0.06. Pogrzebana prawda.

558 31 24
                                    

,,Siostry mogą się z sobą nie zgadzać, mogą się kłócić, mogą być z innych światów, ale są z sobą nierozerwalnie związane w sposób, którego same nigdy nie zrozumieją.''

Harlan Coben ,,Mistyfikacja''

Vanya wróciła cała i zdrowa, po prawie tygodniu nieobecności. Można by powiedzieć, że idealnie na pogrzeb. Prawię wszyscy stali pod parasolami na dziedzińcu i patrzyli na trumnę z lakierowanego drewna dębowego, która stała pod czarnym pawilonem. Na wieku w górnej części było zdjęcie dziewczynki otoczone rzeźbionymi kwiatowymi ornamentami. Padał ulewny deszcz tworzący na dziedzińcu sporej wielkości kałuże. Całe rodzeństwo musiało zamienić swoje odświętne buty na kolorowe kalosze, które niekoniecznie pasowały do podniosłości całej sytuacji.

-Wasz ojciec jest gotowy, aby wygłosić mowę pożegnalną. - Pogo, który stał wraz z nimi i Grace, ustąpił miejsca ich ojcu. Kobieta ubrana w czarną suknię i czarny kapelusik z siateczką przykrywającą jej oczy, odsunęła się w bok, aby nie naruszać przestrzeni osobistej Pana Hargreevesa. Mimo że ludzie niewiedzący o tym, że jest androidem i odwiedzający od czasu do czasu Akademię, uważali ją za żonę Reginalda, lecz tak nie było. Nie było między nimi żadnej zażyłości.

-Rozwaga i godne długie życie zawsze idą ze sobą w parze. Numer Osiem zatraciła się w młodych nierozważnych myślach, opuszczając bezpieczne mury Akademii. Nie rozwagę przypłaciła życiem. Jednak pamiętajcie, że to nie koniec. Dla należycie uporządkowanego umysłu śmierć jest tylko początkiem nowej, wielkiej przygody. - powiedział Hargreeves, patrząc przed siebie. Nie miał ochoty patrzeć na zapłakane twarze dzieci, które co chwilę na niego zerkały. - Możecie wrócić do domu.

Dzieci nie ruszyły się jednak. Patrzyły tylko jak ich ojciec, Grace i Pogo odchodzą w stronę drzwi. Wynajęci przez ojca ludzie opuścili trumnę do grobu. Jeden z nich podniósł półmisek z ziemią, który do tej pory stał na podwyższeniu przy trumnie i nie wiedział, co ma z nim zrobić. Zazwyczaj to głowa rodziny sypała pierwsza, a następnie reszta pogrzebników. Ich ojciec jednak zignorował tradycję.

Blondynka popatrzyła na swoje rodzeństwo i widziała, że nie mają pojęcia co teraz zrobić. Fioletowooka wzięła głęboki wdech i podeszła do mężczyzny. Zabrała garstkę ziemi i wrzuciła ją do grobu. Popatrzyła wyczekująco na swoje rodzeństwo, po chwili każde z nich podchodziło i wrzucał po następnej garstce.

Wszyscy oddalili się od wgłębienia w ziemi, a pracownicy zaczęli zasypywać grób. Mieli wyrzuty do ojca, że nie był tam teraz z nimi. Vanya patrzyła na miejsce spoczynku Flory, czuła, że coś jest nie tak i nie chodziło jej o pogrzeb. Czuła się pusta, jakby przez ten tydzień została czegoś pozbawiona. Ojciec powiedział jej, że była ciężko chora. Podobna miała szaloną gorączkę i spała praktycznie przez cały czas. Nie wyjaśnił jej za to, na co chorowała.

Deszcz nasilił się, więc postanowili wrócić do środka. Była godzina dwunasta trzydzieści co znaczyło, że za pół godziny miał być obiad. Wszyscy siedzieli przy stole i czekali. Wyjątkowo dziś pasowała im zasada, aby nie rozmawiać przy stole. Wstali kiedy do jadalni wszedł Pogo wraz z Grace, która wiozła ich obiad na srebrnym metalowym wózku.

-Wasz ojciec nie będzie wam towarzyszył podczas posiłku. Możecie usiąść. - powiedział i wyszedł. Grace zaczęła układać talerze i półmiski z jedzeniem. Życzyła im smacznego i wyszła z pomieszczenia. Większość tylko grzebała widelcami w talerzu, zamiast jeść. Aurora nie miała ochoty na żadną z tych rzeczy, wręcz przeciwnie. Poszła do łazienki i zwymiotowała swoim śniadaniem. Robiła to co jakiś od śmierci matki. Jej organizm nie trawił niektórych posiłków, tak jak powinien, dlatego miała poważne problemy żołądkowe. Nie chciała jednak kłopotać tym taty ani nikogo innego. 

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesWhere stories live. Discover now