Ktoś musiał odezwać się pierwszy i przerwać ciszę. Chciałem zacząć z nim rozmowę, ale nie wiedziałem jak.
Z radia leciały dźwięki jakiejś rockowej piosenki, a cisza nie była aż tak krępująca jak by mogła, ale i tak mnie stresowała. Nie wiedziałem, dlaczego tak nagle postanowił zabrać mnie z rezydencji, sądziłem, że już nigdy nie pozwoli mi nigdzie wyjść. Cieszyła mnie ta sytuacja, w końcu byłem na zewnątrz.
Ale teraz były ważniejsze rzeczy. Musiałem z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło. Nie widzieliśmy się całe cztery dni i nagle zabiera mnie na zakupy. Rozumiem, że mógł być zawalony robotą, ale bez przesady. Ja chcę tylko wiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Czy nie mam się czym martwić.
Co jakiś czas zerkałem w jego stronę, ale nie odważyłem się odezwać. Nie powiedział mi nawet gdzie dokładnie jedziemy na te zakupy. Ciekawe czy mój pan bierze pod uwagę możliwość mojej ucieczki? Jeśli tak, to będzie mnie mocno pilnować i trzymać blisko siebie. Z jednej strony to dobrze... Z drugiej będzie znaczyć, że mi nie ufa...
Nie dziwię się. Pyskuję, okłamuję go, uciekłem, ukrywam pewne ważne rzeczy...
- Pojedziemy do galerii w centrum - oświadczył nagle, przerywając ciszę. Od razu oderwałem się od widoków za oknem i spojrzałem w jego stronę. - Jest tam mnóstwo sklepów, więc jeśli znajdziesz coś dla siebie, daj mi znać.
Może jemu też zaczęło przeszkadzać to milczenie? Rzucił mi szybkie spojrzenie i wrócił do obserwowania drogi, więc ja też szybko spuściłem wzrok by się na niego nie gapić.
- Nie mam kasy - odparłem krótko.
- Jeśli będziesz coś chciał, to ci kupię. Nie musisz przejmować się pieniędzmi - stwierdził.
- Dziękuję, panie.
Wydawanie pieniędzy na jakąś używaną zabawkę nie jest dla niego problemem? Byłem pewien, że nie będę niczego chciał, ale korciło mnie, by zapytać go na jaką cenę mogę sobie pozwolić. Na szczęście ugryzłem się w język, darując sobie, tym razem, uszczypliwości.
Jakiś czas później zatrzymaliśmy się na podziemnym parkingu. Mój właściciel zaparkował i wyłączył silnik, po czym spojrzał na mnie jakimś takim podejrzliwym wzrokiem.
- Wiesz, że jeśli przyłapię cię na ucieczce, to źle się to dla ciebie skończy, prawda?
Nie martw się, nie musisz mi przypominać.
- Tak. Wiem, panie - odpowiedziałem grzecznie, próbując się nawet przy tym lekko uśmiechnąć.
Szczerze, to nie miałem ochoty uciekać. Przynajmniej na razie. Póki jest szansa, by się dogadać będzie mi u niego lepiej niż błąkając się bez celu po ulicach.
Mój właściciel rzucił mi jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie, jednak zaraz po tym wyszliśmy z auta.
Opuściliśmy parking i weszliśmy do galerii, która była gigantyczna. Trochę mnie to przytłoczyło, ogrom tego miejsca i to ile było tam ludzi. Ale wiedziałem, że muszę szybko się z tego otrząsnąć.
Chodziliśmy po galerii jakąś godzinę, co było dla mnie wiecznością. Głównie dlatego, że chciałem się szybko stamtąd wynosić. Było tam za dużo pokus. Co rusz gdy widziałem wyjście miałem ochotę do niego pobiec, ale wiedziałem, że odzyskanie wolności jest niemożliwe, no i na pewno nie aż takie proste, nie w taki sposób. Poza tym nie chodziliśmy tylko po sklepach odzieżowych, ale po różnych i niestety zdawałem sobie sprawę, że to ze względu na mnie.
Starałem się nie pokazywać po sobie żadnego zainteresowania, zwłaszcza przy wystawach ze sprzętem elektrycznym. Minęło już tyle czasu od kiedy miałem w dłoniach komórkę...
CZYTASZ
To Tylko Zabawka *Yaoi*
Romance*Uwaga! Opowiadanie zawiera wątki homoseksualne, niewolnictwa oraz uprzedmiotowienia człowieka. Nie lubisz, nie czytaj* Mathew nie potrafi pogodzić się z tym, że trafił do ośrodka dla niewolników i jest szkolony na zabawkę, by zadowolić jakieś bogac...