SasuNaru Hiden

By Indra-Verry

673K 44.6K 39.6K

Czwarta Wielka Wojna Shinobi dobiegła końca i wszystko wraca do normy. Bohaterowie są już dorośli, mają po os... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
***
Rozdział 61
Rywale
Rozdział 62
Bawimy się w Susanoo
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Ostatni Uchiha
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
"Publiczny pocałunek"
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
SasuNaru Hiden - następne części
WangXian

Rozdział 35

7.2K 544 387
By Indra-Verry


Dziękujemy za komentarze i zapraszamy na kolejny rozdział:)


Sakura spała odwrócona do Sasuke plecami, ale obudziła się, gdy usłyszała jakiś odgłos. Podniosła lekko głowię i obejrzała się.

– Wszystko w porządku? – zapytała nieco zaspanym głosem.

Sasuke mruknął tylko krótko, że tak i odwrócił się na drugi bok. Serce wciąż biło mu mocno i czuł, że twarz go pali. Sakura o mało nie przyłapała go na... Cholera, to wszystko wina Naruto. Nawet w snach nie daje mu spokoju, a później są tego skutki. Przymknął oczy sfrustrowany i spróbował się uspokoić, ale jak na złość wciąż przypominał sobie ten sen. W gdy trochę ochłonął wstał i wyszedł do łazienki.

Ochlapał twarz zimną wodą i przemył nią kark. Spojrzał na swoje odbicie. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy i nieprzytomne spojrzenie. Musi wrócić i położyć się spać. Byle tylko już nic mu się nie śniło.

Wyszedł z łazienki po kilku minutach i spojrzał na Sakurę, która zdążyła już chyba zasnąć. Odetchnął z ulgą i sam położył się na swoim futonie.

Sakura próbowała oddychać spokojnie, żeby nie dać po sobie poznać, że wcale nie spała. Przeanalizowała sytuację i już sama nie wiedziała, czy jej się to przyśniło, czy nie, ale Sasuke... jęknął?

Wiedziała, że kiedyś często miewał koszmary związane z jego rodziną, ale zwykle wtedy się rzucał w śnie. Widziała to kilka razy w szpitalu lub gdy nocowali wszyscy razem w lesie. Może więc tym razem to jakiś uraz? Cały czas tłukli się z Naruto, a znając Sasuke, nawet, gdyby go coś bolało, ukryłby to i nie zrezygnował z misji. Była jeszcze trzecia możliwość i Sakura poczuła, że twarz zaczyna jej płonąć. Zacisnęła mocno powieki. Jak w ogóle mogła o tym pomyśleć! To był przecież Sasuke Uchiha, który nigdy się nikim nie interesował, który prawie nigdy nie okazywał emocji. To wszystko przez Ino! I Temari! To one naopowiadały jej, co się dzieje z ciałem młodych mężczyzn, kiedy... Sakura musiała zacisnąć pięści na poduszce, żeby się uspokoić. Zrobiło jej się gorąco na samą myśl o tym, że Sasuke, który jest tak blisko niej, mógłby właśnie to robić przez sen. Przecież to by było...

Kiedyś, gdy miała dwanaście lat, marzyła o tym, żeby go pocałować, a teraz... Była ciekawa, jak wygląda seks. Ciągle, na okrągło, słyszała tylko, jak czy to jej przyjaciółki, czy nawet zupełnie obce dziewczyny, o tym opowiadają. Ona też chciała spróbować. Nawet jeżeli miałoby to być chociaż w połowie tak dobre, jak słyszała. Tylko że Sasuke był jedynym mężczyzną, którego chciała. A czego chciał on sam?

Sakura nie mogła zmrużyć oka. Kiedy usłyszała, że Sasuke zaczął miarowo oddychać, co znaczyło, że zasnął, odwróciła się w jego stronę. Miał taką spokojna, łagodną twarz. I takie długie rzęsy. Wcześniej nie miała o tym pojęcia, rzadko kiedy widziała go z tak bliska. A teraz był na wyciagnięcie ręki. Mogłaby odgarnąć jego włosy z policzka. To zabawne, ale mimo że byli tyle czasu w jednej drużynie, nie miała pojęcia, jakie są w dotyku. Co innego kosmyki Naruto, które wielokrotnie mu obcinała, choć i tak później zwykle wyglądały, jakby dopiero co wstał z łóżka. Włosy Sasuke w przeciwieństwie do tych Naruto zawsze, nawet podczas walki, wyglądały na porządnie ułożone. Westchnęła i podniosła się z futonu. Wiedziała, że już i tak nie zaśnie, więc wolała się przejść.

Kiedy Sasuke się obudził, futon Sakury był już zwinięty, a pościel poskładana. Nie było jej w pokoju. Wstał i zajął się swoim posłaniem. Na zewnątrz było już widno i mimo że nie wiedział, która jest godzina, był pewien, że jest już późny ranek. Zaspał. Miał w planach wyruszyć o szóstej, ale przez te sny... Naprawdę łatwiej było się wyspać, kiedy nic się nie śniło. A już na pewno, kiedy nie śniły się tego typu rzeczy.

– O, Sasuke, już wstałeś. – Drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Sakura z jakąś torbą w rękach. – Kupiłam prowiant na drogę – wytłumaczyła i wyjęła jedną kulkę ryżową, wciskając mu ją w ręce. W końcu śniadanie było podstawą, a przed nimi jeszcze długa droga.

*

Naruto był zły. Nie, on był wściekły. Już dwa dni męczył Kakashiego, żeby pozwolił mu dołączyć do misji Sasuke i Sakury, ale on był nieugięty. A wczoraj wręcz go zignorował i zostawił samego w gabinecie. Naruto, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, uznał, że powinien odwiedzić Hinatę, która nadal była w szpitalu.

Po drodze kupił torebkę słodyczy i kwiatka. Jemu dziewczyny też zawsze przynosiły kwiaty, czy to, kiedy leżał po operacji ręki, czy też ostatnio, po tej nieudanej technice genjutsu, więc uznał, że tak wypada. Zamyślił się trochę i omal nie wpadł na kogoś w drzwiach.

To był Kiba, ale... Miał jakoś inaczej ułożone włosy, ogolił się, mimo że ostatnio zapuszczał bródkę, i trzymał w ręce duży bukiet. Naruto zerknął za swojego pojedynczego żonkila i zrobiło mu się głupio. Wyglądał przy tym tak smętnie.

Kiba przyjrzał mu się i zmarszczył brwi. Nikt inny z ich znajomych nie leżał w szpitalu, więc jasne było, że Naruto idzie odwiedzić Hinatę.

– A gdzie twój chłopak – zapytał złośliwie. Obecność Naruto w tym momencie naprawdę była mu nie na rękę. Wiedział, że Hinata, jak tylko go zobaczy, to zapomni o wszystkim innym. A on chciał... No nieważne, co chciał.

– Bardzo śmieszne – mruknął Naruto, ale lekko się zaczerwienił. Wiedział, że Kiba żartuje i zwykle jego żarty były kiepskie, tylko akurat w tym przypadku to, co mówił, było prawdą. – Idziesz do Hinaty? Chciałem zobaczyć, co u niej.

– Już lepiej. Jutro ją wypiszą i wróci do domu. A co z tobą? Nie wysyłają cię nigdzie? – zapytał Kiba z nadzieją w głosie, bo kilku ich znajomych dostało drobne zadania w niedalekiej okolicy. No dobra, wiedział, że to było wredne, ale tak jak dziewczyny chciały już od ponad roku odseparować Naruto od Sasuke, tak on chciał odseparować go od Hinaty. Skoro Naruto był tak głupi, że przez tyle czasu nie potrafił dostrzec w niej kogoś, z kim chciałby być, to najwyższy czas, żeby ona wreszcie zainteresowała się kimś innym. A on niech nadal sobie spędza czas z Sasuke.

– Kakashi-sensei nie pozwolił mi iść na ważną misję, ale jeszcze go przekonam! – Naruto pomachał żonkilem, z którego odpadł jeden płatek. Ino, którą akurat zastał w kwiaciarni, mówiła mu, żeby trzymał łodygą do góry, ale zapomniał.

– A czemu ci nie pozwolił? – Kiba zdziwił się. Naruto był jednym z najlepszym ninja, nie rozumiał więc, dlaczego Kakashi miałby go trzymać na siłę w wiosce. Tu i tak nie było ostatnio nic do roboty. – I gdzie chciałeś iść?

– Do Suny. Sasuke i Sakura tam poszli i....

– A ty się nie możesz ruszyć bez Sasuke? – Kiba zarechotał złośliwie. – No to koniecznie musisz ubłagać Hokage – dodał, podjudzając go. – No chyba że... – Kiba zastanowił się. Może jego ostatnie spostrzeżenia naprawdę były słuszne? Przecież widział, jak tuż po ich egzaminie praktycznym Sakura obejmowała Sasuke w Głównej Siedzibie Wioski.

– Chyba że co? – warknął Naruto.

– Chyba że oni wcale cię tam nie chcą. Wiesz, noce sam na sam i to jeszcze w świetle księżyca. Na pewno dobrze się bawią – roześmiał się.

­– A w zęby chcesz? – Naruto czuł, że chakra zaczyna krążyć mu w żyłach coraz szybciej. Miał ochotę walnąć Kibę, ale ostatkiem sił się powstrzymał. Niestety, w jego głowie już powstał obraz Sasuke i Sakury śpiących razem. Nie... Co za durny pomysł. Kiba to idiota. Właśnie! Prychnął tylko pod nosem i ruszył do wejścia.

Kiba oczywiście nie zamierzał zostać z tyłu więc pobiegł za nim. Naruto był wyraźnie zły. Czyżby naprawdę nie przeszła mu jeszcze ta szczenięca miłość do Sakury?

– Nie martw się, tego kwiatu jest pół światu – zaśmiał się, doganiając go.

Obaj skierowali się na piętro, na którym leżała Hinata.

– Oj, weź się przymknij! – Naruto zamachnął żonkilem jeszcze mocniej i o mało go nie złamał. Syknął, zdając sobie sprawę z tego, że powinien zajmować się nim trochę ostrożniej. – To ważna misja i dlatego też chcę na nią iść, a nie siedzieć bezczynnie tutaj. A ty kiedy będziesz miał szkolenie w ANBU? – zapytał, żeby zmienić temat.

– Zaczynam w przyszłym tygodniu – pochwalił się Kiba.

Jego awans zaskoczył wszystkich w rodzinie i nawet matka pogratulowała mu takiego sukcesu. Gdyby tylko jeszcze Hinata...

Niestety, jego nadzieje już po chwili legły w gruzach. Tak, jak się spodziewał, kiedy tylko weszli do sali, Hinata prawie całą swoją uwagę skupiła na Naruto. Podziękowała im obu za kwiatki, ale na tego marnego żonkila patrzyła takim szklistym wzrokiem, że Kiba zrobił się zły. Teraz siedział przy jej łóżku i słuchał, jak Naruto opowiada o swoim egzaminie, a później z determinacją mówi, ile czasu już próbował przekonać Kakashiego do tego, żeby dał mu tę misję. Dzisiaj uznał, że w końcu mu się uda. I tego Kiba życzył mu teraz z całego serca!

Naruto w końcu pożegnał się z przyjaciółmi i życzył Hinacie szybkiego powrotu do zdrowia. Nie zauważył ani jej zawiedzionego spojrzenia, ani słabo ukrywanej radości Kiby. Był zdeterminowany. Choćby miał tkwić w gabinecie Kakashiego resztę dnia, zmusi go, żeby pozwolił mu w końcu dołączyć do Sasuke!

*

Sasuke i Sakura byli już naprawdę zmęczeni po prawie całym dniu podróżowania. Póki co wszystko szło zgodnie z planem, a nawet lepiej, bo dotarli dalej niż na polanę, na której Sasuke planował przenocować. Jeszcze pół dnia drogi i będą na granicy Kraju Wiatru. Z tego, co mówił Kakashi, tam miał już ktoś na nich czekać i przekazać dalsze wskazówki.

Sasuke zatrzymał się na jednym z konarów drzew i rozejrzał się. To miejsce nadawało się na nocleg. Mała polanka i dość spora jaskinia. W oddali było słychać szmer strumyka, więc mieliby dostęp do świeżej wody. Już miał zamiar zeskoczyć z gałęzi i poinformować Sakurę, że tu się zatrzymają, gdy wyczuł jakąś chakrę. I to nie była chakra jednej osoby.

– Sasuke-kun, tu byłoby... – Sakura nie zdążyła dokończyć zdania, bo Sasuke błyskawicznie znalazł się za jej plecami i zatkał jej usta ręką. Był szybki, więc przez chwilę przeraziła się takim atakiem z zaskoczenia, ale już po chwili, gdy zorientowała się, że to on... Cholera, Sasuke był tak blisko niej, czuła całe jego ciało. Jako ninja zdawała sobie sprawę, że pewnie wyczuł jakieś zagrożenie, dlatego tak się zachował, ale jak mogła myśleć teraz o zagrożeniu, gdy praktycznie czuła bicie jego serca. Jego oddech, jego zapach, jego dłoń, którą złapał ją nie pozwalając się ruszyć.

– Cicho – szepnął Sasuke, a ona poczuła jak przechodzą ja dreszcze przyjemności.

Przełknęła ciężko, usiłując się uspokoić. Skoro Sasuke tak zareagował, coś naprawdę musiało być nie tak, więc i ona też musiała wykazać się profesjonalizmem. Była, do cholery, uczennicą jednego z Legendarnych Sanninów – Tsunade! Zacisnęła oczy, próbując wyczuć chakrę na obszarze wokół nich. Nie była w tym tak dobra jak Sasuke, ale w końcu zrozumiała, o co mu chodzi. Wyglądało to na jakiś oddział. Sakura zdawała sobie sprawę, że są blisko granicy z Piaskiem, a tu ostatnio grasowały bandy przemytników. I to nie jakichś podrzędnych shinobi, tylko najemników z czasami naprawdę unikalnymi umiejętnościami.

– Chodź. – Sasuke puścił Sakurę i ruszył w stronę jaskini. Nie miał zamiaru ujawniać ich obecności, jeżeli to nie było konieczne. W końcu nie przybyli tu, by walczyć z lokalnymi bandytami, tylko zająć się tym, po co ich wysłano.

– Chyba nas nie zauważyli – szepnęła Sakura, gdy znaleźli się już na miejscu.

Jaskinia była nieduża, ale dobrze nadawała się na schronienie. Mogli w spokoju coś zjeść i odpocząć. Sasuke rozglądał się po wnętrzu, jakby wciąż coś go niepokoiło.

– Sasuke? Wszystko w porządku? – zapytała Sakura, ale on tylko ją uciszył. Kiedy tutaj biegli, wszystko wydawało się być w porządku, ale teraz wyczuwał coś złego. Aktywował Sharingana i Rinnegana, jednak nic nie zauważył. Tylko ta dziwna atmosfera...

– Sakura, uważaj! – krzyknął, w ostatniej chwili uchylając się przed lecącą w jego stronę jakąś dziwną przezroczystą bańką. Zauważył to tylko dzięki swoim oczom.

Sakura krzyknęła, bo ona nie była w stanie niczego zauważyć. Dopiero, gdy ta technika ją dotknęła, bańka zmaterializowała się.

– Nic ci nie jest? – Sasuke odskoczył do tyłu i aktywował Susanoo, bo ataki nasiliły się. Dopiero teraz zauważył, że Sakura ledwo stała na nogach i była chyba poważnie ranna.

– To... strasznie piecze – wydusiła, przytrzymując lewe ramię. To nie była zwykła technika. Przeciwnik atakował ich jakimiś wodnymi kulami, które najwyraźniej przy zetknięciu z celem przenikały przez ubranie i najpierw parzyły skórę jak wrzątek, a później zamieniały się w gęstą maź. Bolało jak cholera, dobrze że przynajmniej dzięki Susanno byli bezpieczni, bo jak na razie przeciwnikowi nie udało się złamać ich ochrony.

Sasuke rozejrzał się, szukając wroga, ale nigdzie nie potrafił go zlokalizować. Musiał się oddalić na tyle, żeby nie był w stanie go wyczuć. Szybki był, trzeba było mu to przyznać. I inteligentny. Zaatakował słabsza osobę, sądząc, że ta druga ją ochroni. Ale Sasuke nie dał się już nabierać na takie sztuczki. Wiedział, że gdyby teraz zaczął za wszelką cenę ochraniać Sakurę, straciłby możliwość uzyskania przewagi. Przypomniał sobie walkę z Haku. Wtedy zaryzykował swoje życie, żeby ochronić Naruto. Z perspektywy lat widział, jak wówczas dał się podejść, ale... Czy gdyby drugi raz miał zaryzykować dla Naruto, nawet w tak głupi sposób, zrobiłby to? Co za idiotyczne rozważania. Odpowiedź przecież była oczywista.

– Czekaj tu – zarządził.

Wyszedł na zewnątrz, jednocześnie dezaktywując Susano, żeby sprowokować wroga do ujawnienia się, cały czas jednak korzystał z Sharingana. Od razu dostrzegł kilku oprychów, kryjących się po krzakach, ale miał świadomość, że to były zwykłe płotki. Ten, który używał tej zaawansowanej techniki, najprawdopodobniej ich przywódca, był gdzieś... Sasuke uskoczył, gdy wyczuł atak z góry. Tak, on musiał się kryć wśród drzew i tak dobrze ukrywać swoją chakrę. Zresztą nie tylko chakrę, bo był praktycznie niewidoczny, zmaterializował się dopiero tuż nad głową Sasuke. Jednak w tym wypadku miał pecha, bo nie wiedział, z kim ma do czynienia. Zeskakując wprost na niego, wydał na siebie wyrok. Z daleka może i mógł się popisywać, ale z bliska... Sasuke na sekundę przymknął oczy, a potem otworzył je gwałtownie, łapiąc przeciwnika w Tsuyokomi. Nie zamierzał patyczkować się ani z nim, ani z jego kompanami. Słyszał o takich najemnikach. Zabijali wszystkich, nie patrząc, czy to cywile, kobiety czy dzieci. Sasuke zwykle nie zwracał uwagi na takie rzeczy, ale skoro oni tak postępowali, to równie dobrze on mógł nie mieć litości. I nie miał. Kiedy już pozbył się przywódcy, jego katana, której dość dawno nie używał w prawdziwej walce, zrobiła tu po prostu sieczkę z pozostałych najemników.

– Sasuke-kun... – usłyszał, gdy wrócił do jaskini.

Skulona Sakura siedziała w jaskini, mnąc w rękach i przyciskając do siebie kamizelkę. Musiała ją zdjąć, bo ta dziwna mazia wręcz paliła ją w plecy. Ostatnio czuła taki ból, gdy razem z Obito wyciągali Sasuke z innego wymiaru i została poparzona kwasem. Nadal na prawym ramieniu miała po tym bliznę.

– Musieli nas już wcześniej słyszeć – mruknął Sasuke, który cały czas rozglądał się czujnie, obawiając się, że zagrożenie nie minęło. – Wszystko w porządku? Jesteś mocno ranna? – zapytał i podszedł do niej. Ukucnął. – Źle wygląda. Wiesz, jak to zaleczyć?

– Tak, chyba. – Sakura skrzywiła się i spróbowała się poruszyć, ale jęknęła tylko. – Niedobrze, że trafił mnie akurat w plecy.

– To było jakieś kekkei genkai. Musimy się przenieść, bo może tutaj przyjść kolejny oddział. Dasz radę wstać? – zapytał.

– Tak, w porządku. Ale... – Sakura jęknęła i gdyby Sasuke jej nie przytrzymał, upadłaby. – Ta technika... Nawet nie wiem dokładnie, co to było. Muszę jak najszybciej pozbyć się tej mazi, bo... – Syknęła i zacisnęła pięść na rękawie bluzy Sasuke. Było jej na zmianę gorąco i zimno. Do tego kręciło jej się w głowie.

– Dobra, zostaniemy jeszcze chwilę – powiedział po chwili zastanowienia. – Nie dasz rady iść. Ulecz to jak najszybciej.

Sasuke przyglądał się twarzy Sakury, które usiadła ostrożnie. Nie sądził, że oberwie. Sam zauważył tę technikę w ostatniej chwili, ale był pewien, że gdyby był tu z Naruto, on nie dałby się tak podejść. Teraz miał tylko nadzieję, że Sakurze uda się to szybko wyleczyć i nie będzie żadnych komplikacji. Nawet nie zdążyli jeszcze dojść do Kraju Wiatru, a już musieliby zakończyć misję, bo jako dowódca nie mógłby jej tu zostawić.

– Sasuke... – usłyszał i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Sakura coś do niego mówiła. – Mógłbyś... Muszę... – Była cała czerwona na twarzy.

Nie rozumiał, o co jej chodzi. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył, że trzyma skrawek bluzy i próbuje ją podciągnąć. Chyba próbowała ją ściągnąć, ale co chwilę krzywiła się z bólu, jakby ruszenie lewej ręki było dla niej nadzwyczajnym wysiłkiem.

Sasuke dopiero po chwili uświadomił sobie, że ona chce, żeby jej pomógł. Już chciał coś powiedzieć, ale kiedy zobaczył, że Sakura naprawdę sobie nie radzi, po prostu zdjął jej tę bluzę. Jęknęła cicho, chyba materiał przyczepił się do skóry. Sasuke rzucił bluzę gdzieś obok i zerknął na jej plecy. Lewa łopatka była naprawdę mocno poparzona. Co to za technika? Nigdy wcześniej o niej nie słyszał.

– Sakura, masz jakieś bandaże, nie wiem... cokolwiek? – zapytał, nie bardzo będąc pewien, co robić. Nigdy nikomu nie udzielał pomocy medycznej. To zazwyczaj jemu jej udzielano. Najpierw Tsunade, potem Sakura, na końcu Karin.

– Są w torbie – mruknęła Sakura i zacisnęła powieki.

Naprawdę ją bolało, ale jednocześnie była zawstydzona tym, że siedzi naprzeciwko Sasuke w samym staniku. Oczywiście, że wcześniej tego chciała, ale nie w takich okolicznościach. Nie, kiedy wokół jaskini leżały ciała martwych shinobi.

– Sasuke-kun, możemy stąd iść? – zapytała, gdy tylko założył jej opatrunek na plecy.

Wcześniej sama wysłała też trochę leczniczej chakry tam, gdzie była w stanie sięgnąć ręką. Wyjęła z plecaka zapasową bluzę i wciągnęła ją przez głowę. Sasuke musiał jej pomóc z rękawem lewej ręki. Czuła, jakby ból powoli przeradzał się w takie dziwne zdrętwienie. Wiedziała, że to dobrze, że leczenie odniosło skutek, więc nie musiała stosować bardziej zaawansowanych technik. Oczywiście, mogłaby się błyskawicznie uleczyć, ale to pochłaniało niesamowite ilości chakry, a jej wolała teraz nie marnować. Jeżeli Sasuke coś by się stało, wolała być w pełnej gotowości. Po to w końcu Kakashi ją wysłał razem z nim.

Sasuke skinął głową. Te ciała zwracały zbytnią uwagę, zaraz mogło się tu zaroić od innych najemników. Przeszukał jeszcze ich ubrania, w nadziei, że będzie tam coś istotnego, ale poza bronią znalazł tylko jakieś dwa zwoje. Jak wrócą do wioski, odda je Kakashiemu. Rozejrzał się. Jeżeli chcieli dotrzeć szybciej do Kraju Wiatru, powinni iść na południowy zachód. Może po drodze znajdą lepszą kryjówkę?

Schował zwoje do kieszeni, zabrał wszystkie ich rzeczy i kazał Sakurze chwycić go za ramię. Nie mieli czasu, żeby iść powoli. Zaraz zrobi się ciemno, musieli znaleźć inne miejsce.

Przez stan zdrowia Sakury nie mogli przemieszczać się w jakimś sensownym tempie, więc znalezienie dobrego miejsca zajęło im dobre pół godziny. Na szczęście nie natknęli się już na nikogo, a Sasuke w końcu zauważył niewielką grotę. Musieli zejść nieco pod ziemię, ale wejście było idealnie zakamuflowana jakimiś krzakami. To powinna być świetna kryjówka.

– I jak? – zapytał Sakurę, kiedy już rozpalili ognisko, a ona znowu chciała opatrzyć swoją ranę. Tym razem już na spokojnie, bo Sasuke zarządził, że zostaną tutaj na noc.

– Jest na razie w porządku. Muszę to tylko jeszcze obmyć i podleczyć. Dam sobie antidotum w razie, gdyby coś przeniknęło do krwi. Ty nie zostałeś ranny? – zaniepokoiła się.

Sasuke pokręcił głową.

– Przygotuję jedzenie, powinnaś się jakoś wzmocnić. Zaraz wracam – dodał i już chciał wyjść, kiedy Sakura zatrzymała go.

– Mógłbyś... Potrzebuję z tym pomocy. – Znowu się zawstydziła. Musiała ściągnąć bluzę i jeszcze raz odkazić ranę. W poprzedniej jaskini zrobili to wszystko na szybko, ale teraz, jeżeli nie chciała, żeby wdało się zakażenie, musiała zdezynfekować ranę jak trzeba. Zwłaszcza, że czuła dziwne mrowienie głęboko w środku. Sama już nie wiedziała, czy był to skutek leczenia, czy coś jeszcze innego. Znała mnóstwo technik medycznych, ale naturalnie nie wszystkie.

Sasuke pomógł ściągnąć jej bluzę i opatrunek. Nie był tym zachwycony, zwłaszcza przez relacje panujące między nimi, ale zdawał sobie sprawę, że był ranna i nie mógł teraz zwracać na to uwagi.

– Przynieść wodę?

– Nie, zaczekaj, mam specjalną, leczniczą, jest w torbie. Mógłbyś... Tak, w tej kieszonce. – Podziękowała mu, gdy podał jej butelkę. Jeszcze chyba nigdy nie była tak zawstydzona. Mężczyzna, który zawsze się jej podobał, jej niespełniona miłość, właśnie pomagał jej, kiedy ona siedziała w samym staniku.

Była świadoma, że ma małe piersi i teraz, mimo że sytuacja wyglądała jak wyglądała, przemknęło jej przez myśl pytanie, jakie piersi lubił Sasuke? Przypomniała sobie, że kiedyś, jeszcze w szkole, wszystkie dziewczynki zaczęły zapuszczać włosy, bo rozniosła się plotka, że Sasuke podobają się długie. Pamiętała, jak podczas egzaminu na chunina musiała zareagować błyskawicznie i ściąć kunaiem swoje, żeby się uwolnić. Wtedy ta decyzja przyszła jej łatwo, w końcu była ninja, ale po wszystkim trochę jej było żal. Zwłaszcza, kiedy patrzyła na Ino. Ona nadal miała długi kucyk. Sakura uśmiechnęła się lekko. Tak, Ino niedługo po tym też straciła swoje włosy. Podczas walki z nią. I też obcięła je kunaiem. Obie postawiły wtedy wszystko, żeby wygrać. Nawet swój wygląd. Sakura dopiero jakiś czas później zorientowała się, że Sasuke wcale nie chodziło o żadne włosy, ale o siłę. Dlatego wolał spędzać czas z Naruto, mimo, że obaj udawali, że nie znoszą się jak pies z kotem. Tylko że teraz byli już dorośli i Sasuke mógł zwracać uwagę na inne rzeczy. Nie był już przecież dzieckiem, a młodym mężczyzną. Serce zaczęło bić jej jak oszalałe, gdy sobie wyobraziła, że on mógłby teraz dotknąć ją w inny sposób, ale szybko się otrząsnęła, bo przecież musiała cały czas myśleć o leczeniu.

Trochę czasu zajęło im to wszystko, ale w końcu Sakura znowu mogła się ubrać, a Sasuke wreszcie pójść po jedzenie. Nie mieli porządnego posiłku przez cały dzień, więc uznał, że najlepiej będzie, jeżeli coś upoluje.

Sakura została w jaskini sama. Odpoczywała, zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami. Może Sasuke... może przez to, co się wydarzyło, on zacznie teraz patrzeć na nią nieco inaczej? Może nareszcie dostrzeże w niej kobietę? Naprawdę miała taką nadzieję.

*

Kakashi odłożył ostatnie dokument na biurko i wstał z fotela. Koniec pracy na dzisiaj. Jeszcze tylko jedna sprawa. Misja dla Naruto. Wysłał jednego ze swoich pracowników, żeby go przyprowadził, musiał dać mu wskazówki i przydzielić drużynę. Ostatecznie wybrał mu coś ciekawszego niż ochrona szlachcica, tu chodziło o grupę najemników, którzy napadali ostatnio na wioski na północy. Może jak się czymś zajmie, przestanie go zadręczać. Kakashi potarł czoło. No co za dzieciak. Pół dnia dzisiaj siedział w jego gabinecie i zawracał mu głowę. Już nawet dał sobie spokój z wyrzucaniem go, bo i tak wszedłby z powrotem, jak nie drzwiami, to oknem. Usłyszał pukanie i kazał wejść.

– Hokage-sama? – Młody chunnin, którego wysłał po Naruto, wszedł do gabinetu. Był sam.

– A gdzie Naruto? – Kakashi zmarszczył brwi.

– Nigdzie go nie znalazłem, a przy bramie powiedzieli, że wyszedł kilka godzin temu. Twierdził, że na misję. – Chłopak wzruszył ramionami.

– Na jaką misję? – Kakashi oparł się rękami o biurko, patrząc na chunnina ze zdziwieniem. Dopiero po chwili coś do niego dotarło. No tak... A niech to! Naruto męczył go tyle czasu i ciągle gadał, więc w końcu przestał go słuchać. A wreszcie, mocno już zirytowany, kazał mu iść. Ale, do cholery! Kazał mu iść do domu, a nie na żadną misję! Przynajmniej to miał na myśli, bo sam już nie pamiętał, jak to dokładnie ujął. Tak czy inaczej nie dał Naruto pozwolenia na wyruszenie do Wioski Piasku! Przecież do tego były potrzebne papiery z jego pieczątką! Że też się nie zorientował, co jest grane, gdy tak nagle, z szerokim uśmiechem na twarzy, podziękował i wypadł z jego gabinetu.

Kakashi odesłał swojego posłańca i usiadł na krześle, wzdychając ciężko. Naruto Uzumaki doprowadzi go kiedyś do białej gorączki. Albo do obłędu. A wtedy będzie musiał mu oddać urząd Hokage. I gdyby nie znał Naruto od dziecka, mógłby nawet przysiąc, że to był jakiś spisek przeciwko niemu. Każdy mu wchodził na głowę. On się chyba jednak naprawdę nie nadawał na to stanowisko.

Continue Reading

You'll Also Like

8.1K 552 31
"Późnym popołudniem nad Konoha zawitały ciemne, burzowe chmury z których lecący deszcz zalewał ulice mocząc nieprzygotowanych na taką pogodę mieszkań...
3.6K 75 18
16 letni Gorou był zabójczo zakochany w nie jakim 17 latnim Aratakim Itto
35.3K 3.4K 48
Świat hazardu rządzi się swoimi prawami. Grasz, aby wygrać, choć nieraz przegrywasz. Pojęcie przegranej jest jednak obce Cielowi, który w zaledwie ki...
882 78 20
W dziwnej krainie, gdzie wilkołaki są traktowane jako bogowie, a ludzie ich wyznawcami może dojść do wielkich konfliktów. Stiles żyje w wiosce, która...