W milczeniu dotarliśmy do samochodu na podziemnym parking. Stresowała mnie ta cisza, ale zamierzałem pogadać z nim na osobności, więc aktualnie jego auto wydawało mi się najlepszym miejscem.
Pan nawet otworzył mi drzwi, chyba po to by mieć pewność, że na pewno do niego wsiądę.
- Nie próbowałem uciekać, pomagałem dziewczynce znaleźć mamę - powiedziałem, kiedy on też zajął już miejsce w aucie.
- Widziałem - odpowiedział mi nieśpiesznie. - Dlatego nie dam ci kary, którą planowałem.
''Kary, którą planował'' aż się boję myśleć, co to w ogóle miało być.
- Dziękuję, panie.
Nadal starałem się unikać jego wzroku, ale mój strach już trochę zelżał. Przynajmniej wie, że nie chciałem znowu mu uciekać.
Mężczyzna sięgnął ręką do kluczyków, najpewniej po to by uruchomić silnik, ale szybko cofnął dłoń. Odchylił się na fotelu i spojrzał na mnie.
- To co zrobiłeś, było...
- Głupie? - wpadłem mu w słowo. - Nieodpowiedzialne? Wiem. Ale kiedy ją zobaczyłem... to jak ona się bała... Nie mogłem jej tak zostawić...
Nie powinienem mu przerywać, ale czułem, że muszę mu się wytłumaczyć. Poza tym pomoc dziewczynce chyba nie powinna być czymś za co mógłby się na mnie jakoś szczególnie mocno obrazić. I tak na początku nie chciałem tego robić, po prostu... jakoś tak wyszło.
- Przepraszam, że odbiegłem tak bez słowa - powiedziałem skruszony.
- To co zrobiłeś, było bardzo dojrzałe - poprawił mnie z uśmiechem. - Zachowałeś się naprawdę odpowiedzialnie. Nie jesteś taki obojętny, jakbyś tego chciał.
- Niestety - burknąłem.
- Nie, to bardzo dobrze - stwierdził. - Nie chciałbym, żebyś zachowywał się jak jakaś lalka bez uczuć.
- Byłoby łatwiej - powiedziałem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że mówię to na głos.
- Byłoby okropnie - skomentował mój właściciel.
Muszę uważać na to, co mówię. Wiem, że mam cięty język i nie chcę wpaść w kłopoty przez swoją nieuwagę.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tej dziewczynce? - zapytał po chwili. - Przecież nie zabroniłbym ci iść do niej. Pomógłbym ci.
- Nie mogłem cię prosić... panie - odpowiedziałem cicho. - Dostałem już dość dużo. Głupio byłoby mi poprosić o coś więcej.
- Matt - odezwał się ostro. Złapał mnie za podbródek i zmusił do tego, bym spojrzał mu w oczy. - Lepiej było powiedzieć niż się uciekać. Myślałem, że... Nie rób więcej.
To była dziwna mieszanka, złość i ulga. Był zły, że mu uciekłem, ale jednocześnie czuł ulgę, że znowu ma mnie przy sobie. Ciekawe czy matka Sandy czuła to samo.
- Obiecuję, że już więcej... że już nigdy ci nie ucieknę...
- No mam nadzieję - powiedział poważnie.
Chciałem się od niego odsunął, ale właściciel nadal mnie trzymał i chyba nie zamierzał puścić. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i pocałował. Na początku był to delikatny pocałunek później już coraz mniej. Zdążyłem się już przyzwyczajać do całowania, ale mimo to zawsze mnie tym zaskakiwał.
Próbowałem jakoś to odwzajemnić, ale przestałem nawet próbować. Szczególnie gdy wsunął mi dłoń pod bluzkę i zaczął jeździć nią po moim brzuchu i klatce piersiowej. Jednocześnie przestał zajmować się moimi ustami i zaczął całować mnie po szyi.

CZYTASZ
To Tylko Zabawka *Yaoi*
Romance*Uwaga! Opowiadanie zawiera wątki homoseksualne, niewolnictwa oraz uprzedmiotowienia człowieka. Nie lubisz, nie czytaj* Mathew nie potrafi pogodzić się z tym, że trafił do ośrodka dla niewolników i jest szkolony na zabawkę, by zadowolić jakieś bogac...