Srebrnokrwista dynastia.

239 15 1
                                    

,,Kto raz został matką, będzie nią już zawsze.''

Kristin Hannah ,,Słowik''

Aurora otwarła swoje ametystowe oczy. Jej spojrzeniu ukazało się błękitne bezkresne niebo z drobnymi puchatymi obłoczkami. Nadal leżała na łóżku, ale nie była na pewno w swojej sypialni. Rozglądając się wokoło zrozumiała, że jej łóżko stoi na szerokim podjeździe przed rezydencją Silverhill. Drzwi były otwarte, a wnętrze domu było jasne i zachęcające do wejścia do środka.

Blondynka wstała i pokierowała się w stronę wejścia. Czuła dziwną energię która biła z domu. Nigdy gdy jeszcze tam mieszkała nie czuła czegoś takiego. Przekraczając próg poczuła się ciepło i bezpiecznie. Nigdy nie czuła się w ten sposób w tym domu. Od dworu zawsze bił dziwny chłód i dystans. Możliwe, że to dlatego, że na niego przelewała swoje żale i smutki. Gdy była sama uznawała dom za swoją klatkę w której została uwięziona. 

Z głębi rezydencji usłyszała przyjemny śpiew jakiejś kobiety. W jej umyśle pojawiło się wspomnienie związane z tym głosem. Nie mogła go dopasować do żadnej z osób ze swojego dzieciństwa. Wydawało jej się jak sen który przebijał się w jej wyobraźni, ale nie mogła go pochwycić. Czuła, że osoba śpiewająca jej kołysankę z dzieciństwa  była jej w jakiś sposób bliska. 

Aurora postanowiła pójść za głosem. Jej serce biło mocno w rytm kolejnych słów kobiety. Jej tempo przyśpieszyło i po chwili już biegła próbując zlokalizować źródło dźwięku. Będąc na pierwszym piętrze zrozumiała, że głos dochodził z niższych kondygnacji. Biegnąc po schodach na piętro gdzie były kuchnie, schowki i pokoje pracowników słyszała wyraźnie jak piosenka cichnie. Zamiast niej pojawiło się wołanie jej imienia. 

Dobiegając do końca korytarza była zdezorientowana. Przed nią znajdowały się czerwone drzwi których nigdy nie widziała. Zawsze ściana była czysta i bez żadnych ozdób. Zapamiętałaby czerwone drzwi. Słysząc swoje imię tuż za drzwiami natychmiastowo złapała za klamkę. Drzwi nie ustąpiły. Dopiero w tamtym momencie fioletowooka dostrzegła spory, złoty, ozdobny klucz w zamku. Przekręciła go i wejście stanęły przed nią otworem.

Za drzwiami znajdowały się spiralne schody prowadzące w dół. Klatka schodowa nie była niczym oświetlona. Blondynka machnęła dłonią, a przed nią pojawiło się jasne światło, które od razu poleciało w dół. Edevane szybko podążyła jego śladem, o mało co nie potykając się o własne nogi. Kula światła zatrzymała się przed wielkimi wrotami wyglądającymi jakby zostały zrobione ze srebra. Pomieszczenie przypominało grotę ponieważ znajdowała się pod wzgórzem na którym został zbudowany dom.

Nagle wrota otworzył się zamaszyście. Ze środka było słychać szepty dużej liczby osób. Blondynka weszła tam powoli rozglądając się dookoła. Pod ścianą stało siedem dużych krzeseł przypominających trony z czego dwa były znacznie większe niż reszta. Wielkie pomieszczenie posiadało okrężne balkony na których stały ciemne postacie. 

-Auroro - blondynka usłyszała dziwny szept zaraz przy swoim uchu. Odwróciła się jednak nikogo za nią nie było. Szept różnił się od tego który wymawiał jej imię jakiś czas temu. Powracając znów wzrokiem w stronę tronów, zauważyła, że sześć z nich jest już zajęta. Nagle cały pokój został rozświetlony przez drobne światła lewitujące przy ścianach. Z jednego z siedzisk podniosła się wysoka blondynka. Dokładniej przyglądając się ludziom w pomieszczeniu można było dostrzec, że wszyscy to blondyni i większą część stanowią mężczyźni - Witaj Auroro.

Przed nią stanęła blondynka z delikatnie podpiętymi włosami i rozłożystą koroną na głowie. Była ubrana w suknię wyglądającą jakby została utkana w całości ze złotej nici. Była długa i rozkloszowana, posiadała kwadratowy dekolt i bufki na ramionach. W uszach miała duże złote kolczyki z żółtymi diamentami. Bardzo wyróżniał się u niej naszyjnik. Zawieszka nie pasowała do całego stroju. Przypominała monetę zawieszona na złotym łańcuszku. Patrząc w jej oczy Aurora myślała, że patrzy w lustro. Fioletowe oczy miały bardzo głęboki kolor w którym wręcz można było utonąć. Kobieta uśmiechała się do niej ciepło.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz