,,Rodzina to nie krew. To ludzie, którzy się kochają. Ludzie, którzy cię wpierają.''
Cassandra Clare ,,Miasto niebiańskiego ognia''
Dziewczynka stanęła w obszernym holu, na którego środku stał okrągły stolik z ciemnego drewna. Wystrój wnętrza bardzo podobał się małej blondynce, dostrzegała w nim elementy, które posiadała też jej rodzinna rezydencja, Silverhill.
Była pora śniadaniowa kiedy przybyli do Akademii. Podróż była długa i męcząca, lecz również przydatna. Reginald i Aurora dużo rozmawiali o mocach fioletowookiej, jej nowym rodzeństwie oraz o jej babci, która była przyjaciółką Hargreevesa.
Przy stole stało już całe rodzeństwo, oczekując na swojego ojca. Wiedzieli, że ma powrócić z ważnego wyjazdu, dlatego zachowywali się tak, jak przystało na dobrze wychowane dzieci. Wszyscy byli ubrani w schludne mundurki z emblematem Akademii. Przy stole zostały już tylko dwa miejsca. Jedno u szczytu stołu, które należało do Reginalda oraz miejsce po jego prawej stronie, które od dzisiaj należało do Aurory.
Mężczyzna i jego nowa córka podeszli do stołu i stanęli przed swymi krzesłami. Przy stole kręciła się kobieta z blond włosami w niebieskiej sukience i w białym fartuszku. Była naprawdę piękna. Dziewczyna czuła na sobie wzrok swojego nowego rodzeństwa. Sądziła, że ojciec ją najpierw przedstawi, jednak on milczał. Edevane spojrzała na niego z pytaniem, jednak on odwrócił jedynie głowę w jej stronę.
-Po śniadaniu. - odrzekł stanowczo i popatrzył na resztę swoich podopiecznych. Wszyscy patrzyli na starszego mężczyznę oraz fioletowooką. - Siadajcie. - powiedział donośnym głosem i wszyscy włącznie z Aurorą usiedli na swoich miejscach. Na śniadanie były naleśniki z syropem klonowym i owocami leśnymi. Blondynka nie wiedziała, czy to przypadek, czy zamierzone działanie, lecz to było jej ulubione danie, które często spożywała na śniadania kiedy mieszkała jeszcze w Laketown. Rozłożyła serwetkę na kolanach i rozpoczęła spożywać posiłek.
W pomieszczeniu było słychać tylko dźwięki sztućców, którymi mieszkańcy jedli naleśniki. Aurorze nie przeszkadzała cisza, była do niej przyzwyczajona. Od dwóch lat jadała posiłki sama, więc miłą odmianą było jedzenie ich w tak szerokim gronie.
Edevane rozejrzała się po pomieszczeniu. Przy stole było dziesięć krzeseł. Naprzeciwko niej siedziała dziewczyna z wręcz białymi włosami, które sięgały jej do ramion i kręciły się lekko na końcach. Miała podobnie jak blondynka czarną opaskę na głowie. Jej oczy błyszczały i miały odcień wręcz jaskrawej zieleni. Na nosie miała sporo piegów, a jej usta były malinowe. Białowłosa zauważyła, że jest obserwowana, uśmiechnęła się do niej, co uwydatniło dołeczek w jej lewym policzku. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i spojrzała w bok.
Po jej lewej siedział blondyn z niebieskimi oczami. Ubrany był jak wszyscy w mundurek. Jego włosy były zaczesane w schludną fryzurę. Co chwilę zerkał na nią z ukosa, dziewczyna, idąc za ciosem, uśmiechnęła się również do niego, jednak on w przeciwieństwie do zielonookiej nie uśmiechał się do niej. Posłał jej grymas, jakby zrobiła mu niesamowitą przykrość. Miała nadzieje, że wytłumaczą sobie wszystko i mimo wszystko zostaną przyjaciółmi.
Kiedy sięgała po następny kęs, okazało się, że zjadła już całą swoją porcję. Spojrzała na talerz swój, swojego ojca i na końcu białowłosej. Wszystkie trzy talerze stały teraz puste i znajdowały się na nich tylko plamy po syropie klonowym. Reginald patrzył wyczekująco na resztę, która kończyła śniadanie. Po chwili wstał i podszedł do Aurory. Położył rękę na jej ramieniu, a ona również po chwili wstała. Mężczyzna pokierował wzrok w stronę reszty swoich dzieci.
-Za mną do salonu. Natychmiast. Musicie kogoś poznać. - rzekł i odszedł w stronę salonu wraz z panną Edevane. Po chwili można było usłyszeć szuranie krzeseł oraz kroki zmierzające do salonu.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Lux stellarum nostrarum | Five Hargreeves
Fanfic,,Któregoś dnia spotkasz kogoś wyjątkowego, kogoś, kto rzuci cię na kolana jednym uśmiechem. Kogoś, kto zniewoli twoją duszę jednym spojrzeniem pięknych oczu. Nagle kula ziemska przechyli się na swojej osi i wskaże właśnie na nią. I będziesz wiedzia...