Pojechali, Yigit pojechał za nimi. Wieczorem siedziałam u cioci w oficynie, zadzwonił telefon. Ciocia odebrała. H: Dzwoni pani Iclal, dobry wieczór pani Iclal. Co się stało?? Wstałam z kanapy, Elmas odeszła od okna. H: O tej godzinie niema już kierowcy, kto ją zawiezie?? Padał straszny deszcz, wujek poszedł do Yigita. H: Jeszcze to spadło nam na głowę. El: Co się stało?? H: Nur szykuj się. N: Na co?? Odeszłam od okna i zasłoniłam firankę. H: Pani Iclal cię wzywa.
El: Dziecko dało jej się weznaki?? N: Jak tam teraz dojadę?? Do oficyny wszedł wujek. T: W taką pogodę muszę pracować. Otarł się z deszczu i usiadł w fotelu. H: O jakiej pracy mówisz??
T: Wrócił pan Yigit. El: widzieliśmy. T: Uparł się by pojechać do syna, kazał mi zatankować. Wyładować bagaże. H: Z nieba nam spadł. Spakowałam się i wyszłam z ciocią pod parasolem do Yigita. Y: Nur, a ty dokąd?? H: Pani Iclal ją wezwała, zabierze ją pan?? Y: Oczywiście. N: Jest pan bardzo dobry. Wsiedliśmy z Yigitem do samochodu i pojechaliśmy. W samochodzie zerkałam na Yigita. N: Przykro mi z powodu Sinana, nie chciałam żeby tak to wyszło. Y: Też mi przykro, nie nakazałem mu żeby trzymał się od ciebie z dala. Bo uważałem go za rozpuszczonego, młodszego braciszka. Zaczął wyprawiać dziwne rzeczy. N: Ile krzywd wyrządzamy sobie i swoim bliskim??
N: Nawet pogoda obróciła się przeciwko nam, ile godzin zajmie jazda?? Coś zaczęło pikać w samochodzie i zatrzymaliśmy się. N: Yigit co się dzieje?? Y: To niemożliwe, to nie możliwe. Yigit uderzył rękoma w kierownicę. N: Co się dzieje?? Y: Immobilaizer. N: Co to znaczy?? Y: Odcięło nam elektryczność, utknęliśmy na dobre. N: Jak to?? Wezwij pomoc drogową, naprawiacie samochody?? N: Ale nie jestem supermenem. Yigit spojrzał przez szybę, złapał się ręką za głowę i walnął w kierownicę. Y: Niech to szlag. Odpiął pas, założył kaptur i zasunął bluzę.
Y: Supermen wkracza do akcji. Otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.