0.02. Niezwykle zwyczajna rodzina.

916 46 10
                                    

,,Rodzina to nie krew. To ludzie, którzy się kochają. Ludzie, którzy cię wpierają.''

 Cassandra Clare  ,,Miasto niebiańskiego ognia''

Dziewczynka stanęła w obszernym holu, na którego środku stał okrągły stolik z ciemnego drewna. Wystrój wnętrza bardzo podobał się małej blondynce, dostrzegała w nim elementy, które posiadała też jej rodzinna rezydencja, Silverhill.

Była pora śniadaniowa kiedy przybyli do Akademii. Podróż była długa i męcząca, lecz również przydatna. Reginald i Aurora dużo rozmawiali o mocach fioletowookiej, jej nowym rodzeństwie oraz o jej babci, która była przyjaciółką Hargreevesa.

Przy stole stało już całe rodzeństwo, oczekując na swojego ojca. Wiedzieli, że ma powrócić z ważnego wyjazdu, dlatego zachowywali się tak, jak przystało na dobrze wychowane dzieci. Wszyscy byli ubrani w schludne mundurki z emblematem Akademii. Przy stole zostały już tylko dwa miejsca. Jedno u szczytu stołu, które należało do Reginalda oraz miejsce po jego prawej stronie, które od dzisiaj należało do Aurory.

Mężczyzna i jego nowa córka podeszli do stołu i stanęli przed swymi krzesłami. Przy stole kręciła się kobieta z blond włosami w niebieskiej sukience i w białym fartuszku. Była naprawdę piękna. Dziewczyna czuła na sobie wzrok swojego nowego rodzeństwa. Sądziła, że ojciec ją najpierw przedstawi, jednak on milczał. Edevane spojrzała na niego z pytaniem, jednak on odwrócił jedynie głowę w jej stronę.

-Po śniadaniu. - odrzekł stanowczo i popatrzył na resztę swoich podopiecznych. Wszyscy patrzyli na starszego mężczyznę oraz fioletowooką. - Siadajcie. - powiedział donośnym głosem i wszyscy włącznie z Aurorą usiedli na swoich miejscach. Na śniadanie były naleśniki z syropem klonowym i owocami leśnymi. Blondynka nie wiedziała, czy to przypadek, czy zamierzone działanie, lecz to było jej ulubione danie, które często spożywała na śniadania kiedy mieszkała jeszcze w Laketown. Rozłożyła serwetkę na kolanach i rozpoczęła spożywać posiłek.

W pomieszczeniu było słychać tylko dźwięki sztućców, którymi mieszkańcy jedli naleśniki. Aurorze nie przeszkadzała cisza, była do niej przyzwyczajona. Od dwóch lat jadała posiłki sama, więc miłą odmianą było jedzenie ich w tak szerokim gronie.

Edevane rozejrzała się po pomieszczeniu. Przy stole było dziesięć krzeseł. Naprzeciwko niej siedziała dziewczyna z wręcz białymi włosami, które sięgały jej do ramion i kręciły się lekko na końcach. Miała podobnie jak blondynka czarną opaskę na głowie. Jej oczy błyszczały i miały odcień wręcz jaskrawej zieleni. Na nosie miała sporo piegów, a jej usta były malinowe. Białowłosa zauważyła, że jest obserwowana, uśmiechnęła się do niej, co uwydatniło dołeczek w jej lewym policzku. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i spojrzała w bok.

Po jej lewej siedział blondyn z niebieskimi oczami. Ubrany był jak wszyscy w mundurek. Jego włosy były zaczesane w schludną fryzurę. Co chwilę zerkał na nią z ukosa, dziewczyna, idąc za ciosem, uśmiechnęła się również do niego, jednak on w przeciwieństwie do zielonookiej nie uśmiechał się do niej. Posłał jej grymas, jakby zrobiła mu niesamowitą przykrość. Miała nadzieje, że wytłumaczą sobie wszystko i mimo wszystko zostaną przyjaciółmi.

Kiedy sięgała po następny kęs, okazało się, że zjadła już całą swoją porcję. Spojrzała na talerz swój, swojego ojca i na końcu białowłosej. Wszystkie trzy talerze stały teraz puste i znajdowały się na nich tylko plamy po syropie klonowym. Reginald patrzył wyczekująco na resztę, która kończyła śniadanie. Po chwili wstał i podszedł do Aurory. Położył rękę na jej ramieniu, a ona również po chwili wstała. Mężczyzna pokierował wzrok w stronę reszty swoich dzieci.

-Za mną do salonu. Natychmiast. Musicie kogoś poznać. - rzekł i odszedł w stronę salonu wraz z panną Edevane. Po chwili można było usłyszeć szuranie krzeseł oraz kroki zmierzające do salonu.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesOnde histórias criam vida. Descubra agora