0.03. Zieleń jego oczu.

896 40 8
                                    

,,(...) miał w sobie to coś, odrobinę powagi, jakiś magnetyzm, chemię przystającą jak ulał do mojego nastroju.''

Sylvia Plath ,,Dzienniki 1950-1962''

Cala grupa dzieci, Grace i Reginald zmierzali w stronę pokoju nowego członka Akademii Umbrella. Na piętrze znajdował się tylko pokój Flory, łazienka i od teraz również pokój Aurory. Reszta pomieszczeń była zakurzona i pusta. Cała pozostała siódemka mieszkała na piętrze poniżej. Reginald wyjął z kieszeni srebrny klucz i włożył go do zamka. Zamek szczęknął i po chwili drzwi stanęły przed nimi otworem.

Pokój blondynki był znacznie większy niż pokój Allison, dotychczas przez nich uważany za największy pokój z nich wszystkich. Aurora została wpuszczona do sypialni jako pierwsza. Dziewczynie zaparło dech. Pomieszczenie było odwzorowaniem jej pokoju z dworu Silverhill. Różnicą było tylko umiejscowienie okna i niektóre dodatki.

Pokój był urządzony w ciemnych barwach. W centralnym miejscu sypialni znajdowało się wielki łóżko ze srebrną ramą. Wezgłowie było obite czarnym welurem. Podeszła powoli do posłania i dotknęła pościeli. Pod palcami wyczuła delikatną satynę, a po chwili miękkość narzuty zarzuconej na łoże. Na łóżku było mnóstwo poduszek również oprawionych w satynę.

Blisko posłania stała ciężka szafa z czarnymi lustrami tak jak wcześniejszy obiekt została wykończona srebrnymi elementami. Powoli otworzyła jej drzwiczki i ujrzała, że najwidoczniej została już rozpakowana. Dziewczyna spojrzała z pytaniem na ojca.

-Kiedy jedliśmy śniadanie i poznawałaś swoje rodzeństwo, Grace cię rozpakowała. Wszystkie kufry, oprócz tego z biżuterią zostały wyniesione na strych. - odrzekł Reginald, a Aurora powoli pokiwała głową. Pomimo że to bardzo miłe nie chciała, żeby mama jej usługiwała. Nie miała dwóch lewych rąk jak zazwyczaj myśli się o dzieciach z takich rodzin. Ona była ich przeciwieństwem. Uwielbiała sadzić kwiaty i piec ciastka. Nie bała się ubrudzić. Jednak nie chciała wyjść na niewdzięcznice, dlatego milczała.

Przy szafie stała sporej wielkości toaletka również w kolorach czerni. Blat był wykonany z czarnego marmuru. Lustra były oprawione w czarne ramy. Jedno było przymocowane do korpusu, a dwa pozostałe były przyczepione do głównego lustra. Przed meblem stał skórzany fotel z niskim oparciem. Przy boku toaletki stał kuferek z biżuterią.

Z drugiej stronie łóżka stała komoda i regał wypełniony książkami. Były gównie o tematyce astronomii. Niektóre z książek i kronik dotyczyły jej rodziny i były napisane przez jej przodków. Jej rodzina lubowała się w pięknie i sztuce. Całe Silverhill było wypełnione dziełami sztuki. Na balach i na święta zawsze panował gwar, śpiew i taniec.

Na podłodze z ciemnego drewna leżał puchaty biały dywan. Na ścianie przy drzwiach stał biały szezlong, a nad nim wisiał wielki obraz jej i jej babci. Elizabeth Edevane trzymała małą blond dziewczynkę na rękach. Jej babcia miała spiętego wystawnego koka i wpięte zdobne spinki. Ubrana była w biało-zieloną suknię w kwiatowe wzory, a na szyi miała naszyjnik ze szmaragdami. Młoda Edevane była ubrana w żółtą sukienkę z takimi samymi wzorami jak jej babcia. Jej blond włosy były puszczone wolno i udekorowane złotą opaską. Na szyi miała drobne perełki. Na dole ramy był podpis mówiący, z jakiej okazji został wykonany obraz. ,, Bal Zimowego Przesilenia, 21.12.1992 r.''. Dziewczyna odwróciła głowę od obrazu. Nie chciała patrzeć na swoją babcię. Nie po tym co się stało.

Po chwili spojrzała na swoją rodzinę, widziała podekscytowanie i zazdrość w oczach rodzeństwa. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Ten pokój wyglądał, jakby znowu mieszkała w Laketown. Skąd ojciec wiedział, jak wygląda jej pokój, nigdy w nim przecież nie był. Czy to znowu była jej babcia?

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz