, wczorajszego wieczora rozmawiała z Vanyą, o tym co zdarzyło się w urodziny. Siódemka była w szoku i powiedziała, że musi przetrawić te informacje. Blondynka rozumiała jej zachowanie, jednak liczyła na jakieś słowa wsparcia. Przez całą tę sytuację nie miała ochoty na jedzenie, jedynie smętnie gmerała widelcem w jajecznicy, którą dziś podał jej Oren. 

Jej szeroki rękaw osunął się ukazując drobne znamię w kształcie gwiazdki. Gdy była mała bardzo jej się ono podobało, lecz teraz było tylko znaczkiem na jej skórze. Jednak ciągle czuła na sobie uważny wzrok Pani Morelle. Dziewczyna popatrzyła na nią kiedy ta nie dyskretnie zerkała na jej przedramię.

-Od dawna masz tatuaż? - Aurora nie była zdziwiona tym pytaniem, znamię było zabarwienia lekkiego fioletu. Rzadko kiedy spotyka się takie rzeczy występujące naturalnie w przyrodzie.

-To znamię.  Nic szczególnego. Każdy w rodzinie coś takiego miał - jej monotonny głos bardzo niepokoił kobietę. Dziewczyna nigdy się tak nie zachowywała. Była przygnębiona i jakby bez życia. Cały czas przesiadywała w pokoju lub sali treningowej - Idę trochę poćwiczyć. Muszę zająć czymś myśli - fioletowooka wstała z zamiarem przebrania się w coś wygodniejszego niż spódnica i koszula z szerokimi rękawami. Zatrzymał ją głos Pani Morelle.

-Auroro co się dzieję? Od pewnego czasu jesteś nie swoja - głos kobiety był lekko zdenerwowany, traktowała dziewczynę jak swoją córkę, której nigdy nie miała. Martwiła się, że coś złego mogło jej się przytrafić.

-Po prostu czuję się trochę samotna. Ostatnio mój kontakt z Vanyą się pogorszył i jest mi z tym bardzo źle. Jednak chcę żeby wszystko sobie ułożyła w głowie. Nie chcę być natarczywa - tak to był jeden z powodów jej dziwnego zachowania, jednakże musiała go podać jako jedyny. Nikt nie miał prawa wiedzieć o tym co stało się 1 października. Nikt oprócz niej, Mendax'a i Vanyi.

-Pamiętasz Caleba? Przychodził tu gdy był młodszy. Wiesz mogłabyś się z nim spotkać. Jest od ciebie tylko o rok starszy. Teraz przeważnie siedzi sam, ponieważ złamał nogę na deskorolce i nie chodzi do szkoły. Jego dziewczyna odwiedza go po szkole ale brak mu towarzystwa przed południem.

-Świetnie, może odwiedzą go w najbliższym czasie. Mogłaby mi Pani wypisać ulubione słodycze Pani syna? - dziewczyna podała jej notatnik i długopis zabrany z blatu kuchennego.

-Tak, oczywiście. Ale po co? - kobieta zaczęła pisać, co rusz zerkając na blondynkę.

-Przecież nie pójdę tam z pustymi rękami. To by było niegrzeczne. Poza tym przytaczając słowa Orena ,,nic tak nie pomaga w czasie choroby jak ulubione słodycze''. - blondynka poszła w stronę wyjścia, na odchodne zajrzała jeszcze do salonu w którym Oren oglądał telewizję - Oren jadę z tobą jutro do Bostonu - weszła na piętro by nakarmić Cygnusa, a potem poćwiczyć.


Vanya leżała na swoim łóżku i myślała nad sytuacją z której zwierzyła jej się Aurora. Sprawa była delikatna i nie wiedziała co ma powiedzieć siostrze. Najchętniej powiedziałaby o wszystkim ojcu, ale wiedziała, że Edevane nigdy by jej tego nie wybaczyła. Im dłużej będzie odkładać tę rozmowę tym bardziej skrzywdzi przyjaciółkę.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon