C: Nie mam innego. Położyłem rękę na ramieniu Cahita. Y: Zdaję sobie sprawę co czujesz. C: Z czego zdajesz sobie sprawę?? Gdzie mieszkam, mów w posiadłości Kozanów. Tak myślisz, powiem ci gdzie żyję w cieniu Yigita Kozana. Cahit wyciągnął ręce przed siebie. C: Czy znajdzie się dla mnie inne miejsce?? Gadaj. Y: Starszy bracie. C: Cicho, ja powinienem nazywać cię starszym bratem. Trzymałem Cahita za obie ręce. Y: Błagam weź się w garść. C: Nie użalaj się nad sobą, weź się w garść bo serdecznie mi ciebie żal. Tak mówisz?? Y: Nie prawda. C: Kiedy rozmawiałeś z Elmas też nie było ci żal??
C: Gdy Elmas wyznawała ci miłość i mówiła że pragnie ciebie, ale ja przypadłem jej w udziale. Ten mały, biedny, żałosny Cahit nie było ci mnie żal?? Y: Porozmawiamy w domu. Położyłem rękę na ramieniu Cahita. C: Wspaniały i litościwy, dziś nie chcę litości. Wiesz czego potrzebuję?? Niczego mi nie dawaj, niczego od ciebie nie chcę. Cahit poszedł, potknął się o schodek. Stałem, przyszedłem do Nur czekającej na mnie w ogrodzie zimowym. Y: Co za noc. N: Pełna niespodzianek. Y: Usłyszałaś o Elmas?? N: Rozmawialiśmy dziś o niej, o pułapkach które na mnie zastawiała. Ale to przemilczałeś?? Y: I co z tego. N: Przez wiele dni torturowałeś mnie.
N: Z powodu tych zdjęć, ale nie przyznałeś że kocha się w tobie moja kuzynka. Y: Jak miałem o tym mówić?? N: Wcale cię nie interesuje. Y: Co takiego?? N: To o czym chce z tobą rozmawiać. Nur poszła do domu. Rano robiłem z Mertem latawiec. Y: Latawiec gotowy, poczekasz aż wrócę. M: Ale tato. Y: Muszę wyskoczyć na pół godzinki, cierpliwości. M: Jeśli się spóźnisz puszczę go z Nur. Do pokoju weszła Iclal. I: O ile ją znajdziesz. M: A gdzie jest?? I: Dałam jej wolne, pojechała na zakupy. Iclal podeszła do nas. I: Do powrotu taty baw się w ogrodzie, później razem puścimy latawca zgoda??
Y: Tylko pół godzinki. Wstałem z łóżka, podchodziłem do drzwi. M: Nie spóźnij się. Iclal wyszła ze mną, zamknąłem drzwi. Wyszliśmy na korytarz, zatrzymaliśmy się. I: Cahit długo śpi, Nazan wyszła rano roztrzęsiona. Co mu się wczoraj stało?? Y: Napił się nic wielkiego. I: Nie podobało mi się jak o tobie mówił. Y: Jesteśmy braćmi, zdarza się nie warto się tym przejmować. I: Będziemy czekać z latawcem. Y: Wyskoczę tylko na chwilę. Wyszedłem z domu i pojechałem, wracałem do domu, zobaczyłem że Mert krzyczy. M: Tato szybko. Podbiegłem do niego. Y: Co się stało?? M: Spadliśmy.
Y: Z czego?? Dobiegłem i zobaczyłem że Nur leży nieprzytomna. Y: Nur. Złapałem ją za buzię. Y: Otwórz oczy. Spojrzałem na Merta. Y: Jesteś cały?? Obejrzałem go. M: Spadłem na Nur. Y: Powiedz babci że zabieram Nur do szpitala. Mert pobiegł do domu.
Y: Nur słyszysz mnie?? Wziąłem ją na ręce, wsadziłem ją do samochodu. Zapiąłem pasy. Y: Kochanie co zrobiłaś?? Nur słyszysz mnie?? Zamknąłem drzwi i zadzwoniłem do szpitala. Y: Proszę z siostrą oddziałową, nazywam się Yigit Kozan. Wsiadłem do samochodu. Y: Tak, zaraz będę. Włączyłem silnik, rozłączyłem się i ruszyłem. Pojechaliśmy do szpitala, położyłem Nur na łóżku szpitalnym. Wieźli ją na salę.
Biegłem za nimi. Y: Spadła z drzewa. Dobiegliśmy do sali, ja nie mogłem tam wejść. Y: Spadła z drzewa, a na nią spadło jeszcze dziecko. P: Niech pan tu zaczeka. Y: Musicie jej pomóc.
Chodziłem zdenerwowany po korytarzu. Wreszcie z sali wyszła pani doktor. Y: Odzyskała już przytomność?? L: Tak, ale. Y: Co?? L: Niestety straciła dziecko. Y: Dziecko?? Przekręciłem nerwowo głową. Y: Chyba pomyliła pani pacjentki. L: Pan przywiózł Nur Demira?? Y: Dziecko?? Nic nie wiedzieliśmy, mówiła pani o tym żonie?? Na pewno jest załamana, powinna pani na mnie zaczekać i powiedzieć gdy będziemy razem. Przejąłem się, co ona czuje, nie wiedzieliśmy o dziecku. L: Pańska żona wiedziała że jest w ciąży. Y: Jak to?? L: Prowadziłam jej ciążę.
Y: Mojej żony?? L: Od tygodnia, nie było żadnych komplikacji. Ale na początku ciąży zawsze istnieje ryzyko poronienia, upadek z wysokości. Y: Chcę się zobaczyć z żoną. Wszedłem z lekarką na salę. L: W kroplówce jest środek uspokajający, przez kilka godzin będzie spać. Potem ją zbadam i zostanie wypisana. Lekarka wyszła, podszedłem bliżej Nur.
Stałem i patrzyłem jak śpi.
Y: Dlaczego nie powiedziałaś mi o naszym dziecku?? Usiadłem przy niej na łóżku. Y: Dlaczego mi nie powiedziałaś o naszym dziecku?? Jak mogłaś nam to zrobić?? Ani słowa o tak ważnej sprawie, dlaczego?? Tak bardzo się ode mnie oddaliłaś?? Do tego doszło?? Przekręciłem nerwowo głową. Y: Wiesz co mam ochotę zrobić?? Przytulić cię najmocniej jak tylko zdołam, otrzeć łzy które płyną nawet kiedy śpisz. Chciałbym wziąć cię w ramiona, powiedzieć żebyś się nie martwiła. Bo przetrwamy, damy sobie z tym radę jak ze wszystkim. A równocześnie mógłbym odejść nawet na ciebie nie patrząc. Dlaczego nam to zrobiłaś?? N: Yigit, Yigit.
Do sali weszła pielęgniarka. P: Zaczęła się wybudzać, proszę wyjść. Zawołamy pana gdy lekarka ją zbada. Wstałem i wychodziłem z sali, wyszedłem na korytarz. Gdy szedłem po korytarzu spotkałem ciotkę i Firata. Podszedłem do nic. F: Niema powodu do obaw. Y: Co to znaczy, co tu robicie?? F: Pani Aytal wezwała karetkę, ale szybko ją tu przywiozłem. Y: O kim mówisz?? F: O Iclal, miała płukanie żołądka.
Koniec rozdziału