0.38. Ulga nadeszła prędko.

81 4 0
                                    

,,Choć nasze zerwanie zabolało mnie dotkliwie, rozstanie przyniosło ulgę. Czym mocniejsze było przywiązanie, tym słodsza staję się rozłąka. Nie docenia się dobrodziejstwa rozstań, a przecież rozejście się ma taką samą wartość jak spotkanie - stanowi początek nowego sposobu na życie.''

Éric-Emmanuel Schmitt ,,Napój miłosny''

Cały stół był zastawiony pysznym, gorącym jedzeniem, które zostało skrzętnie przygotowane przez Carlosa Rosario i jego żonę. Właśnie odbywała się kolejna kolacja pomiędzy Vanyą i Reginaldem a Hamptonami. Przez czas ich krótkiego związku było już chyba z takich co najmniej dziewięć. Robiono je na zmianę w Thunder Bay i Dworze Silverhill. Wszyscy wydawali się wręcz zaaferowani tym, że ich związek tak dobrze się układał. Wydawało się, że są ze sobą kilka miesięcy, a nie dwa i pół tygodnia.

Panna Hargreeves leniwie przeżuwała kolejny kęs sarniny, która została upolowana kilka dni wcześniej w lasach Laketown. Nie przepadała za tym rodzajem mięs, ale nie wypadało jej wybrzydzać. Państwo Hampton zerkali na siebie co chwilę radośnie i patrzyli porozumiewawczo na Reginalda który odwzajemniał ich spojrzenia. Dymitr niepewnie przewracał w wolnej dłoni pod stołem czerwone pudełeczko. Nie wiedział, czy to, co miał zrobić, było dobre. Byli młodzi i mało co się znali. Jednak ich rodzice stwierdzili, że jeśli to czują to czemu nie? Po odniesieniu dania głównego i przed podaniem deseru blondyn zebrał się w sobie. Wziął głęboki wdech i wstał. Przeszedł na stronę Vanyi i popatrzył na nią z niepewnością.

-Mogłabyś na chwilę wstać Vanya? - dziewczyna zerknęła na niego z niezrozumieniem. Wstała niepewnie, odkładając srebrną łyżeczkę na porcelanowy talerzyk. Od samego rana czuła, że ojciec zachowuje się dziwnie. Unikał ją i zbywał, mimo że ich relację się poprawiły. Patrząc teraz na Reginalda, widziała jego poważny wyraz twarzy. Na twarzach rodziców jej chłopaka widniała niesamowita ekscytacja. Zaczynało ją to powoli niepokoić.

-Powiesz mi, o co chodzi? - chłopak chwycił jej bladą dłoń i pocałował ją. Brunetka patrzyła z przestrachem na to jak chłopak klęka przed nią na jedno kolano. Wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko i otworzył je. W środku w białą poduszeczkę był włożony pierścionek z białego złota z ogromnym brylantem. Vanyi aż zaschło w gardle na ten widok.

-Vanya, poczułem, że jesteś tą jedyną od tamtego balu. Chcę, żebyś to przyjęła i niech ten pierścionek będzie obietnicą, że kiedyś zostaniesz moją żoną. - Brązowooka nie miała pojęcie co powiedzieć. Rozglądając się po jadalni, zauważyła, że nie tylko jej chłopak czeka na odpowiedź. Zrobiło jej się dziwnie duszno i szybko wyrwała swoją dłoń z uścisku chłopaka, jakby co najmniej została przez niego poparzona.

-Dymitr, ja...muszę się przewietrzyć. - nastolatka wybiegła szybko z pomieszczenia, chcąc się zaszyć w najmniej uczęszczanej części domu. Pobiegła na najwyższe piętro domu, gdzie w jednym z pomieszczeń znajdowało się małe planetarium. Myślała, że Dymitr jej tam nie znajdzie, ale on także znał to miejsce. Lecz na razie był wbity w ziemię. Nie miał pojęcia co zrobić. Zastygł jak posąg z marmuru. Larysa zrozumiała, że właśnie zniszczyli związek swojego syna. Wstała i podeszła do swojego jedynego męskiego potomka.

-Leć za nią Skarbie. Ona jest przerażona. - chłopak jeszcze chwilę nie wykonał żadnego ruchu, tylko powoli kiwał głową. Wstał nagle i wyszedł bez słowa. Przez moment był tak zdezorientowany, że nie wiedział gdzie iść. Gdyby miał się ukryć, wybrałby tylko jedno miejsce znajdujące się w domu. Gdy był dzieckiem, zaszywali się tam z Aurorą podczas hucznych przyjęć, na które nie mieli ochoty chodzić. Miał nadzieję, że planetarium nie zostało zamknięte przez te lata. Wszedł do ogromnego pomieszczenia, w którym na jednym z foteli siedziała Vanya. Gdy tylko go dostrzegła, zerwała się z fotela na równe nogi.

Lux stellarum nostrarum | Five HargreevesWhere stories live. Discover now