XIV.

11.9K 451 255
                                    

Jechaliśmy w milczeniu, co było dla mnie prawdziwą torturą. Chyba wolałbym, żeby mój pan zaczął krzyczeć. Przynajmniej wtedy wiedziałbym na czym stoję, a tak to nie wiem, o czym on myśli. Mógłby mnie przynajmniej uprzedzić, jak bardzo źle jest.

- Jest pan zły? - odważyłem się zapytać.

Zerknął w moją stronę, ale na bardzo krótko. Zaraz po tym wrócił do obserwowania drogi, mimo to miałem wrażenie, że nie powinienem w ogóle rozpoczynać z nim rozmowy. Nie wyglądał na jakoś bardzo zdenerwowanego, ale w samochodzie dało się wyczuć napięcie.

- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- A-ale... powiedział pan, że mogę uciec - przypomniałem mu.

- A ty mi w to uwierzyłeś - mruknął.

Oblał mnie zimny pot. Czyli miałem rację, to był test. Test, który oblałem. Chciał sprawdzić, czy ulegnę pokusie wolność i ucieknę, a ja tak właśnie zrobiłem...

Przełknąłem nerwowo ślinę.

- Kłamał pan? - zapytałem dla pewności, choć brzmiało to bardziej jak stwierdzenie.

- Sprawdzałem cię - oświadczył. - Tak to nazwijmy.

Wolę nie myśleć o tym, co będzie teraz. Odwróciłem się w stronę okna i starałem się skupić na widokach, ale jakoś nie mogłem. W aucie było za cicho. Jedynym dźwiękiem, który nam towarzyszył był ryk silnika, a ja miałem wrażenie, że serce bije mi tak mocno, że on też je słyszy.

- Przepraszam... - powiedziałem bezsilnie.

Nie odpowiedział od razu, ale w końcu westchnął i miałem wrażenie, że atmosfera trochę się rozluźniła.

- Nie masz za co przepraszać - stwierdził. Przyznaję, że trochę mnie zaskoczyło, ale też mi ulżyło. - Co prawda spodziewałem się, że możesz skorzystać z okazji, ale nie ukrywam, że jednak trochę się rozczarowałem.

- Czyli co, panie? Kara - zgadywałem. - Baty? