0.07. Początki i końce.

504 28 28
  • इन्हें समर्पित: k4rolinaa_
                                    

,,Każde zakończenie stanowi początek czegoś nowego.''

 Libba Bray ,,Mroczny sekret''

Dwie następne noce dziewczyna spędziła w pensjonacie. Nie chciała wracać do Akademii, bała się reakcji rodzeństwa. Miała się przeprowadzić w inne miejsce. Jej ojciec załatwiał sprawy związane z domem i z pracownikami. Większość jej rzeczy podobno już tam była. Tego dnia miał po nią przyjechać kierowca i odwieźć ją na lotnisko. 

Kiedy tylko dwa dni wcześniej dotarła do pensjonatu, napisała listy do Vanyi i Five'a. Prosiła ojca, aby przekazał im jej wiadomości. Wiedziała, że brunetka wszystko jej wybaczy nawet to, że nie przyszła pożegnać się osobiście. Bardziej obawiała się reakcji zielonookiego. Mimo że wszystko tłumaczyła w liście, bała się, że chłopak nie będzie chciał ją znać. 

Ojciec obiecał, że jeśli tylko będą chcieli odpowiedzieć na listy siostry, to on przekaże jej ich wiadomości. Nie sądziła jednak, że na jedną z nich będzie musiała czekać tak długo. Lata te będą usłane bólem i smutkiem, a przede wszystkim niepewnością i tęsknotą. Tęsknotą za tym co nigdy nie było jej. A może było, chociaż ani on, ani ona jeszcze tego do końca nie zrozumieli?

✧✧✧✧✧ 

Five leżał w łóżku pod kołdrą. Nie wychodził z sypialni nawet na posiłki. Ojciec nie zwracał mu uwagi, ponieważ był zajęty czymś innym. Kiedy tata dał mu list od Aurory, wiedział, że dziewczyna już nie wróci. Wiedział co będzie w tym liście, przeprosiny, wyjaśnienia i na końcu pożegnanie. Nie chciał się żegnać ze swoją przyjaciółką, a może z kimś więcej...

Uwielbiał ją, kochał ich wyjścia na dach, cieszyły go ich wspólne rozmowy. Nie mógł oderwać oczu od jej fioletowego spojrzenia. Lubił kiedy całowała go w policzek. Lecz tego już nie ma, jej już nie ma. Odeszła i nie wiadomo czy wróci. Jego Aurora go zostawiła. Znów był sam.

Brunet podszedł do biurka, na którym był list, ale nie otworzył go. Zamiast tego wrzucił go do dolnej szuflady biurka, nigdy tam nie zaglądał i tam było miejsce listu. Gdyby jej zależało, pożegnałaby się osobiście. Jeśli jego najlepsza przyjaciółka potraktowała go, jakby nic dla niej nie znaczył, to nie chciał się już z nikim przyjaźnić. Nie pojmował tego, co czuje. A tak naprawdę miał pierwszy raz złamane serce, podobnie zresztą jak Aurora.

Postanowił się ogarnąć, za chwilę miał być obiad. Uczesał się i założył jak zawsze mundurek. Wyszedł z pokoju i skierował swoje kroki w kierunku jadalni. Po drodze spotkał Klausa i Allison, którzy bezskutecznie próbowali nawiązać z nim rozmowę. Wszyscy martwili się o brata, który odciął się od nich tak nagle.

-Five wiemy, że po zniknięciu Aurory jest ci ciężko, ale... - Mulatka złapała jego dłoń, ale brunet natychmiast ją wyrwał. Dziewczyna speszona jego zachowaniem nawet nie dokończyła zdania. Vanya nie miała zbyt dobrego kontaktu z rodzeństwem, ale powiedziała im dokładnie, co łączyło jego i blondynkę. Chcieli mu tylko pomóc. Nie wiedzieli jednak, że chłopak nie chciał ich pomocy.

-Wiesz co Allison? Odwal się i pilnuj własnego nosa. - teleportował się, a ich miny można uznać za bezcenne. Five zazwyczaj był nieprzyjemny, ale nigdy aż tak. Krążyło im po głowie tylko jedno pytanie. Od kiedy Numer Pięć był takim chamem?

✧✧✧✧✧

Aurora płakała cały lot prywatnym samolotem ojca. Przed wejściem dostała list zwrotny. Jedynie od Vanyi, Five jej nie odpisał. Obiecała mu kilka dni temu, że się pożegna, ale on tego nie docenił. Numer Siedem pisała, że od dwóch dni nie wychodził z pokoju, co znaczy pewnie, że był na nią zły. To łamało jej serce.

Lux stellarum nostrarum | Five Hargreevesजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें