SasuNaru Hiden

By Indra-Verry

673K 44.6K 39.6K

Czwarta Wielka Wojna Shinobi dobiegła końca i wszystko wraca do normy. Bohaterowie są już dorośli, mają po os... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
***
Rozdział 61
Rywale
Rozdział 62
Bawimy się w Susanoo
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Ostatni Uchiha
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
"Publiczny pocałunek"
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 76
Rozdział 77
SasuNaru Hiden - następne części
WangXian

Rozdział 75

4.8K 432 318
By Indra-Verry

Rozdział 75, czyli 3 od końca. Nawet nie sądziłam, że tyle tego wyjdzie:)

Miłej zabawy:)



– No – powiedział Kakashi po chwili. – Zbieram się. Wam też radzę. Przecież nie będziecie tutaj tak stali jak dwa słupy soli – dodał, widząc minę Naruto, który wydawał się być naprawdę przygnębiony. Westchnął ciężko. – Może powinniście potrenować? – zaproponował. – Tak porządnie...

Uśmiechnął się pod maską. To zawsze było coś, dzięki czemu obaj rozładowywali emocje, a po tym wszystkim, co się stało, Naruto naprawdę tego potrzebował. A z kim miałby walczyć na poważnie, jak nie z Sasuke.

– Jesteś pewien tego, co mówisz, Kakashi-sensei? – Naruto spojrzał na niego z niedowierzaniem. W ich wypadku porządny trening wiązał się z użyciem Rasengana i Chidori, a to z kolei oznaczało duże zniszczenia.

Kakashi zmrużył oczy i spojrzał to na Sasuke, to na Naruto, po czym wzruszył ramionami.

– Ten jeden raz zaryzykuję – powiedział i zniknął w chmurze białego dymu, zostawiając ich samych.

– Nie wie, co mówi – mruknął Naruto i podrapał się po karku. Żeby Kakashi, który już tyle razy dawał już im kary za połamane drzewa i spalone krzaki, teraz zachęcał ich do trenowania w ten sposób? Jak byli geninami może i miało to sens, ale teraz wiązało się to z zagładą. Terenów Konohy oczywiście.

– On chyba myśli, że po tych dwóch miesiącach nie stanowimy żadnego zagrożenia – zauważył Sasuke.

– To co, draniu? – Naruto, który znów poczuł adrenalinę na myśl, że będą walczyć, uśmiechnął się. – Które pole wybierasz? Dam ci fory, bo...

– Nie wydaje mi się, żeby były mi potrzebne – prychnął Sasuke, nie pozwalając mu dokończyć. – Raczej tobie... – Chwycił go za bok, dając tym samym do zrozumienia, że przybyło mu trochę ciałka.

Jasne, wiedział, że Naruto przytył tylko trochę – czego postronna osoba i tak nawet by pewnie nie zauważyła – ale on znał jego ciało jak nikt inny i mimo że zdawał też sobie sprawę, że szybko to zrzuci i doprowadzi się do formy, nie mógł sobie odmówić złośliwości.

– Co ty powiedziałeś, draniu? – wrzasnął Naruto i przybliżył twarz, patrząc mu w oczy. Jego spojrzenie było teraz żywe i wyglądało tak jak za dawnych czasów, gdy się nie znosili – jakby miało ciskać pioruny.

Sasuke uśmiechnął się. Też poczuł tę adrenalinę. Kakashi miał rację, pora rozprostować kości.

Na początku udali się na pola treningowe, ale wystarczyło jedno spojrzenie na siebie, żeby pobiegli dalej. Na polach już ćwiczyło sporo młodych ninja, a oni nie potrzebowali widowni. Mieli dwumiesięczną przerwę, więc nie chcieli, żeby ktoś widział, jak "rozprostowują kości". Zresztą ten trening najprawdopodobniej będzie inny od reszty. Po tym wszystkim, co się stało, Naruto czuł, że będzie musiał odreagować, nie przejmując się, czy kogoś może zranić. W końcu Kakashi nieczęsto dawał im pozwolenie na tego typu rzeczy.

Nie potrzebowali słów, żeby wiedzieć, gdzie zmierzają. Do doliny, w której już wielokrotnie trenowali. To miejsce już niejedno przeszło, więc wytrzyma i tę potyczkę.

Naruto czuł ekscytację. Tak bardzo brakowało mu tego uczucia, że mimowolnie zaczął się uśmiechać na samą myśl o tym, że już zaraz będą walczyć. To był ich żywioł, coś co sprawiło, że tak daleko zaszli i co ich połączyło. Tylko oni mogli dotrzymać sobie kroku.

– I co, draniu? – krzyknął, kiedy byli już na miejscu, a Sasuke przeskoczył na drugi koniec polany. – Gotowy na skopanie tyłka?

– Chyba tobie, młotku! – odkrzyknął mu Sasuke i wyciągnął kunai. O tak! On też to czuł. Adrenalina mieszała się z czystą euforią. Tak bardzo mu tego brakowało! Nie wiedział jeszcze, na ile pozwoli mu ciało po tych dwóch miesiącach pobytu w szpitalu, ale z przyjemnością to sprawdzi. Nawet jeżeli później będzie umierał po treningu. Najwyższa pora się rozruszać.

Obaj mieli świadomość, że używanie chakry Kuramy i Sharingan to zupełnie coś innego niż trening fizyczny, którego naprawdę potrzebowali, dlatego uzgodnili, że zaczną bez używania żadnych technik. Po prostu kunaie, jak za dawnych lat, gdy byli w Akademii. Dobry Shinobi poradzi sobie w każdych warunkach. O oni chcieli udowodnić sobie nawzajem, że są najlepsi.

Zaczęło się niewinnie, od kilku skrzyżowań broni. Naruto trochę lepiej radził sobie z kunaiem z racji tego, że Sasuke przez ostatnie lata walczył głownie mieczem. Uśmiechnął się zwycięsko, gdy zdołał ostrzem przeciąć jego bluzę.

No to czekaj – pomyślał Sasuke, w którego wstąpiła nowa energia. Nie da mu się pokonać, nie ma szans.

Kiedy Naruto, rozochocony swoim małym zwycięstwem, znów zaatakował, zareagował od razu, odpierając jego ataki i samemu atakując znienacka. Tym razem to kamizelka Naruto została przedarta.

Po jakimś czasie, walcząc bez wytchnienia, odczuli pewne zmęczenie. Te dwa miesiące naprawdę spowodowały, że ich obecna forma pozostawiała wiele do życzenia. Jednak żaden nie zamierzał tego przyznać. Znów rzucili się na siebie, atakując, choć nie szło to już tak sprawnie jak na początku.

Były chwile, gdy Sasuke chciał użyć Sharingana, żeby przewidzieć ruchy Naruto, a Naruto chakry Kuramy, by zyskać więcej mocy, ale żaden z nich tego nie zrobił.

W końcu, po dobrych dwóch godzinach, obaj stanęli naprzeciwko siebie, dysząc ciężko. Przez brak możliwości stosowania technik, ten trening okazał się naprawdę wyczerpujący. Ciągłe ataki, uniki, uskoki...

Obaj czuli, że bolą ich mięśnie, wiedzieli, że jutro będą mieli problem ze wstaniem z łóżka, ale mimo to chcieli więcej.

– To co, młotku, poddajesz się? – Sasuke uśmiechnął się złośliwie, widząc jak Naruto zachłannie łapie powietrze.

– Nigdy, draniu! – Naruto podniósł głowę, patrząc na niego roziskrzonym wzrokiem.

Tak, to było coś, czego naprawdę potrzebowali.

– Może w takim razie zaczniemy walczyć na poważnie?

– Nareszcie, draniu, zaproponowałeś coś konkretnego! – krzyknął Naruto i ułożył pięści do pieczęci. Miał wystarczająco dużo chakry, żeby walczyć jeszcze przez wiele godzin, ale jego ciało... Mimo to nie dawał za wygraną. Stworzył trzy klony, które otoczyły Sasuke. – Jesteś gotowy na skopanie ci tyłka?

– Lepiej ty przygotuj swój – odpowiedział Sasuke, aktywując Sharingana i... Na tym się skończyło.

Naruto co prawda mógł walczyć, ale...

Klony szybko zniknęły, a on w żaden sposób nie skomentował tego, że Sasuke nie utrzymał Sharingana. Przez chwilę stali w ciszy, aż w końcu podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.

