SasuNaru Hiden

By Indra-Verry

672K 44.6K 39.6K

Czwarta Wielka Wojna Shinobi dobiegła końca i wszystko wraca do normy. Bohaterowie są już dorośli, mają po os... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
***
Rozdział 61
Rywale
Rozdział 62
Bawimy się w Susanoo
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Ostatni Uchiha
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
"Publiczny pocałunek"
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
SasuNaru Hiden - następne części
WangXian

Rozdział 5

10.6K 713 449
By Indra-Verry


Na zewnątrz było przyjemnie chłodno, ale nie zimno. Sasuke wskoczył na dach pobliskiej budki, żeby z niej dostać się na szczyty wyższych budynków. Stwierdził, że dopiero niedaleko Ichiraku zejdzie na ulicę, żeby zobaczyć, czy w środku siedzi jeszcze Naruto. Jednak zobaczył go, a raczej ich, dużo wcześniej. Szli ulicą wzdłuż nowych, małych sklepików, w których czasami robił zakupy. Mieli tu całkiem niezłe kulki ryżowe. Sasuke generalnie nie lubił słodyczy, ale te mu akurat bardzo smakowały. Kiedyś Naruto dał mu je w ramach prezentu urodzinowego, wciskając do rąk torebkę i mówiąc: „Masz, ty draniu. Wszystkiego najlepszego". To właśnie w tamtym momencie jakoś tak bardzo przypadły mu do gustu, że potem kupował je sam. Czasami nawet zabierał jako prowiant na trening, ale Naruto zwykle większość bezczelnie wyjadał. Był bardzo łasy na słodycze. Sasuke dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie, jak wiele wie o swoim najlepszym przyjacielu. I to czasami takie szczegóły, jakich nie znała chyba nawet Sakura, mimo że przecież spędzała z nim bardzo dużo czasu, kiedy odszedł z wioski. Usłyszał głośny śmiech Naruto. Razem z Gaarą wyglądali na lekko podpitych, choć Kazekage na pewno trzymał się lepiej, bo przynajmniej nie potykał się co chwilę o pierwszy lepszy kamień. Sasuke obserwował ich, kiedy zatrzymali się w pobliskim parku i o czymś rozmawiali. Dopiero dobrą godzinę później pożegnali się i rozeszli, każdy we własnym kierunku. Wtedy wykorzystał sytuację i zły jak diabli, bo przez to wszystko nie poszedł do biblioteki, pojawił tuż przed Naruto.

– Oj, draniu, może nie tak gwałtownie, co? – Ten tylko się roześmiał i zrobił krok do tyłu, wpadając na jakieś drzewo. Zachwiał się lekko.

– Mieliśmy iść do się uczyć. – Sasuke podszedł bliżej, patrząc na niego. Było już ciemno, ale dobrze widział w świetle księżyca rumieńce na jego twarzy, które pojawiały się zawsze, gdy za dużo wypił.

Naruto, mimo że rozluźniony na skutek wypitego alkoholu, poczuł się niekomfortowo. Teraz prawie wgniatał się plecami w pień, chcąc odsunąć się od Sasuke bardziej. Znów był za blisko, jeszcze jeden krok i po raz kolejny stanie się to... Och... Przyjaciel przygwoździł go, wlepiając intensywnie wzrok w jego oczy. Coś mówił, coś chyba nawet istotnego, ale Naruto nie słuchał. Bo to się właśnie stało. Jeszcze chwila i Sasuke też to wyczuje. A to będzie katastrofa. Będzie z niego kpił chyba do końca życia. Naruto, mimo żeby był pijany doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Spojrzał w czarne oczy, które wyrażały coś w rodzaju zirytowania i nagle poczuł, że chętnie chwyciłby go za te czarne kudły i ... O kurczę. Skoro tak durne myśli zaczęły przychodzić mu do głowy, to znaczyło tylko jedno. Musiał uciekać. Popchnął Sasuke i wyrwał się, a po zaledwie chwili wpadł w jakieś krzaki. Które miały kolce. I to bolało.

– Naruto! – krzyknął Sasuke, jednak ten tylko jęknął zbolałym głosem. – Ale z ciebie idiota – westchnął ciężko, gdy zobaczył, że zaczął się zbierać. Podszedł do niego, ale gdy tylko go chwycił, ten znowu mu się wyrwał i po raz kolejny wpadł w te same zarośla. – Jesteś pijany bardziej niż Tsunade po kilku butelkach sake – warknął i zniecierpliwiony złapał Naruto za łokieć, wyciągając go stanowczym ruchem z tych krzaków. Nie wiedział, co mu strzeliło do głowy, że tak nagle odskoczył, ale może był dla niego trochę za ostry? W końcu był nietrzeźwy, mógł zachowywać się trochę inaczej. Zmarszczył brwi, widząc, że Naruto skaleczył się w policzek. Nawet jego ubranie było potargane w kilku miejscach.

– Wszystko w porządku?

– Tak, draniu, puszczaj mnie w końcu! – burknął. – Co ty tak nagle się pojawiasz? – zapytał i znowu odsunął się na bezpieczną odległość. Starł rękawem strużkę krwi, którą czuł na policzku. W głowie szumiało mu od alkoholu i miał problem, żeby skupić się na czymś innym poza wspomnieniem tego, co wcześniej sobie wyobraził. Przełknął ciężko ślinę, widząc spojrzenie Sasuke. Ten drań nie powinien tak wyglądać, kiedy był zły – przemknęło mu przez myśl. Sakura, kiedy się denerwowała, stanowiła taki widok, że lepiej było do niej nie podchodzić. Wtedy zapominał nawet o tym, że tyle lat był w niej zakochany. Zastanowił się. Może to dlatego tak reagował na Sasuke, bo brakowało mu go przez cały ten czas?

– Co ci się stało, młotku? – Sasuke wydawał się wyraźnie zirytowany tym, że Naruto, za każdym razem, kiedy tylko się do niego tylko zbliży, próbuje się cofnąć przynajmniej o kilka kroków. – O czym rozmawiałeś z Gaarą? – zapytał podejrzliwie.

– O takich tam... Różnych rzeczach – zaśmiał się Naruto i potarł ręką włosy. Po chwili znów otworzył usta i czknął. – Wiesz, to jest mój przyjaciel. Tak jak ty.

– Tak jak ja... – powtórzył Sasuke, patrząc w dziwny sposób, a przez jego twarz przemknął niewyraźny cień czegoś, czego Naruto nie umiał nazwać. I chyba nie chciał się nad tym zastanawiać. Dobrze przynajmniej, że przez te wbijające się kolce, których skutki cały czas odczuwał, jego podniecenie opadło. Zostały tylko dziwne myśli, które najwyraźniej na dobre zagościły w jego głowie i nie chciały zniknąć. Bo co się tak naprawdę stało? Czy w tamtym momencie... Czy on naprawdę chciał... Pokręcił głowa, jakby to miało pomóc w wyrzuceniu tych głupich skojarzeń z głowy.

– Nie chcesz, to nie mów. Twoja sprawa – powiedział chłodnym tonem Sasuke i rozejrzał się dookoła. Była już prawie noc, ale nadal gdzieniegdzie widział innych ludzi. Jakieś pary, które urządzały sobie po zmroku schadzki, dzieciaki ganiające jeszcze po drzewach. – Chodź, odprowadzę cię do domu. Przyszły Hokage, lądujący w co drugich krzakach, na pewno nie wzbudzi szacunku, co najwyżej narazi się na śmieszność – westchnął, stanowczym ruchem chwytając i przytrzymując ramię Naruto, jednocześnie nie pozwalając mu się od siebie odsunąć.

– Wcale nie jestem aż taki pijany – burknął Naruto, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Jego reputacja niestety często była narażana na próbę, bo mimo że był bohaterem wojennym i jednym z najsilniejszych shinobi w wiosce, przez swoją niezdarność, stwarzał sytuacje, przez które ciężko było się nie zaśmiać.

– Właśnie widzę – stwierdził Sasuke i skrzywił się, gdy pociągnął go uliczką w kierunku jego domu. – I czuję.

Naruto tylko prychnął. Było mu trochę niedobrze i kręciło mu się w głowie, ale Kurama zaraz powinien coś z tym zrobić. Chyba, bo już rano buntował się i nie chciał pomóc wyleczyć kaca po wczoraj. Jakby nie było, rzadko zdarzało mu się pić dzień po dniu.

