Prawda w obliczu gwiazd.

321 23 3
                                    

,,Szukamy miłości, wydaje nam się, że ją znaleźliśmy, a później znów spadamy w dół. I to z wysoka. Lepiej czasem spaść, niż nigdy się nie unieść? Robisz ze swojego życia Drogę krzyżową.''

Lolita Pille ,,Hell"

Aurora szła radośnie korytarzem w stronę pokoju Five'a. Chciała aby pierwszy się dowiedział o tym, że zajęła stanowisko Luthera. Liczyła na jego wsparcie w tej nowej sytuacji. Tymczasem w pokoju bruneta zebrała się cała piątka chłopców i gadali o zmianach jakie czekają Akademię. Diego zdążył już się podzielić rewelacją, jakoby to właśnie Edevane miała zostać nową liderką. Blondynka stanęła przed jego drzwiami z zamiarem zapukania jednak usłyszała z pomieszczenia odgłosy rozmowy. Wiedziała, że nie powinna tego robić ale delikatnie przystawiła ucho do ciemnego drewna słuchając toczonej w pokoju konwersacji. 

-Mówię wam ojciec ją wezwał i to ona zajmie twoje miejsce Luther - blondynka słyszała podekscytowany głos Diego który opowiadał o sytuacji z gabinetu. Ojciec miał to ogłosić dopiero po obiedzie jednak latynos go uprzedził. Edevane dziwił ton bruneta. Sądziła, że przyjmie to znacznie gorzej. Oczekiwała krzyków i wyzwisk bo przecież tak jakby go wygryzała ze stanowiska.

-To nie fair. Dlaczego ona? Od kiedy jest w Akademii dostaje wszystko czego chce - Luther nie był zbyt pocieszony faktem, że zastąpi go jakaś dziewczyna. Nie to żeby uniżał płci przeciwnej, po prostu sądził, że się nie nadają do dowodzenia. Nie wiedział co było gorsze, to żeby zastąpił go Diego czy to, że zrobi to Aurora. 

-Wiesz trochę jest w tym prawdy. W końcu już na samym początku upolowała naszego braciszka. Five to twarda sztuka, a ona zdobyła go już pierwszego dnia - Klaus szturchnął Five'a łokciem przez co ten o mało co nie spadł z łóżka. Zielonooki natychmiastowo mu oddał tym samym spychając go z posłania wprost na Bena który niezainteresowany rozmową czytał książkę siedząc na podłodze.  

-Po pierwsze nie mów o mnie jakby mnie nie było w pokoju i po drugie odwal się - na twarzy Five'a pojawił się grymas, nie lubił  gdy inni rozmawiali o ich związku. Denerwowało go, że mówią o nich w tak prześmiewczy sposób. Już rozumiał co czuł Luther kiedy naśmiewali się z niego i Allison. Jednak różnica była między tymi związkami zasadnicza. Allison i Luther wychowywali się razem jako rodzeństwo, za to Five i Aurora nie mieszkali w jednym domu dłużej niż trzy miesiące i nawet nie dzieli nazwiska.

-Klaus daj mu spokój. Nasz mały Five się zakochał - ze strony Diego dobiegł głośny śmiech do którego zaraz dołączył ten Klausa i Luthera. Fioletowooka uświadomiła sobie, że w pomieszczeniu znajdują się sami chłopcy. Chciała już odejść, ale następne zdanie wypowiedziane przez Luthera.

-Owinęła sobie ciebie wokół palca. Gdzie ten wredny Five sprzed dwóch miesięcy co? Nie poznaje cię. Szczerze to zrobił się z ciebie niezły pantoflarz - Numer Pięć miał dość. Tracił całkowicie kontrolę. Słowa które wypowiedział Luther otwarcie z niego kpiły. To zawsze on był tym który dogryza, a teraz czuł się osaczony. Nie wiedział, że jego dziewczyna stoi za drzwiami i przysłuchuje się ich rozmowie dlatego bez zastanowienia wypowiedział słowa które znów złamią dziewczynę. Człowiek może znieść dużo, ale czy aby aż tyle. Czy aby na pewno to złamanie nie będzie tym ostatecznym którego nie da się udźwignąć?

-Pomyślałeś może, że jestem z nią bo chce ja przelecieć. Nie znacie jej. Tak naprawdę jest brudną szmatą. Ona jest właśnie tym typem dziewczyny. Daje jej góra tydzień zanim wskoczy mi do łóżka, a potem nareszcie będę miał spokój - słowa płynęły tak szybkim tempem, że reszta słuchaczy ledwo nadążała za rozmówcą. Nie wierzyli w to co przed chwilą usłyszeli. Five sam nie wierzył jakie kłamstwo powiedział pod wpływem emocji. W pokoju panowała głucha cisza przerywana jedynie tykaniem zegara powieszonego na ścianie.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesWhere stories live. Discover now