– Wracamy? – zapytał.

Sasuke tylko kiwnął głową, nie patrząc mu w oczy. Był zły. Nie sądził, że tak wypadnie z formy. W końcu dwa miesiące to nie aż tak długo. Cholera, będzie musiał szybko to nadrobić, żeby wyrównać rachunki. Bo Naruto jeszcze pomyśli, że jest od niego lepszy!

Zetknął na niego kątem oka. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Był poobijany, bo mimo wszystko Sasuke w tajiutsu nie dał mu forów, ale mimo to wyglądał tak spokojnie...

Wracali powoli w stronę Konohy. Nie było powodu, żeby się spieszyć, dlatego nie narzucali tempa. Obaj, mimo że żaden nie przyznałby się do tego, byli nieco zażenowani swoją formą fizyczną. A już zwłaszcza, gdy przechodząc obok jednego z pól treningowych, zobaczyli chodzącego na rękach Lee, który krzyczał, że jeżeli zrobi milion okrążeń, to Sakura-san wróci. Obaj wiedzieli, że rzucił sobie niemożliwe wyzwanie, ale mimo wszystko, jego kondycja była na dużo lepszym poziomie niż ich.

Naruto, słysząc imię najlepszej przyjaciółki, znów zaczął mieć wyrzuty sumienia, że przez niego odeszła. Podziwiał Lee, który był niezmordowany w swojej wierze, że Sakura kiedyś z nim będzie. Może teraz, kiedy już wiedziała, że nie ma żadnych szans u Sasuke ta nadzieja miała jakieś uzasadnienie?

Nie... Na samo wyobrażenie Sakury i Lee razem aż parsknął śmiechem.

– A ciebie co tak bawi? – zapytał Sasuke, ale zanim ten zdążył mu odpowiedzieć, usłyszeli znajomy krzyk.

– Naruto! – Lee w końcu ich zauważył. Cały czas stał na rękach, ale teraz wykręcał głowę i uśmiechał się do nich. – Zostało mi jeszcze osiemset tysięcy pięćdziesiąt sześć okrążeń, a wtedy Sakura-san wróci do wioski!

– Na pewno – mruknął do siebie Sasuke, ale po chwili jego uwagę przykuł ruch w krzakach. Naruto coś odpowiedział, ale nie zwrócił na to uwagi. Coś było nie tak, ale ani Lee, zbyt zajęty chodzeniem na rękach, ani Naruto tego nie wyczuli.

Sasuke pociągnął Naruto za rękaw bluzy.

– Wracamy – ponaglił go.

Naruto tylko kiwnął głową. Sam był tak zmęczony, że nawet nie miał zamiaru się kłócić. Pożegnali się, a w zasadzie to on się pożegnał, bo Sasuke tylko skinął lekko głową.

Pobiegli w stronę Konohy, a zmysły Sasuke wyostrzyły się.

– Myślisz, że Sakura mogłaby być z...

Nie dokończył, bo Sasuke przeciął mu nagle drogę, tak że Naruto o mało na niego nie wpadł.

– Ej, co robisz?! – krzyknął. W tym momencie Sasuke zniknął za konarem wielkiego drzewa. – Draniu!

Naruto rzucił się za nim, a kiedy wylądował na jednej z gałęzi, zobaczył, jak Sasuke przyciska do konaru jakiegoś chłopaka. Przytrzymywał mu kunai przy szyi i... aktywował Sharingana. Dopiero po chwili Naruto zorientował się, że to był ten sam chłopak, który zagadał do niego w Ichiraku.

– Śledzisz nas? – warknął Sasuke, patrząc na niego z wściekłością. Mimo tego, że był wyczerpany, tym razem udało mu się aktywować Sharingana.

– Nie, ja nie... – Chłopak jęknął po raz drugi.

– A mi się wydaje, że jednak nas śledzisz! – syknął Sasuke i mocniej przycisnął kunai do jego szyi.

– Ej! – Naruto zreflektował się. – Sasuke, puść go! Idź – zwrócił się do chłopaka, ruchem głowy każąc mu stąd uciekać, a on był chyba tak przerażony, że nawet nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję. – Zwariowałeś, draniu?! – Naruto rozłożył ręce. – Wiesz, że ci nie wolno, że...

– Śledził nas – warknął Sasuke i schował kunai. Jego oczy na powrót zrobiły się czarne.

– Może biegł w tę samą stronę?

– Prędzej za tobą – prychnął Sasuke, zanim zdążył ugryźć się w język. Ten chłopak tak strasznie go irytował. Już od pewnego czasu miał wrażenie, że ktoś za nimi idzie, ale nie miał pojęcia, że to on. Czy jego przekaz w Ichiraku nie był jasny i klarowny? On aż prosił się o kłopoty.

Naruto zamrugał, ale po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– No może... – rzucił, nie mogąc się powstrzymać. – Może powinienem z nim porozmawiać? Co, jeśli znowu za mną pójdzie na przykład do domu? – prowokował Sasuke, czując rosnącą ekscytację. Co prawda trening ich wykończył, ale na to zawsze znajdzie siły. W końcu wściekły Sasuke to najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Nawet bardziej fascynująca od darmowego ramenu!

Zanim zdążył zareagować, Sasuke to jego przycisnął go do konaru. W jego oczach znowu błysnął Sharingan.

– Nie wydaje mi się! – syknął.

– Skąd wiesz, może ktoś mu powiedział, gdzie mieszkam... – Naruto udał że się nad czymś zastanawia. Wiedział, że igra z ogniem, ale jakoś nie przeszkadzało mu, że może się poparzyć.

– Nie wydaje mi się, żeby za tobą poszedł, bo idziesz do mnie.

– Wczoraj u ciebie spałem. I przedwczoraj. I... I już nawet nie pamiętam od kiedy. Może czas przypomnieć sobie, jak wygląda moje własne mieszkanie? – Naruto zmrużył zaczepnie oczy.

– Młotku – Sasuke zniżył głos. Już naprawdę był bardzo zły. – Dobrze wiemy, że i tak wolisz spać u mnie. Przytachałeś tam już nawet swoje kaktusy, więc kogo ty chcesz oszukać?

– Zawsze mogę je przenieść z powrotem! – Naruto wydął usta. – W mojej kawalerce przynajmniej mogę mieć taki porządek, jak chcę!

– Porządek? – Sasuke prychnął. – Ten bajzel nazywasz porządkiem? Zresztą... – Sasuke odsunął się na wyciągnięcie ręki. – W moim mieszkaniu też masz już "taki porządek jak chcesz".

Naruto spojrzał na niego spod byka, ale musiał przyznać mu rację. Ostatnio Sasuke pozwalał mu na dużo więcej. Zrobił mu nawet miejsce w kuchennych szafkach na ramen, mimo że kiedyś odgrażał się, że jak tylko zobaczy u siebie te zupki, to wylecą razem z nim za drzwi. I nawet nie awanturował się aż tak o porozrzucane rzeczy... I niepościelone łóżko... I...

– Dobra, niech ci będzie, draniu – uśmiechnął się lekko.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, ile tak naprawdę błahych bo błahych, ale jednak rzeczy Sasuke zmienił dla niego. Zresztą, w czym innym też miał rację. Naruto wolał spać u niego. Od czasu, gdy ten drań odzyskał przytomność i wrócił do mieszkania, traktował to miejsce jako ich wspólny dom.

Ruszyli w stronę Konohy i już za chwilę przekroczyli jej bramę, wchodząc na jedną z głównych ulic.

– Pójdziemy na ramen? Ja sta... – zaczął Naruto, ale zawahał się, gdy spojrzał na zawartość żabiej portmonetki. Cholera, brak zleceń przez te dwa miesiące naprawdę dawał się we znaki. – To może kiedy indziej – zaśmiał się. – Krucho z kasą, przydał by się jakiś większy dopływ gotówki.

– To może sprzedaj tę swoją kawalerkę – powiedział z pozoru obojętnym tonem Sasuke.

Naruto, który właśnie otworzył usta, bo chciał jeszcze coś pomarudzić, stanął i zamrugał zdezorientowany. Spojrzał na Sasuke, jednak ten uparcie nie patrzył na niego, a gdzieś w nieokreślonym kierunku.

– Co? – zapytał, jakby nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.

– To, co słyszałeś, nie będę się powtarzał. – Sasuke włożył ręce do kieszeni i szybkim krokiem ruszył w stronę dawnej dzielnicy Uchiha.