– Czemu nie poszedłeś do biblioteki? Przecież... – Naruto znowu czknął. Zmarszczył brwi rozzłoszczony. Przy Gaarze, który sam był trochę wstawiony, nie czuł aż tak bardzo, że był pijany. Dopiero przy Sasuke zdał sobie sprawę, że tak, wypił trochę za dużo. – Sakura i dziewczyny pewnie tam siedziały. Nie wiedziałem ich na mieście, to musiały się uczyć. A ty też lubisz się przecież uczyć, draniu – stwierdził wesoło, jednak po chwili coś do niego dotarło. – Ach! – krzyknął, zwracając uwagę jakichś kobiet, które stały pod blokiem i plotkowały cicho. – No tak, przecież to są dziewczyny. A ty nie lubisz dziewczyn! – Znowu się roześmiał i szturchnął Sasuke w żebra. Był zbyt zajęty opanowaniem wesołości, żeby dostrzec, że jego przyjaciel wyglądał na coraz bardziej zirytowanego. – Trzeba było do nas dołączyć, draniu. Mogłeś nie czekać i nie wiadomo co robić... – rzucił bez namysłu i spojrzał w końcu na Sasuke. Przełknął ciężko, zauważając jego minę. I znowu o tym pomyślał. Dlaczego wściekły Sasuke musiał na niego aż tak działać? Co z nim było nie tak? Z nim, z Sasuke i, cholera, z dziewczynami, na które wcale nie zwracali uwagi?

– Przymknij się już, młotku. Powinieneś się cieszyć, że cię znalazłem, bo teraz pewnie leżałbyś pijany w jakichś krzakach – warknął Sasuke, przyspieszając kroku. Coraz bardziej irytował go ten wieczór i podejrzewał, że po tym, jak odprowadzi już tego głąba do domu, zamiast do mieszkania, pójdzie potrenować. Czuł, że musi się jakoś wyładować, bo w innym razie ktoś oberwie. A konkretnie to ten ktoś idący, a przynajmniej usiłujący iść, obok.

– A tam, gadasz głupoty. – Naruto zaczął grzebać po kieszeniach i szukać czegoś, gdy dotarli w końcu do jego bloku i właśnie stanęli przed klatką schodową. – Draniu, nie widziałeś moich kluczy? – jęknął, gdy znalazł jedynie żabią portmonetkę i rachunek za poprzedni wieczór w Ichiraku. Wysoki rachunek, trzeba było przyznać. Na szczęście dzisiaj płacił Gaara i nie chciał nawet słyszeć o tym, że się dołoży. Powiedział mu, że i tak nigdy nie będzie w stanie się odwdzięczyć za to, co Naruto dla niego zrobił i za to, kim się dla niego stał.

– A jak ci się wydaje? – mruknął Sasuke, kiedy już wchodzili po schodach, a on wciąż przetrząsał kieszenie.

– No bo nie... Ała! – wrzasnął Naruto, potykając się o stopień i wywalając się na schodach. – Niech to szlag – mruknął, kiedy Sasuke starał się go zebrać i postawić do pionu. – Zgubiłem klucze, jak mam teraz wejść do domu? – spytał, jakby oczekiwał, że ten mu wymyśli na szybko jakieś rozwiązanie.

– Cholera, młotku! – Sasuke sam wepchnął mu ręce w kieszenie kamizelki, a potem spodni, przeszukując je gruntownie. Na podłogę poleciała jakaś chustka, ochraniacz na czoło, który Naruto zawsze zdejmował, kiedy robiło mu się za gorąco i kilka monet. Klucze w końcu też się znalazły, w małej kieszonce na piersi. Sasuke odetchnął z ulga, bo myśl, że mieliby wracać do parku i szukać ich po krzakach, nie była zbyt zachęcająca. Zabrał ze schodów porozrzucane rzeczy i otworzył drzwi do mieszkania, które mieściło się w zupełnie innej dzielnicy wioski niż jego. Przytrzymał sobie nogą drzwi, wepchnął Naruto do środka i zapalił światło. Znów miał ochotę złapać się za głowę, tak jak rano, gdy tu przyszedł. Naprawdę, jeżeli miałby użyć do opisania tego, co widział słowa bałagan, to byłoby zdecydowanie za mało. Kubki po ramenie na stole i szafce przy łóżku, porozrzucane ciuchy, kilka rozwiniętych i pozostawionych samym sobie zwojów. Rano nic nie mówił, bo był nieźle wkurzony, że Naruto zaspał, ale teraz...

