To Tylko Zabawka *Yaoi*

By SaishitNiwa13

607K 23.9K 23.6K

*Uwaga! Opowiadanie zawiera wątki homoseksualne, niewolnictwa oraz uprzedmiotowienia człowieka. Nie lubisz, n... More

I.
II.
III.
IV.
V.
VI.
VII.
VIII.
IX.
X.
XI.
XII.
XIII.
XIV.
XV.
XVI.
XVII.
XVIII.
XIX.
XX.
XXI.
XXII.
XXIII.
XXIV.
XXV.
XXVI.
XXVII.
XXVIII.
XXIX.
XXX.
XXXI.
XXXII.
XXXIII.
XXXIV.
XXXV.
XXXVI.
XXXVII.
XXXVIII.
XXXIX.
XL.
XLI.
XLII.
XLIII.
XLIV.
XLV.
XLVI.
XLVIII.
XLIX.
L.
LI.
LII.
LIII.
LIV.
LV.
LVI. (Epilog)

XLVII.

8.5K 462 498
By SaishitNiwa13

Tę noc spędziliśmy razem, a rano mój pan wyjechał. Znowu zostałem sam. Nie wiedziałem, co mam zrobić, jeśli coś się stanie, to nikt mi nie pomoże. W dodatku moje przypuszczenia zostały potwierdzone, ochroniarze zadbają o to, aby po kolejnym ataku nie został żaden ślad w postaci nagrania. Więc mój pan o tym też się nie dowie.

Poważnie zastanawiałem się nad tym, czy w ogóle wychodzić z sypialni, ale głód w końcu zwyciężył. Musiałem wyjść, ale słysząc, że ktoś właśnie przechodzi przez korytarz postanowiłem poczekać jeszcze chwilę, uznając, że któryś z ochroniarzy właśnie robi obchód, a wolałbym na niego nie wpaść.

Odczekałem jeszcze kilka minut i dopiero potem skierowałem się do kuchni. Zrobiłem sobie szybkie śniadanie z zamiarem jeszcze szybszego powrócenia z nim do pokoju. Wtedy usłyszałem kroki. Zorientowałem się, że ktoś wszedł do pomieszczenia.

W pierwszej chwili w ogóle się nie poruszyłem. Bałem się kogo mogę zobaczyć. Mój pan dopiero co wyjechał, nie chciałem, by jego ochroniarze od razu mnie dopadli i zaczęli swoją ''zabawę''.

Nadal nie odwracając się w tamtą stronę, sięgnąłem dłonią po nóż, który leżał niedaleko. Ostatnio nie udało mi się obronić, ale jeśli istnieje jakakolwiek szansa, żeby się od nich uwolnić, to... ja...

- Matt. - Nie zdążyłem złapać broni, zamarłem na dźwięk tego głosu.

To nie byli ochroniarze.

- Pani Sarah! - Od razu się odwróciłem, podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.

Prawie zwaliłem ją z nóg. Było mi okropnie głupio, że przerwałem jej urlop, ale tak bardzo cieszyłem się, że wróciła.

- Co za powitanie - zachichotała, obejmując mnie.

Chyba zaskoczyła ją moja reakcja, siebie też zaskoczyłem, ale tak mi ulżyło, że nie mogłem się powstrzymać. Zwykle nie robię takich rzeczy. Odsunąłem się lekko zakłopotany.

- Wróciła pani - powiedziałem, starając się ukryć zażenowanie.

- No pewnie, że tak - stwierdziła z uśmiechem. - Pan Rick powiedział, że panikujesz, bo ma wyjechać.

Panikuję, to mało powiedziane...

- Przepraszam, że tak nagle przerwałem pani urlop, ale ja naprawdę...

- Nic się nie stało. - Objęła mnie ramieniem i uścisnęła jeszcze raz. - Rozumiem sytuację. Poza tym było okropnie nudno, z tobą jest dużo ciekawiej.

Przy niej nie bałem się tak bardzo. Ochroniarze nie zaatakują, kiedy ona jest w pobliżu, mimo to dopadły mnie wyrzuty sumienia.

- Jeszcze raz przepraszam. Zasłużyła pani na przerwę od pracy. Nie chciałem pani przeszkadzać, ale...

- Jest dobrze - zapewniła mnie. - Przecież to rozumiem.

