XXXIV.

4.5K 241 272
                                    

Tego dnia nie wychodziłem już z pokoju. Pani Sarah przyszła do mnie z obiadem, a potem z kolacją. Próbowałem się jej podpytać o mojego pana, ale powiedziała tylko, że pracował jakiś czas w gabinecie, a potem poszedł do swojej sypialni.

Długo nie mogłem zasnąć, choć bardzo chciałem. To był jedyny sposób, bym przestał myśleć o tym co czeka mnie jutro. Co prawda dotychczas nie odczułem jakoś szczególnie, że mój nowy pan chciałby mnie skrzywdzić, ale to było zanim przyłapał mnie na kłamstwie. Choć w głębi duchy nadal liczyłem na to, że będzie dla mnie wyrozumiały. No dobra, powiedziałem mu, że byliśmy cały czas w domu, a on już wiedział, że wyszliśmy, ale przecież nie próbowałem uciec. Byliśmy tylko w kinie i wróciliśmy. Matka Kiry zawiozła nas na miejsce, a potem odebrała. W dodatku Kira nie odstępowała mnie nawet na krok... Chociaż akurat ten argument raczej nie świadczył na moją korzyść...

Próbowałem jakoś wyobrazić sobie, co czeka mnie jutro, ale nie potrafiłem.

Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Z tą myślą zasnąłem.

Następny dzień okropnie mi się dłużył, a mój pan nie przychodził. Śniadanie, obiad, kolacja. Nic. Po kolacji myślałem, że nikt już nie przyjdzie. Spędziłem cały dzień na obmyślaniu planów i ewentualnych wymówek, całej masy wymówek i tłumaczeń, których wiedziałem, że gdy przyjdzie co do czego pozapominam.

Zwątpiłem, że zobaczę go jeszcze dzisiaj. Pewnie miał jeszcze masę papierkowej roboty po tym spotkaniu i nie ma dla mnie czasu. Mimowolnie odetchnąłem z ulgą na tę myśl. Będę mógł jakoś psychicznie przygotować się na jutro.

Już miałem przebierać się w piżamę, gdy nagle rozległo się skrzypienie i drzwi się otworzyły.

Rzecz jasna stał w nich nie kto inny jak mój pan. Miałem ochotę krzyczeć, myślałem, że dziś nie muszę się już przejmować karą.

Stałem tak w bezruchu, wpatrując się w niego. Nic nie mówił, więc ja też się nie odzywałem. A może powinienem właśnie go teraz przeprosić, może właśnie na to czekał? Ale jeśli jest zły, to zabierając głos bez pozwolenia tylko jeszcze bardziej pogorszę swoją sytuację. Jak zwykle nie potrafiłem odczytać emocji z jego twarzy. Z nerwów zacząłem miąć w dłoniach moją koszulkę i przygrywać wargę.

No już, odezwij się w końcu.

- Matt - wymówił surowo moje imię, a mnie przebiegł po plecach dreszcz, gdy tylko je usłyszałem - pójdziesz ze mną do pokoju?

A mam jakiś wybór?

- Tak, panie - odpowiedziałem posłusznie.

Niby zadał mi pytanie, a jednak zrobił to takim tonem, który wyraźnie mówił, że nie mam mu się sprzeciwiać. Zresztą i tak bałbym się mu odmówić.

- Więc chodźmy - mruknął i wskazał ruchem głowy na drzwi.

Przepuścił mnie w drzwiach i ruszyliśmy wzdłuż korytarza. Zaczekałem aż nie wyminął i potulnie poszedłem za nim ze spuszczoną głową.

Myślami przebiegały mi dziesiątki scenariuszy. Czego mogłem się po nim spodziewać? Niestety swoje przypuszczenia mogłem opierać wyłącznie na doświadczeniach z moimi poprzednimi właścicielami albo opiekunami w ośrodku, więc ani trochę mnie to nie uspokajało.

W końcu zatrzymaliśmy się, a ja delikatnie uniosłem wzrok.

Och. To ten pokój.

Właściciel otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Musiał być tu już wcześniej, bo jeśli dobrze pamiętam ostatnio używał klucza. Zamknął za nami drzwi, po czym podszedł do komody, z której wziął szklankę z jakimś napojem.

To Tylko Zabawka *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz