Solariańska księżniczka.

223 15 6
                                    

,,Ty też przetrwasz te ciężkie chwile. Przetrwasz i wzmocnisz się. Tak to już jest że łzy i śmiech przeplatają się ze sobą. Teraz płaczesz, ale kiedyś jeszcze będziesz się śmiać. Ta chwila która dziś wydaje Ci się końcem wszystkiego jest dopiero początkiem.''

Katarzyna Grabowska ,,Las Potępionych''

Aurora leżała w swoim łóżku przykryta kołdrą i patrzyła na film puszczany z projektora. Przez ostatnie dni nie wychodziła ze swojego pokoju. Służący przynosili jej posiłki do sypialni, przez co nie musiała się konfrontować z Thomasem. Vanya przyszła do niej dwa razy, ale dziewczyna nie była w stosunku do niej rozmowa. Żałowała, że kazała Five'owi poczekać na czas przyjazdu wszystkich. Powody były dość jasne. Ojciec nie mógł się o tym dowiedzieć. Jednak musiała przyznać, że bardzo chciała już zobaczyć swojego chłopaka.

Fioletowooka sięgnęła po drinka którego przygotował jej jeden z pracowników. Wzięła łyka i natychmiastowo się skrzywiła. Poprosiła o zrobienie jej brudnego martini, a wyszła jakaś okropna mieszanka. Mieli dodać tylko trochę zalewy z oliwek, czy to aż takie trudne? Ten napój był obleśny. Edevane zamachnęła się i rzuciła kieliszkiem o ścianę. Delikatne naczynie natychmiast się rozprysnęło i upadło na ziemię pod postacią ostrych odłamków. Napój spłynął po szarej ścianie pozostawiając na niej smugi. Piętnastolatka zagłębiła się jeszcze bardziej w stercie poduszek oglądając jak Heather Chandler pije truciznę i upada na szklany stolik. Nie zrobiło to na blondynce żadnego wrażenia, ponieważ wiedziała Śmiertelne Zauroczenie co najmniej osiem razy.

Dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi. Myśląc, że to najprawdopodobniej Mildred lub Emma pozwoliła na wejście do sypialni. Ku jej zdziwieniu w drzwiach stał stał Thomas który trzymał w rękach tacę ze śniadaniem. Mężczyzna ułożył tackę z posiłkiem na mahoniowej komodzie i podszedł do zasłonionych okien. Szarpnął za ciemnoczerwoną tkaninę i odsłonił okno wpuszczając do pomieszczenia poranne światło. Jasność oślepiła blondynkę która po omacku wymacała okulary przeciwsłoneczne na szafce nocnej i założyła je na oczy. Przewróciła się na drugi bok tak, że leżała tyłem do swojego dziadka.

-Zamierzasz wyjść z tego pokoju kiedykolwiek? - Ridley patrzył na zasłonięte pościelą ciało swojej wnuczki. Ta jedynie poruszyła się delikatnie, ale nie usłyszał od niej ani słowa - Możesz ze mną o tym porozmawiać. Jestem tu dla ciebie. Przypominam ci, że jestem twoją rodziną - sześćdziesięciolatek usiadł na posłaniu i dotknął jej ramienia. Blondynka wzdrygnęła się i odsunęła jeszcze bardziej w stronę prawego skraju łoża - Nie pamiętasz co planowałaś? Miałaś się dziś przenieść do skrzydła które będzie przeznaczone tylko dla ciebie i Five'a, które będzie z dala od twojego ojca. Mieliście zająć pięciopokojowy apartament pamiętasz?

-Mam jeszcze czas. Reszta przyjeżdża w środę - nastolatka położyła się na plecach i oglądała znów film. Thomas patrzył na jej lekko podkrążone oczy z których dziewczyna zdjęła okulary. Wyglądała jakby nie spała przez kilka dni. Miała na sobie satynowy biały szlafrok z szerokimi rękawami, które były przyozdobione piórkami. Jej włosy były spięte w niechlujny kok, upięty złotą spinką. Na jej wewnętrznej części dłoni Ridley zobaczył srebrne rany w kształcie półksiężyców.

-Dziś jest środa. Przecież nie chcesz, żeby twój ojciec wiedział o tym co się stało. Skoro faktycznie tego nie chcesz nie powinien cię zobaczyć w takim stanie - dziewczyna spojrzała na niego pustym wzrokiem. Siwowłosy widziała na jej policzkach ślady łez które pozostawiły już tylko po sobie przekrwione oczy. Mężczyźnie zrobiło się smutno na ten widok. Nie mógł sobie wyobrazić co przeżywała jego wnuczka. Nie wiedział jednak, że Aurora przeżyła już coś znacznie gorszego, a wydarzenie w szkole jedynie rozdrapało rany - Edwina Branson czeka na dole. Przyszła powiedzieć, że jeśli dziś nie stawisz się na treningu drużyny stracisz pozycję sponsora. Następna w kolejce jest Alice O'Connell. Chyba nie chcesz, żeby spuścizna twojej matki wpadła w ręce tych ludzi?

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