VI.

17.7K 553 437
                                    

Minęło trochę czasu zanim mogłem się swobodnie podnieść z łóżka, bez większego bólu. Dwa następne dni spędziłem w pokoju. Trzy razy dziennie przychodziła do mnie pani Sarah, przynosząc mi jedzenie. Rozmawialiśmy przy tym i okazało się, że jest całkiem miła. Co jakiś czas przychodził do mnie mój pan. Przyniósł mi jakieś książki, więc mogłem poczytać, jeśli by mi się nudziło, powiedział też, że rozmówił się z ochroniarzami i następnym razem, gdy coś wyda im się nie w porządku, to po prostu go o tym powiadomią.

Poza tym każdego wieczora oglądał moje plecy i smarował je maścią. Ani w ośrodku, ani u żadnego poprzedniego pana nawet nie mogłem myśleć o takiej opiece.

- Już ci lepiej? - zapytał właściciel, wchodząc do pokoju.

- Tak, panie. Dziękuję za tę maść - powiedziałem.

- Nie ma za co - odparł krótko i usiadł na łóżku.

Czytałem akurat jedną z książek, które mi przyniósł, ale kiedy znalazł się obok mnie, natychmiast straciłem nią zainteresowanie. Przy nim musiałem zachować czujność, nadal nie wiedziałem, co mnie tu czeka i co on teraz wymyśli.

Wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja starałem się, odsunął od siebie myśl, że zaraz mnie uderzy. Niczego nie zrobiłem, ale właściciele niewolników nie potrzebują żadnych powodów. Mimo to zaczynałem wierzyć, że on nie jest taki jak reszta. Poza tym nie chciałem okazywać strachu.

Położył mi dłoń na włosach. Pogłaskał mnie, a potem wziął między palce jeden z kosmyków.

- Muszę obciąć ci włosy - stwierdził.

- Co musi pan zrobić? - zapytałem mocno zdziwiony.

- Podobają mi się takie lekko dłuższe włosy, ale twoje są aż za długie - oznajmił wprost.

Zanim trafiłem do ośrodka zazwyczaj to mama obcinała mi włosy. Później w pierwszym roku pobytu w ośrodku chłopacy skądś wytrzasnęli nożyczki, być może to nawet jakiś opiekun im je dał, a potem przystrzygli mi włosy. Niezbyt umiejętnie. Nie wspominając już o tym, że skończyłem z mnóstwem skaleczeń.

Od tamtego zajścia minęło sporo czasu, ale nie wiem, czy mój pan poradzi sobie z tym dużo lepiej.

- Umie pan to robić? - zapytałem niepewnie.

- Zaraz się okaże - powiedział.

Jakoś mnie tym nie uspokoił. Mimo to podszedł do biurka i wyjął z szuflady nożyczki, po czym wskazał na krzesło, dając mi do zrozumienia, bym zajął na nim miejsce.

Nie mając wyboru, zrobiłem to, ale przerażała mnie świadomość, że trzyma tak ostry przedmiot. Pół biedy z tym co zrobili mi chłopaki w ośrodku, mój pierwszy właściciel miał o wiele bogatszą wyobraźnie, co do sposobu użycia tego narzędzia.

Ledwo zdążył zrobić pierwsze cięcie, a ja aż podskoczyłem ze strachu na ten dźwięk.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy - zapewnił mnie szybko.

- Ta-tak, panie - wydukałem.

Wiedziałem, że lepiej byłoby się nie ruszać, bo wtedy tym bardziej pan mógłby mnie przypadkiem zaciąć, ale to było odruch.

- Ktoś zranił cię kiedyś nożyczkami? - zapytał, chyba już się domyślając.

I to nie raz.

- Zdarzało się, panie... - przyznałem niechętnie.

Położył mi dłonie na ramionach, najwyraźniej chcąc mnie w ten sposób uspokoić, ale wzdrygnąłem się i na to.

- Siedź spokojnie - polecił mi. - Dobrze?

To Tylko Zabawka *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz