Dawne przyjaźnie i nowe konflikty.

194 16 3
                                    

,,Czasami płaczesz, mimo, że ktoś, kogo kochałaś, odszedł dawno temu.''

Alice Sebold ,,Nostalgia anioła''

Poranek dwa dni po wystąpieniu w ratuszu był nadzwyczaj spokojny. Aurora siedziała u szczytu stołu pijąc swoją świeżo przygotowaną herbatę Earl Gray z mlekiem. Jej włosy były podpięte srebrnymi spinkami z lewej strony. Miała na sobie zieloną sukienkę z krótkim rękawem która posiadała trójkątny dekolt i sięgała jej do połowy uda. Jej talię podkreślał biały pasek. Do sukienki zostały dopasowane buty na obcasie z paskiem wokół kostki, były tego samego koloru co strój. W uszach miała założone srebrne szmaragdowe kolczyki.

Po jej lewej stronie siedziała Vanya nadal ubrana w swoją nową różową piżamę we wzór kotów. Jej włosy były roztrzepane, a głowa byłą podparta na nadgarstku. Dziewczyna ciągle ziewała i leniwie żuła jeden z plasterków bekonu które zostały dołączony do jajecznicy którą miała na śniadanie. Brunetka była taka zaspana, że nawet nie zwróciła uwagi na to gdy podczas picia soku pomarańczowego wylała na siebie połowę zawartości szklanki.

Blondynka spojrzała na nią zdegustowana. Jak można być aż tak zaspanym? Blondynka wzięła kolejny gryz swojego ulubionej śniadaniowej przekąski. Cronut był jej skrywaną słabostką której nie mogła się oprzeć. Dzieliła miłość do tej przekąski z Klausem z którym często wymykała się po nią do miasta. Nadal bawiło ją to co powiedział chłopak o tej słodkości gdy pierwszy raz jej spróbował. Gdyby croissant i donut mogły się bzyknąć, i zaliczyły wpadkę ich dzieckiem byłby cronut. Fioletowooka zaśmiała się pod nosem na wspomnienie wywodu na temat doskonałości cronuta, wypowiedzianego tamtego dnia gdy pierwszy raz się wymknęli. Numer Cztery twierdził wtedy, że gdyby nie dragi jego uzależnieniem byłby cronut. Śmieszyło ją to za każdym razem. Nagle drzwi się otworzyły się, a przez nie wszedł Thomas z kilkoma pracownikami niosącymi ciężkie wielkie kosze wiklinowe.

-Co się dzieje? - Aurora wstała od stołu i podeszła do grupki osób. Wśród nich stała dziewczyna w jej wieku która odwróciła głowę w stronę okna. Miała delikatnie opaloną skórę, a jej ciemne lekko falowane włosy sięgały jej do ramienia. Jej piękne wielkie niebieskie oczy odbijały widok zza okna. Miała na sobie typowy kobiecy pracowniczy liliowy uniform, składający się z koszuli i spódnicy. Na nogach miała założone czarne trampki. Jej twarz była zamyślona.

-Któryś twój sekretny adorator dowiedział się, że przepadasz za truskawkami - każde truskawki w koszach różniły się odrobinę kolorami. Jej wzrok jednak przykuły białe owoce z czerwonymi pestkami. Były to białe truskawki hodowane w Japonii*. Największą ich zagadką było to, że smakują jak ananas. Pomijając już fakt, że blondynka je wprost uwielbiała, ktoś musiał się naprawdę natrudzić i wykosztować aby je sprowadzić. Zerknęła również na  truskawki z których każda była zapakowana w osobne opakowanie. Dziewczynie natychmiast przyszły do głowy najdroższe Japońskie owoce tego typu hodowane w Narze. Były to truskawki odmiany Kotoka i kosztowały dwadzieścia dwa dolary za sztukę.

-Czy jest jakaś karteczka? - Edevane wzięła jedno z dorodnych owoców i wbiła w nie swoje śnieżnobiałe zęby. Thomas przez chwilę zastanawiał się czy jej nie powstrzymać. To mogło być dla niej niezwykle niebezpieczne. Co jeśli owoce byłyby zatrute? Z pewnością znalazłaby się spora grupa osób czyhających na życie jedynej dziedziczki srebrnego imperium. Aurora jednak nie musiała się tym ani trochę martwić. Dzięki Przegotowywaniu żadna ziemska trucizna nie mogła jej zaszkodzić, jej rany goiły się szybciej i jej ciało było mniej podatne na uszkodzenia. 

-Oczywiście. Najlepsze owoce dla najpiękniejszej z pięknych - fioletowooka wyciągnęła rękę, a jej dziadek podał jej średniej wielkości bilecik. Piętnastolatka przeleciała wzrokiem po zdaniu napisanym eleganckim zamaszystym pismem. Nie skojarzyła tego sposobu pisania z nikim kogo zna. Wypatrzyła w nim jednak dość widoczny znak charakterystyczny powtarzający się przy jednej literce za każdym razem. Mianowicie literka N była z obu stron zakończona zgrabnym zawijaskiem.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesWhere stories live. Discover now