*

Następnego dnia rano Naruto obudził się później niż zwykle. O dziwo, Sasuke nie zwlekł go z łóżka, tylko sam poszedł do szpitala na kontrolę. Naruto na początku był trochę zły, bo zawsze chodzili razem, ale w końcu ziewnął i wyciągnął ręce, chcąc rozprostować kości.

Rozprostować kości... Aż syknął, bo zapiekł go każdy mięsień. Cholera, przez to, że przez dwa miesiące tak się zasiedział, ledwo mógł się ruszyć. Odkąd pamiętał, nigdy nie miał takiej przerwy w treningach, więc teraz były tego skutki. Chyba odrobinę wczoraj przesadzili.

W końcu zwlekł się z łóżka i jęcząc, poszedł do kuchni. Był głodny. Na szczęście miał tu już zapas ramenu, więc... Nagle coś mu się przypomniało i aż uśmiechnął się do siebie.

Kiedy wczoraj Sasuke powiedział mu, żeby sprzedał kawalerkę, początkowo nie wiedział, o co mu chodzi, ale potem przyszło olśnienie. Sasuke w ten swój dziwny i pokrętny sposób dał mu do zrozumienia, że chciał... Naruto sam nie mógł w to uwierzyć, a gdy zapytał o to Sasuke wprost, ten stwierdził, że chce iść spać, jednak on już wiedział swoje. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

W końcu, po dobrym śniadaniu złożonym z trzech kubków ramenu, wyszedł z mieszkania. Uznał, że skoro Sasuke nie ma, mimo obolałych mięśni spróbuje potrenować. Niech ten drań nie myśli, że go prześcignie. Co to, to nie.

Wybrał pole treningowe znajdujące się najbliżej dzielnicy Uchiha. O tej porze było jeszcze prawie puste, zauważył tylko jedną osobę.

Podszedł bliżej i dopiero teraz dostrzegł, że to był ten chłopak, który wczoraj ich śledził. I najwyraźniej sobie z czymś nie radził, bo z jego ust wydobyło się przekleństwo.

Naruto zastanawiał się chwilę, co zrobić, ale w końcu uznał, że powinien z nim porozmawiać. Musiał mieć jakiś powód, by tak za nim chodzić.

Chłopak chyba wyczuł czyjąś obecność, bo odwrócił się. Najpierw, gdy zobaczył, kto stoi naprzeciwko, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ale zaraz potem zaczął rozglądać się dookoła, jakby czegoś się obawiał.

– Jestem sam. – Naruto uniósł ręce i uśmiechnął się do niego. Wiedział, że on najwyraźniej boi się Sasuke. Nic dziwnego, ten drań był w stosunku do niego naprawdę okropny.

– Naruto-san... – Chłopak podszedł bliżej.

Naruto znów zobaczył w jego ciemnych oczach to uwielbienie. Eh, żeby Sasuke kiedyś tak na niego spojrzał... Ale to drań był i tyle.

– O co chodzi? – zapytał w końcu.

Chłopak spojrzał na niego z nadzieją. W końcu, w końcu udało mu się porozmawiać z Naruto, którego przecież tak podziwiał!

– Chciałbym nauczyć się Rasengana! Też władam żywiołem wiatru, ale jakoś mi nie wychodzi – powiedział i na dowód wyciągnął rękę, próbując skumulować charkę. Niestety, zamiast wirować, uciekała w różnych kierunkach.

Naruto, widząc to, zaczął się zastanawiać.

– Próbowałeś treningu z balonikami i piłeczkami? – zapytał po chwili. Wiedział, że ostatnio jego technika stała się bardzo popularna, ale mało kto potrafił ją perfekcyjnie wykonać. Do tego potrzebny był naprawdę wyczerpujący trening. W końcu jego ojcu – Minato, opracowanie Rasengana zajęło cztery lata.

– Balonikami i piłeczkami? – Chłopak zrobił głupią minę i spojrzał na niego zdezorientowany, jakby chciał się upewnić, czy Naruto z niego nie kpi.

