Rano okropnie bolały mnie ręce. A potem doszedł jeszcze ból innych części ciała. Obudziłem się w sypialni mojego pana, nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Pamiętam tylko...
Nagle począłem, że twarz zaczyna mnie palić żywym ogniem. Nie chciałem pamiętać. Nienawidzę krępowania, a tym bardziej takich zabawek. Mimo to... wczoraj nie było źle... A przynajmniej wiedziałem, że zawsze mogło być gorzej. Tak samo jak z moimi poprzednimi właścicielami. Oni nigdy nie pozwoliliby mi na taki komfort jakim jest hasło bezpieczeństwa. A skoro on dał mi taki wybór, to chyba znaczyło, że nie chciał, żebym cierpiał... No przynajmniej w teorii...
Obróciłem się na drugi bok, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że pan nadal śpi koło mnie. Dziwne, zazwyczaj gdy wstaję, jego już dawno nie ma w łóżku. Może jego też wykończyła ta wczorajsza noc?
Ostrożnie przesunąłem się w stronę krawędzi, uważając na to, by go nie obudzić. Następnie powoli odsunąłem kołdrę i usiadłem.
- Ał... - syknąłem z bólu, gdy poczułem go w dolnych partiach ciała.
Miałem nadzieję, że nie nahałasowałem zbytnio, ale niestety nigdy nie miałem ani krzty szczęścia do takich spraw. Kątem oka natychmiast zarejestrowałem ruch. Oczywiście musiałem obudzić mojego właściciela.
- Bardzo cię boli? - usłyszałem jego zaspany głos.
- Nie, tylko trochę... - Chyba nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Szczególnie, że musiałem rozmasować moje bolące nadgarstki. Wczoraj nieźle je obdarłem, gdy szarpałem rękami.
I tak myślałem, że będzie gorzej. Nie jest źle, zniosę co tylko mój pan będzie chciał. Muszę.
Kiedy wstał, śledziłem uważnie każdy jego ruch, w nadzieję, że nie sięgnie znowu po coś ''niebezpiecznego''. Mężczyzna podszedł do szafki nocnej. W przeciwieństwie do mnie, on przynajmniej miał na sobie bokserki. Wyjął z szuflady tabletki i podał mi je.
- Dzięki - mruknąłem, przyjmując opakowanie.
Następnie wziął do ręki jakieś dżinsy i za duży T-shirt, które mi rzucił. Ubrałem się czym prędzej, on zrobił to samo, po czym usiadł na łóżku obok mnie.
- Wysyłam panią Sarah na dwutygodniowy urlop - oświadczył nagle. - Przez ten czas to ty przejmiesz jej obowiązki.
- Co? - zapytałem bezmyślnie.
- Chyba nie zaprzeczysz, że sobie na to zasłużyła?
Poczułem się głupio na tę uwagę. Oczywiście, że uważałem, że zasłużyła na urlop. Nikomu tak jak jej nie należała się chwila odpoczynku. W końcu tyle robiła. Nie tylko dla mnie, w szczególności dbała o rezydencję pana.
- Nie, ale... - zaciąłem się na chwilę, nie wiedząc jak ubrać moje myśli w słowa. - Nie wiem, czy dam sobie radę...
- Na pewno dasz - stwierdził szybko. - Chyba uczyli was tego w ośrodku, prawda?
Raczej większą uwagę kładli na co innego...
- Idziemy na śniadanie - powiedział, wstając. - Dasz radę...?
- Tak - wtrąciłem i również się podniosłem.
Nie chciałem pokazywać po sobie, że coś mnie boli, choć nie bardzo mi się to udało, bo skrzywiłem się, gdy tylko wstałem. Zachwiałem się, ale przynajmniej nie upadłem.
W milczeniu poszliśmy na śniadanie i usiedliśmy przy zastawionym już stole.
- Smacznego - powiedział
- Nawzajem - odparłem.
Jedliśmy, nie rozmawiając ze sobą. Zastanawiałem się nam moimi nowymi obowiązkami przez te dwa tygodnie. I nad tym co wydarzyło się wczoraj. Zerknąłem na niego ostrożnie, nie wiedziałem o czym on myślał. Ani teraz, ani wtedy. A szkoda, bo chociaż wiedziałbym co robić.
CZYTASZ
To Tylko Zabawka *Yaoi*
Romance*Uwaga! Opowiadanie zawiera wątki homoseksualne, niewolnictwa oraz uprzedmiotowienia człowieka. Nie lubisz, nie czytaj* Mathew nie potrafi pogodzić się z tym, że trafił do ośrodka dla niewolników i jest szkolony na zabawkę, by zadowolić jakieś bogac...