Duma i Radość.

361 27 8
                                    

,,Ten, kto wraca, jest zawsze kimś innym niż ten, który odszedł.''

Leena Krohn ,,Pelikan. Opowieść z miasta''

Noc dwudziestego piątego czerwca była ciepła i bezchmurna. Five leżał w swoim łóżku myśląc o minionym dniu. Ojciec wyjechał poprzedniego dnia do Bostonu więc nie mieli zbyt ciężkiego treningu, ponieważ prowadziła go Grace. Wykonywali jedynie ćwiczenia siłowe i rozciągające. Była już druga w nocy, a on kompletnie nie mógł spać. Czuł, że nie powinien jeszcze spać i choć sam nie wiedział dlaczego. 

Nagle usłyszał trzask drzwi, nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie dochodził z piętra na którym dziewięć lat nikt nie mieszkał. Wyszedł z pod kołdry i założył swoje granatowe kapcie które idealnie pasowały do jego błękitnej piżamy z znaczkiem parasolki. Zaświecił jedną z lamp stojących na stoliku nocnym. Ciepłe światło rozlało się po pokoju rażąc swoim blaskiem. Przeciągnął swoje zastałe mięśnie i wykonał skok przestrzenny. 

Ku jego zdziwieniu lampy na całym korytarzu były zaświecone. Wiedział, że to nie mama ponieważ ona przez całą noc miała się ładować, ani nie był to Pogo ponieważ on nie zapuszcza się za często na wyższe piętra domu. Szedł ostrożnie patrząc na szpary pod drzwiami i zerkał w którym z pokoi świeci się światło. Doszedł pod drzwi pokoju Aurory i przekręcił srebrną zdobną gałkę. Zamek który był zamknięty przez te lata ustąpił.

W sypialni stały trzy kufry z czego dwa większe były otwarte. W kącie na miejscu szezlonga stał duży niski stolik na którym stał ogromny domek dla lalek który chłopak widział jakiś czas temu w Mistydale. Domyślał się, że blondynka dopięła swego i wróciła do Kanady. Usiadł na jej łóżku i oczekiwał powrotu Edevane do pokoju. Rozglądał się za Cygnusem, ukochanym kotem dziewczyny który był jej nieodłącznym towarzyszem. Wiedział, że ojciec był surowy, ale raczej nie zabrałby jej zwierzątka. Może mógłby to zrobić im, ale fioletowooka była jego ulubienicą.

Piętnastolatka wracała z łazienki po wzięciu długiej kąpieli. Jej lot się trochę opóźnił przez niedyspozycje jednego z pilotów. Miała na sobie czarny top, krótkie tego samego koloru spodenki oraz królicze kapcie w kolorze białym z uszkami i pomponami imitującymi ogonki. Jej włosy były delikatnie mokre od pary wodnej gnieżdżącej się w łazience. Dostrzegła, że drzwi jej pokoju są uchylone dlatego przyśpieszyła kroku.

Na jej łóżku dostrzegła zielonookiego chłopaka. Nie spodziewała się tu nikogo o tej porze. Stanęła jak wryta skanując dokładnie ciało chłopaka swoim wzrokiem. Mimowolnie jej policzki zrobiły się czerwone kiedy zobaczyła jak górna część piżamy opina jego klatkę piersiową. Nagle poczuła się skrępowana, jej ubranie nocne było dość krótkie, nie zakrywało za dużo i z tym blondynka nie czuła się dobrze. Chciała szybko zakryć się swoim satynowym czarnym szlafrokiem który leżał na oparciu fotela przy toaletce, ale zmierzając tam potknęła się o jedną z par swoich szpilek. Przeklęła siarczyście podpierając się o otwarte wieko kufra i patrząc żałośnie na chłopaka który wręcz umierał ze śmiechu. 

-To nie jest śmieszne, mogłam się przewrócić - fioletowooka udawała naburmuszoną, ale kiedy usłyszała ponowny wybuch śmiechu ze strony chłopaka również nie potrafiła zachować powagi. Tak bardzo jej go brakowało. Nie widzieli się prawie cztery tygodnie. Edevane odwoływała ich spotkania z powodu wydarzeń które miały miejsce w ostaniem czasie. A teraz czuła w końcu, że  była tam gdzie jest jej pisane być.

-Tęskniłem - Five podszedł do niej i złapał ją w tali. Chłopak schylił się i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Aurora położyła swoją dłoń na jego karku, co wywołało dreszcz u Numeru Pięć. Jej miękkie malinowe usta oddawały jego pocałunki, które z czasem stawały się coraz bardziej namiętne. Fioletowooka choć niechętnie odsunęła go od siebie. Musiała się na jutro wyspać aby świetnie wyglądać na porannym posiłku, a były już naprawdę późno.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesWhere stories live. Discover now