Naruto aż się roześmiał. No tak, nie brzmiało to za poważnie. Sam, kiedy Jirayia kazał mu to robić, mocno protestował. Jednak w końcu okazało się że Zboczony Pustelnik wiedział, co mówi i zaczęło mu wychodzić. Nie tak szybko jakby chciał, zwykle się irytował niepowodzeniami, ale nie odpuszczał. Trenował całe dnie, założył się nawet z Tsunade, że opanuje tę technikę w tydzień. I udało mu się. W sytuacji zagrożenia, kiedy musiał bronić bliskich w walce z Kabuto, stworzył pierwszego prawdziwego Rasengana.

– Tak, dokładnie tak – odpowiedział. – Teraz, gdy kumulujesz chakrę, ona się po prostu rozprasza. Myślę że... – zagryzł wargę, zastanawiając się nad czymś – będziesz potrzebował nauczyciela.

– Będziesz mnie uczył, Naruto-san? – Chłopak znów spojrzał na niego z tym uwielbieniem w oczach, które wcześniej przez zazdrość Sasuke wziął za zupełnie coś innego.

– Nie. – Naruto pokręcił głową.

Przez chwilę co prawda to rozważał, ale teraz miał swoją własną drużynę i to jej powinien poświęcić swój czas. Poza tym... Sasuke chyba nie byłby zadowolony, gdyby spotykał się z tym chłopakiem na indywidualne treningi. Naruto przypuszczał, że nie dotarłyby do niego nawet argumenty, że tu chodzi tylko o technikę. Ten drań, jak już się na coś uparł...

Chłopak spuścił wzrok, zawiedziony. Naprawdę, gdy tylko kilka dni temu skończył osiemnaście lat, wybłagał jednoosobową misję właśnie tutaj, w Konoha. Tak bardzo chciał poznać Naruto i nauczyć się jego sztandarowej techniki...

– Nie martw się. – Naruto uśmiechnął się do niego. – Ja nie mogę się tym zająć, ale... Myślę że znam kogoś, kto mógłby cię nauczyć. Zaczekaj tu na mnie.

Chłopak skinął głową, a Naruto ruszył w stronę wioski. Wiedział, że Konohamaru – który swoją drogą został niedawno chuninem – teraz miał czas wolny od misji i się nudził. A że w przyszłości chciał pójść w jego ślady i też mieć swoją własną drużynę geninów, to będzie idealny trening przez tym wyzwaniem.

Był już w centrum wioski, kiedy wyczuł znajomą chakrę. Nim zdążył się obejrzeć, Sasuke pojawił się na szczycie jednego z dachów i po chwili doskoczył do niego.

– W końcu wstałeś? – zapytał i uśmiechnął się złośliwie.

– Już jakiś czas temu – odpowiedział Naruto. Szczerze nie spodziewał się, że natknie się tutaj na Sasuke, ale ten najwyraźniej go szukał.

– Gdzie byłeś? – zmarszczył brwi. Po badaniach wrócił do domu, ale go nie zastał. Spodziewał się, że Naruto po wczorajszym treningu będzie się cały dzień lenić.

– Co? Ja? – Naruto zaśmiał się głośno i potarł włosy z tyłu głowy.

Sasuke uniósł brwi. To było dziwne, bo Naruto zachowywał się, jakby zaczął się czymś się denerwować.

– A bo... Umówiłem się z Konohamaru, mieliśmy iść na ramen – dodał, gdy dotarło do niego, że praktycznie stoją pod jego domem. Tak, to była świetna wymówka!

Niestety, po chwili drzwi uchyliły się i zaalarmowany krzykiem Konohamaru wyszedł na werandę. Był w pidżamie i wyglądał, jakby dopiero co się obudził, bo przecierał oczy.

– Braciszek Naruto? – zapytał, zdziwiony jego widokiem.

Teraz to już Sasuke zmarszczył czoło. Konohamaru wcale nie wyglądał, jakby się gdzieś wybierał, dodatkowo najwyraźniej zaskoczył go ich widok.

– Ponoć idziecie na ramen – Sasuke zmierzył ich obu od stóp do głów. Naruto coś kręcił i wcale mu się to nie podobało.

– Na ramen? – Konohamaru ziewnął, ale po chwili, łapiąc błagalne spojrzenie Naruto, zreflektował się. – Tak, jasne, mieliśmy iść na ramen, tylko... Tylko zaspałem – wymyślił na poczekaniu. Nie miał pojęcia, o co chodzi Naruto, ale wiedział, że musi mu pomóc w tym... w nie wiadomo czym. – Zaraz wracam, musze się ubrać – krzyknął i zniknął za drzwiami.