– Jak ty możesz mieszkać w takim chlewie? – zapytał zdegustowany.

Naruto przez chwilę milczał, a gdy Sasuke obejrzał się, żeby sprawdzić, co on właściwie wyprawia, usłyszał tylko trzask zamykanych drzwi do łazienki.

– Pewnie poszedł rzygać – westchnął z rezygnacją i jeszcze raz ogarnął wzrokiem mieszkanie, jakby próbował znaleźć w tym chaosie jakąś regułę. Jeżeli Naruto będzie tak niezorganizowanym Hokage, to marnie widział jego przyszłą kadencję. W końcu, litując się nad nim, postanowił nastawić wodę na herbatę, bo kiedy w końcu wróci z łazienki, będzie potrzebował czegoś ciepłego. Skutki alkoholowych libacji nigdy nie były przyjemne.

Naruto przez jakiś czas nie wychodził, ale Sasuke nie słyszał żadnych niepokojących odgłosów. W końcu jednak, kiedy znudzony czekaniem chciał zapukać do drzwi, te wreszcie się otworzyły. Naruto wyglądał już lepiej. Miał trzeźwiejsze spojrzenie, chociaż był trochę zarumieniony na twarzy. Musiał też wepchnąć głowę pod kran lub prysznic, bo teraz jasne kosmyki lepiły mu się do czoła, a kropelki wody kapały na ramiona.

– Żyjesz? – zapytał tylko. Naruto uśmiechnął się krzywo i skinął głową. Sasuke obserwował go uważnie. Nadal mimo wszystko nie prezentował się najlepiej i przez krótką chwilę poczuł nawet, że jest mu go żal. Na szczęście to był tylko moment, dopóki Naruto, idąc do stołu, nie potknął się o postawiony na podłodze zwój i się nie przewrócił. Wtedy Sasuke przypomniał sobie, że jego przyjaciel był po prostu idiotą, a takich nie ma co żałować.

– Wiesz, że jak tak dalej pójdzie, będziesz miał zaległości? Jutro zaczynamy od dziesiątej i nawet nie waż się spóźnić – stwierdził, zakładając ręce na piersi.

– Nie. – Naruto pokręcił głową, podnosząc się dość niezdarnie z podłogi. – Nie mogę jutro...

– A to niby dlaczego? – spytał niezadowolony z takiej odpowiedzi Sasuke.

– Umówiłem się z Gaarą. Rano ma się spotkać z Kakashim, ale potem chcę mu pokazać naszą wioskę, to, w jaki sposób się zmieniła. Pamiętasz, jak po tym, gdy wróciłeś, oprowadzałem ciebie? Pokażę mu te same miejsca. Te, które są dla mnie ważne i które lubię.

– Pamiętam. – Sasuke poczuł się dziwnie. Tamten dzień... Stanął mu przed oczami obraz najlepszego przyjaciela – uszczęśliwionego i uśmiechniętego od ucha do ucha, bo w końcu mu uległ i zgodził się zostać w Konoha, to jak siedzieli na wzgórzu, w którym były wykute głowy Hokage i patrzyli na wioskę... Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał, żeby teraz Naruto pokazywał w ten sam sposób te miejsca komuś innemu. Tamte chwile, tamte rozmowy, były tak prywatne, że nie wyobrażał sobie, że... No nie, po prostu nie! – Myślę, że Kazekage ma chyba ważniejsze rzeczy do roboty, niż zwiedzanie z tobą Konohy – powiedział, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że to nieprawda. Kage czy nie Kage, Gaara zawsze miał słabość do Naruto i to już od czasu, kiedy byli dziećmi, a on przegrał z nim walkę. Sasuke nie był głupi, widział, jak bardzo Naruto na nim zależy, w końcu obaj byli jinjuriki i rozumieli się bardzo dobrze. Był jego przyjacielem. Tak jak on sam. Nie wiedział, dlaczego tak dziwnie zareagował, kiedy Naruto mu to dzisiaj powiedział. Tak naprawdę chyba... Chyba... Spojrzał na mizernie wyglądającą wersję tego blond młotka i nagle ogarnęło go to samo uczucie co wtedy, gdy chciał się udać w podróż, a on, patrząc mu prosto w oczy, poprosił, żeby tego nie robił. Oczywiście wcześniej próbował za pomocą pięści i swojego gadulstwa, ale to tamten moment chyba dopiero zaważył.

– Wyobraź sobie, że wcale nie. – Naruto uśmiechnął się, niezrażony słowami Sasuke. – Gaara sam chciał, żebym go zabrał. Już ułożył wszystkie spotkania tak, żebyśmy mogli mieć wolne popołudnie. Wiesz, Sasuke... – Naruto wydął wargi i wpatrzył się w skupieniu w swój kubek, najwyraźniej zastanawiając się nad czymś intensywnie. – Ostatnio dużo czasu siedzieliśmy nad książkami. Może powinieneś się sam pouczyć? – Zerknął na niego niepewnie. Nie wiedział, jak powinien mu powiedzieć, że to popołudnie mógł wykorzystać na naukę bardziej zaawansowanych rzeczy. Bo do tego, że on sam był gorszy i miał braki nigdy by się nie przyznał. Wiedział, że nie we wszystkim, ale Sasuke zawsze w sprawach teoretycznych był daleko przed nim. Naruto nadganiał determinacją i praktyką, jednak to nie zmieniało faktu, że nie powinien go tak wykorzystywać i dać mu trochę czasu na naukę innych rzeczy.

– Pouczyć się sam? – Głos Sasuke był chłodny. Wpatrywał się nieruchomym spojrzeniem w Naruto, który nie dostrzegł jego napięcia. – Najpierw wczorajsze picie, teraz jeszcze dzisiaj i jutro robisz sobie wolne. Jak chcesz. – Zacisnął usta, próbując powstrzymać wściekłość. Sam sobie poradzi. – Żebyś tylko później się nie zdziwił, jak nie zdasz – warknął. Wiedział, że Naruto da radę i zda ten egzamin, ale w tamtym momencie był tak zły, że satysfakcję sprawiły mu te słowa. – Spadam, trzymaj się.

Nim Naruto zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Sasuke wyszedł, a drzwi podejrzanie głośno trzasnęły. Musiał być naprawdę wściekły, bo zwykle tak się nie zachowywał. Zazwyczaj, nawet jak coś mu nie pasowało, zachowywał pozory. Naruto miał mieszane uczucia, a fakt, że nadal był pijany jeszcze pogarszał sprawę, bo nie mógł na to wszystko spojrzeć obiektywnie. W końcu Gaara bywał w Konoha bardzo rzadko, a on sam w Wiosce Piasku jeszcze rzadziej, więc to chyba było normalnie, że chciał spędzić z nim trochę czasu. Cholera wie, kiedy znowu się zobaczą. Rozumiał, że nauka jest ważna, ale do tej pory poświęcał jej naprawdę bardzo dużo czasu i mógł chyba czasami zrobić sobie przerwę. Tym bardziej, że miał do tego konkretny powód. Gaara był jego przyjacielem i miał mu jeszcze do opowiedzenia tyle rzeczy. Naruto podniósł się ciężko, odstawiając kubek po herbacie. Sasuke był tak miły i mu ją zrobił, choć wcale nie musiał. Sasuke był tak miły, że odprowadził go do domu, gdy ledwo trzymał się na nogach. Sasuke był... O cholera... Jęknął i w ubraniu przewrócił się na łóżko. Nie miał siły na nic innego. Poza tym dziwne myśli zaczęły przychodzić mu do głowy, więc wolał zamknąć oczy i spróbować po prostu zasnąć. Jutro się nad tym wszystkim zastanowi.