Podeszła do blatu i spojrzała z dezaprobatą na dwie skromne kanapki, które sobie przygotowałem.

- Och, tylko mi nie mów, że to całe twoje śniadanie. - Chwyciła za fartuch powieszony na uchwycie szafki i sprawnie go sobie założyła. - Masz na coś ochotę? Co byś zjadł?

- Nie musi pani...

- Oj, przestań. - Machnęła lekceważąco ręką. - Gotowanie to dla mnie czysta przyjemność. A może ugotujemy coś razem?

Bardzo ucieszyła mnie ta propozycja.

- Chętnie, muszę nauczyć się gotować - zgodziłem się z entuzjazmem.

Przez cały dzień próbowałem trzymać się jak najbliżej pani Sarah, byleby tylko nie natrafić na ochroniarzy. Na szczęście jej to nie przeszkadzało, a przynajmniej mogłem jej trochę pomóc. Pokazała mi też to nad czym powinienem popracować, jeśli to ja miałbym zajmować się rezydencją. Krótko mówiąc, pokazała mi to, co dotychczas robiłem źle.

Około południa zadzwonił dzwonek do drzwi. Raczej nie spodziewaliśmy się gości i nie byłem pewien, czy w ogóle powinienem wpuszczać kogokolwiek do środka pod nieobecność pana. Mimo to postanowiłem otworzyć.

- Kira? - zapytałem zaskoczony.

- Hej - powiedziała tylko, wymijając mnie w przejściu i weszła do środka.

Z zaciekawieniem wyjrzałem na zewnątrz, nie mogąc uwierzyć, że ojciec puścił ją tu samą. Ale na to właśnie wyglądało. Na podjeździe stało tylko krzywo zaparkowane auto bez lusterka po jednej stronie i z obdrapanym lakierem.

- Masz może czas w przyszłą sobotę? - zapytała radośnie, rozglądając się po korytarzu, jakby nie mogła uwierzyć, że jej wujka naprawdę nie ma.

Jak dla mnie zachowywała się zbyt beztrosko jak na kogoś, kto zapewne niedługo rozbije trzeci samochód. Po co ona w ogóle tu przyszła? Chce zobaczyć jak sobie radzę bez mojego pana?

- Nie wiem, musiałbym zapytać...

- Wiem, że macie czas - przerwała mi. - Gadałam już z wujkiem, ciebie pytam tylko dla formalności.

Jak miło, że o mnie pomyślałaś...

Więc wyglądało na to, że nie mam innego wyboru niż tylko przystać na to, co ona planuje. Skoro pan się zgodził, to ja nie mam tu już nic do gadania.

- A co jest w przyszłą sobotę? - zapytałem.

- Chciałam was zaprosić do nas na kolację - oświadczyła tajemniczo.

''Kolacja''? Czyli szykuje się jakaś okazja.

- Jakieś święto? - próbowałem zgadnąć. - Czy twój tata będzie chciał uczcić podpisanie jakiegoś kontraktu?

- Nie. Mam urodziny - odparła, co trochę mnie zaskoczyło. - Ale nie lubię imprez. Co roku zapraszam po prostu wujka Ricka i Paula, a skoro jesteś z wujkiem Rickiem, to teraz również ciebie.

Miałem nadzieję, że moja twarz nie zrobiła się czerwona na ten komentarz. Obróciłem głowę, by nie widziała mojej miny.

- Przecież my nie jesteśmy razem - sprostowałem.

- Pomyślmy... - udawała, że się nad czymś zastanawia, po czym zaczęła mi wymieniać na palcach: - mieszkasz z nim, uprawiacie seks, wujek dba o ciebie, martwi się, a ty przejmujesz się wszystkim co powie. I założę się, że cały czas o nim myślisz.

To prawda, ciągle o nim myślę, ale nie w takich kategoriach, jakie ona przedstawia. Kupił mnie, jest moim właścicielem, nic więcej. To chyba normalne, że ciągle muszę myśleć o tym, czego ode mnie chce, co mam dla niego zrobić i jak mu nie podpaść.

- Bo on jest... moim panem... - wyjaśniłem niemrawo.

- Jak tam sobie chcesz. - Wzruszyła ramionami, ale od razu wiedziałem, że mi nie uwierzyła. - Mam nadzieję, że przyjdziesz.

Obdarzyła mnie jednym z tych swoich promiennych uśmiechów, któremu nawet gdybym chciał, to trudno byłoby mi odmówić.

- Przyjdę - odparłem z rezygnacją, nie zamierzając pokazywać po sobie najmniejszych chęci.

Kira nie została na długo. Jak sama powiedziała, ''musiała szybko wrócić do domu, nim ojciec zauważy, że jej nie ma''. To znaczyło, że prawdopodobnie nie wiedział, że ja również pojawię się na urodzinowej kolacji jego córki. No cóż, będzie mieć niespodziankę.

Wieczorem pomogłem posprzątać po kolacji. Nie natrafiłem na ochroniarzy przez cały dzień, co cieszyło mnie, ale jednocześnie niepokoiło, bo bałem się, że mogą mnie w każdej chwili zaatakować. Szczególnie wieczorem lub w nocy.

- Jesteś zmęczony, chcesz się już położyć? - zauważyła pani Sarah.

Zmieszałem się trochę na te słowa. Faktycznie byłem już padnięty, choć chyba głównie przez stres. Miałem ochotę się już położyć, ale wiedziałem, czym to może grozić.

- Poszedłbym, ale...

Nie musiałem nawet kończyć, wiedziałem, że pani Sarah wie o co mi chodzi.

- To może dzisiaj skorzystasz z jakiegoś innego pokoju? - zaproponowała. - Chciałbyś może przespać się w pokoju gościnnym?

Zastanowiłem się nad tym, chociaż logicznym wydawało mi się, że gdy ochroniarze nie zastaną mnie w moim pokoju, to zaczną szukać w innych. Jestem pewien, że nie odpuszczą, na pewno będą chcieli się zemścić za to co było ostatnio.

- Myślisz, że tam mnie nie znajdą? - Nie byłem do końca przekonany.

- Nie wiem - wyznała szczerze. Ale i tak muszę przyznać, że to miłe, że próbowała coś wymyślić.

Nie chciałem jej zasmucać, więc przywołałem na twarz uśmiech, licząc na to, że jest on dość przekonujący.

- Racja. Znajdę sobie jakiś pokój i zamknę się na klucz. - W moich uszach nie brzmiało to zbyt dobrze, ale ona lekko uśmiechnęła się na te słowa, więc chyba wyszło dobrze.

Zrobiłem tak jak powiedziałem, znalazłem sobie pokój w dość sporej odległości od mojego, w ogóle na innym piętrze. Liczyłem na to, że dotarcie do mnie zajmie im trochę czasu, ale się pomyliłem.

Tego wieczoru chyba pierwszy raz w życiu się pomodliłem. Nigdy nie uważałem się za wierzącego, bo nigdy nie mogłem liczyć na Jego pomoc. Nie wiedziałem nawet, czy robię to dobrze. Mimo to spróbowałem. Błagam, niech to się w końcu skończy. Choć wiedziałem, że znowu się zawiodę.

- Widzę, że zmieniłeś pokój. - Usłyszałem znajomy głos. Jakim cudem nie usłyszałem jak wchodzą do środka? Jak grzebią przy zamku?

Zacząłem panikować. Wybieranie tego pokoju, było kolejnym z moich błędów. Wybierając go, kierowałem się raczej tym, że jest daleko, jest mały i niczym nie wyróżniający się od innych, ale o jednym nie pomyślałem. Nie miał łazienki, więc nie miałem, gdzie się schować.

Wycofałem się pod biurko, szukając wzrokiem czegoś do obrony, najlepiej czegoś ostrego, ale niczego nie znalazłem. To koniec. Teraz dostanę za wszystko. Ostatnim rozpaczliwym wysiłkiem, próbowałem rzucić się w stronę drzwi, ale nie miałem szans przecisnąć się między nimi dwoma i nie zostać złapany.

- Teraz dostaniesz to na co zasłużyłeś - powiedział jeden z nich, przewracając mnie na ziemię.

Próbowałem się jakoś psychicznie przygotować się na ból i starałem się nie rozpłakać, nie zamierzałem pokazać im jak przy tym cierpię. Nie dam im tej satysfakcji. Chcę już tylko mieć to za sobą...