– Młotku, albo w tej chwili wyjaśnisz mi, o co chodzi, albo do końca miesiąca będziesz spał na podłodze!

Naruto już chciał burknąć pod nosem coś w stylu, że Sasuke najpierw sugeruje mu, żeby sprzedał kawalerkę i zamieszkał z nim, a teraz wysyła go na podłogę, ale sobie darował. Sasuke wcale nie wyglądał, jakby miał ochotę na jakieś przepychanki słowne. Nienawidził, jak się go oszukuje i Naruto doskonale o tym wiedział.

No cóż, wymówka była spalona, więc po chwili wahania w końcu westchnął i powiedział całą prawdę. Nie potrafił kłamać.

– Rasengan, tak? – prychnął Sasuke, gdy Naruto skończył swoje wyjaśnienia. Zirytował się, gdy znów usłyszał o tym chłopaku. – Ty myślisz, że jak Sakura prosiła mnie w bibliotece o pomoc, to dlatego, że chciała się czegoś nauczyć? – przypomniał dobrze im obu znany fakt.

– A nie? – zapytał Naruto, ale już po chwili uświadomił sobie, jak naiwnie to pytanie zabrzmiało. Owszem, Sakura była ambitna, lubiła się uczyć, zwłaszcza że w teorii zawsze była bardzo dobra, ale z drugiej strony była też po uszy zakochana w Sasuke. Zrobiłaby wszystko, żeby zdobyć jego uwagę. – Ale to nie ja będę mu pomagał – spróbował się w końcu obronić. – Tylko Konohamaru.

– Braciszku Naruto! – usłyszeli, gdy Konohamaru wyszedł z domu. – Idziemy na ten ramen? Jestem śmiertelnie głodny.

Naruto spojrzał na Sasuke, a ten tylko westchnął ciężko.

– Ale niech tylko się dowiem, że to jednak ty go uczysz, to przy okazji pozna jeszcze Chidori. Na własnej skórze – mruknął i wskoczył na dach. – Czekam na ciebie w domu.

Naruto wiedział, że Sasuke naprawdę nie żartował, dlatego kiedy tylko Konohamaru stanął obok niego, nadal ziewając, postanowił przejść do rzeczy. W końcu zostawił tamtego chłopaka w lesie i kazał mu czekać.

– Pamiętasz nasze wspólne treningi, kiedy opanowywałeś Rasengana?

Konohamaru kiwnął głową i uśmiechnął się z sentymentem. Jakby mógł zapomnieć. Był wtedy dość rozkapryszonym dzieciakiem, któremu dopiero Naruto wytłumaczył, że droga do tytułu Hokage jest pełna trudów i wyrzeczeń. Wtedy obiecał sobie, że naprawdę kiedyś zostanie Hokage, ale dopiero następnym po Naruto.

– Myślę, że teraz twoja kolej, żeby kogoś tego nauczyć.

Konohamaru przez moment wyglądał na niego zdziwionego, ale po chwili uśmiechnął się. Skoro Naruto go o to prosił, nie mógłby odmówić.

– Baloniki i piłeczki, co? – zapytał.

Obaj rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia i parsknęli śmiechem.  

Continue Reading

You'll Also Like

19.1K 1.2K 34
- Na łodydze mojego życia, wyrosły dwa kwiaty. Jeden zazdrości i dumy, ten więdnieje; drugi miłości ku tobie, świeżo rozkwity. Schyl się i zerwij go...
8.3K 1.1K 58
Ciel jest synem bogatego małżeństwa. Od małego wychowywał się w luksusie i świadomości losu jaki go czeka - gdy dorośnie, ma być kolejną głową Funtom...
53.6K 4.4K 58
Co się dzieje , kiedy to pierwszy raz Jaskier opuszcza Geralta , a nie na odwrót? Wyrusza w nieznane w poszukiwaniu siebie, lecz nie bierze pod uwagę...
777 65 9
Komiks autorstwa @anotherwellkeptsecret (TUMBLR) https://anotherwellkeptsecret.tumblr.com/ Do fanfiction: Closeted - sussexbound: https://archiveofou...