Następnego dnia obudził się dość wcześnie. Nie zasunął rolet w oknach, więc słońce świeciło mu prosto w twarz. Jęknął, gdy zerknął na zegarek. Było wpół do siódmej, więc mógłby jeszcze trochę pospać. Czuł się koszmarnie. Nie dość, że promienie słońca strasznie raziły, w ustach czuł niewiarygodną suchość, a głowa bolała gorzej niż wczoraj, to jeszcze czuł nieznośny ucisk w żołądku. I nie, nie był związany ze zbyt duża porcją ramenu. To był raczej niepokój. Naruto przypomniał sobie wczorajszy wieczór, kiedy to Sasuke go tu przyprowadził, pomógł nawet szukać kluczy i mimo że był wstawiony, nie złościł się na niego jakoś szczególnie. Do czasu oczywiście. Bo potem strasznie się wkurzył, kiedy Naruto zaproponował mu, żeby pouczył się sam. I poszedł. Będzie go musiał znaleźć i z nim porozmawiać, kiedy tylko Gaara opuści wioskę. W pewnym momencie pomyślał nawet, żeby iść do niego już teraz, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Wciąż był chyba trochę pijany i nie czuł się najlepiej – to po pierwsze. Po drugie – godzina nie była najlepsza. Chociaż, przemknęło mu przez myśl, że ludzie pokroju Sasuke pewnie wstawali jeszcze wcześniej. A po trzecie... Uznał po prostu, że lepiej będzie poczekać z tym do wyjazdu Gaary. Jeszcze Sasuke uzna go za desperata... Jasne... Jakby wcześniej nim nie był, ganiając za nim przez tyle lat – podpowiedziała kolejna irytująca myśl, być może nawet był to Kurama, ale Naruto nie chciał się teraz nad tym zastanawiać. Nie mógł już zasnąć, więc zebrał się smętnie z łóżka. Poszedł pod prysznic, łudząc się, że zimna woda chociaż trochę wyostrzy mu zmysły i przywróci do stanu używalnego jego ciało, jednak, gdy tylko zobaczył swoje lustrzane odbicie, już wiedział, że będzie to trudne. Cienie pod oczami i zaczerwienione spojówki nie robiły dobrego wrażenia.

Po godzinie był już jako tako odświeżony, zjadł śniadanie i nawet posprzątał mieszkanie. Robił to rzadko, zwykle wtedy, gdy naprawdę nie miał co ze sobą zrobić, a teraz trochę tak było. Czekał, aż Gaara będzie wolny, a że nie miał siły na trening – zostało więc sprzątanie. I zastanawianie się. Przez prawie półtora roku, odkąd Sasuke wrócił do wioski, nie zdarzyło mu się z nim pokłócić. To znaczy... Oczywiście, ciągle kłócili się o pierdoły, wyzywali się i rywalizowali o wszystko, doprowadzając tym innym do szału, ale nigdy Sasuke nie wkurzył się na niego aż tak. I jeszcze te wszystkie głupie myśli, które teraz coraz częściej go nachodziły. Może powinien o tym z kimś porozmawiać. Ale z kim? Sakura odpadała z wiadomych względów, Kakashi miał poważniejsze problemy na głowie niż rozterki miłosne swojego byłego ucznia, więc... może Iruka? Bał się jednak, jak zareagowałby, gdyby powiedział, co się z nim dzieje, gdy Sasuke jest blisko. Przecież Iruka ciągle powtarzał mu, że najwyższy czas znaleźć sobie dziewczynę. Naruto miał mnóstwo przyjaciół, przez te wszystkie lata ludzie go pokochali, ale teraz naprawdę już nie wiedział, komu mógłby o tym wszystkim powiedzieć. Żałował, że nie było przy nim rodziców ani Jirayii. Oni na pewno by coś wymyślili. Mama pewnie by na niego nakrzyczała, tata zareagowałby dużo spokojniej, ale... Co by mu powiedzieli? Jirayia na pewno by go zrozumiał. Był w końcu zboczonym pustelnikiem. Westchnął ciężko, wychodząc z mieszkania i zamykając dokładnie drzwi. Jak na złość znowu przypomniał sobie słowa Sasuke, który upominał go, że kiedyś ktoś w końcu się do niego włamie, jak nie będzie uważał.

Continue Reading

You'll Also Like

12.2K 746 28
Dylan pisze pamiętnik, są tam każde jego przemyślenia. Większość to krótkie zdania, ale one mają duże znaczenie. Pewnego dnia gubi pamiętnik, który j...
8K 552 31
"Późnym popołudniem nad Konoha zawitały ciemne, burzowe chmury z których lecący deszcz zalewał ulice mocząc nieprzygotowanych na taką pogodę mieszkań...
25.7K 1.6K 35
- Chyba mnie trafi jak jeszcze raz go zobaczę. - powiedział Lo'ak pojawiając się nagle koło starszego brata i również obserwując oddalającego się syn...
22K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...