- Co wy robicie?! - Usłyszałem rozpaczliwy krzyk pani Sarah, która wtargnęła do pokoju. - Zostawcie go!

Szybko podeszła do jednego z napastników i próbowała go ode mnie odciągnąć, ale to nic nie dało.

- Nie wtrącaj się! - Odepchnął ją bez wysiłku, tak że aż poleciała na podłogę.

- Nic pani nie...? - Próbowałem, uwolnić się z uścisku drugiego, by sprawdzić czy nic się jej nie stało.

Ona jednak była niezrażona i bardzo zdeterminowała. Podniosła się prawie bez żadnej trudności i znów zwróciła się do ochroniarzy.

- Nie macie prawa! Zostawcie go! Jak pan Rick się dowie...!

- Ale on się nie dowie - stwierdził mężczyzna, najwyraźniej tracąc już cierpliwość. - Nikt mu nie powie, ani on, ani ty.

Złapał ja za ramiona i brutalnie wypchnął za drzwi, po czym zamknął je na klucz. Chciałem rzucić się za nią, ale nawet nie dali mi wstać.

- Ej, a ty dokąd? - Trzymający mnie uścisk tylko się zwiększył.

Zza drzwi dobiegły mnie krzyki i odgłosy walenia w nie pięściami.

- Matt! Matt! Zostawcie go!

W momencie kiedy mężczyzna, który ją wypchnął ściągał mi spodnie i przyszykowywał się do gwałtu, ochroniarz, który mnie trzymał postanowił podzielić się z nim swoimi obawami.

- Jesteś pewien, że nic nie powie? - zapytał.

Od razu się zorientowałem, że chodzi mu o panią Sarah, nie o mnie. Doskonale zdawali sobie sprawę, że ja się nie wygadam. Ona też tego nie zrobi. W końcu ją o to prosiłem...

- Jeśli coś powie, to zajmiemy się i ją. - Zmroziło mnie na tę słowa. Mężczyzna chyba zauważył moją reakcję, bo następne skierował już do mnie. - Najwyżej ty weźmiesz winę na siebie. Chyba nie chciałbyś, żeby coś złego stało się twojej kochanej pani Sarah, co?

- N-nie... - Pokręciłem bezsilnie głową.

Tylko nie ona. Jej nie może nic się stać. Nie jestem w stanie nikogo chronić, ale nie mogę dopuścić do tego, by stała jej się krzywda z mojej winy.

- No to mamy umowę, a teraz bądź grzeczny.

Będę.

Nie wyrywałem się. Nie walczyłem. Nie stawiałem oporu, gdy ochroniarz mojego pana rozbierał mnie i umiejscawiał się między moimi nogami.

- Kamery znowu nie działają? - Nie potrafiłem ugryźć się w język, by nie zadać tego pytania.

W odpowiedzi dostałem tylko mocne uderzenie w twarz, potem złapał mnie za włosy, ale zanim zdążyłem choćby syknąć z bólu moja głowa walnęła o podłogę.

Na chwilę straciłem orientację, a przed oczami zatańczyły mi mroczki. To i tak było lepsze od tego, co się właśnie działo. Na ten jeden moment zapomniałem o wszystkim, a w następnym wróciłem do sceny, w której zaraz będę gwałcony.

- Jak się domyślam - jęknąłem obolały - mam jeszcze powiedzieć, że sam się uderzyłem...

- Przewróciłeś się, spadłeś ze schodów, obojętnie - oznajmił, po czym przystąpił do działania.

Nie chciałem krzyczeć, bo nie chciałem pogłębiać strachu pani Sarah, ale to było silniejsze ode mnie. Tak okropnie bolało...

Przelecieli mnie chyba ze cztery razy. Nie wiem, co było dalej, straciłem przytomność. Kiedy tak się stało nareszcie poczułem ulgę, bo mogłem uciec od tego, co się stało w błogą nieświadomość.

Nie wiem, która była godzina, gdy się obudziłem, ale musiało minąć kilka godzin, bo za oknem robiło się już szaro. Leżałem tak jeszcze przez dłuższy czas, nie dawałem rady wstać. W końcu jakoś doczłapałem się do mojego pokoju i zamknąłem w łazience. Wszystko mnie bolało, ale musiałem jakoś doprowadzić się do porządku. Moje uda były brudne od spermy i krwi, a boki szpeciły zadrapania i ślady po wbijanych paznokciach, w dodatku czułem, że moje ciało niedługo ozdobią również siniaki. Co oni sobie myślą? Jak mam to niby wytłumaczyć?

Nie miałem siły nawet się umyć. Miałem już dość tego wszystkiego. Nie chciałem by tak kończył się każdy wyjazd mojego pana. Chciałem go już jak najszybciej zobaczyć, ale... nie , lepiej nie. Co by było gdyby mnie teraz zobaczył?

Prawie dostałem zawału, gdy ktoś złapał za klamkę, próbując wejść do łazienki. Na szczęście drzwi były zamknięte. Druga fala ulgi nadeszła, gdy usłyszałem, że to pani Sarah.

- Matt? To ja, otwórz. - Jej głos był słaby i drżał.

- Po-poradzę s-sobie...

Niestety mój głos nie był lepszy, cały dygotałem i ledwo powstrzymywałem się, by nie zacząć płakać.

- Matt, proszę. Pan Rick...

- Wcale nie musi o tym wiedzieć! - wydusiłem podnosząc ton, choć od razu tego pożałowałem. Nie chciałem na nią krzyczeć, nie po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła, ale teraz nie miałem siły z nią rozmawiać. - Poradzę sobie. Proszę... Chcę zostać teraz sam...

Przez chwilę odpowiadała mi tylko cisza. Wiedziałem, że się waha, ale że mimo wszystko nie będzie naciskać. Nie zamierzała zmuszać mnie do zwierzeń.

- Skoro dzięki temu poczujesz się lepiej. W porządku. - Przyjąłem te słowa z ulgą i w milczeniu wsłuchiwałem się w tupot butów opuszczający mój pokój.

Tego wszystkiego jest już dla mnie za wiele. Odczekałem chwilę i po cichu wyjrzałem na zewnątrz, upewniając się, że nikogo nie ma.

Poszła. To dobrze, nie chciałem, by widziała mnie w takim stanie. Wróciłem do środka, złapałem na brzeg umywalki i oparłem się na niej. Cały drżałem. Moimi ramionami wstrząsnął szloch, a po policzkach popłynęły łzy. Ja nie dam już rady. Muszę mu powiedzieć. Nie dam już dłużej rady...

Właśnie w tym momencie usłyszałem skrzypienie drzwi do łazienki. Zapomniałem je zamknąć, więc były tylko uchylone, a teraz ktoś je otworzył. Natychmiast spojrzałem w tamtym kierunku, a moje serce prawie się zatrzymało.

Mój właściciel chyba nie dowierzał w to, co właśnie widzi. Jego wzrok zlustrował mnie uważnie, zatrzymał na chwilę na śladach krwi na moich udach, po czym spojrzał mi prosto w oczy.

Nie krzyczał. Nie musiał. Jego głos ciął powietrze niczym nóż. Był zimny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć, aż przeszły mnie ciarki.

- Masz mi natychmiast powiedzieć, kto ci to zrobił.


- - _ - - _ - -

No i właśnie w tym momencie miał się skończyć poprzednim rozdział! Achh! Nareszcie doszło do tego na co wszyscy czekaliśmy! Teraz mogę odejść w spokoju ;)

A tak na marginesie, to dowiedzenie się prawdy przez Ricka wcale nie było przeciągane Wam na złość, od samego początku miał się dowiedzieć w ten sposób, po prostu w trakcie pisania pojawiało się coraz więcej rzeczy, które miały się wydarzyć ''zanim Rick się dowie'' i w ten oto sposób ten fragment coraz bardziej się oddalał.

Tak więc byliście bardzo długo trzymani w niepewności, ale liczę na to, że zostaniecie do końca ''To Tylko Zabawki'', bo przed Nami jeszcze kilka rozdziałów ;)

Oczywiście zachęcam do komentowania oraz do wyrażania swojej opinii.

Życzę miłego czytania!

Continue Reading

You'll Also Like

110K 11.6K 12
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
210K 7.7K 45
Zabójstwa, tortury, nielegalne handle, aranżowane małżeństwa. Mafia. Eleanor - córka bostońskiego capo - z dnia na dzień dowiaduje się o tym, że wkr...
226K 5.7K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
369K 15.8K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...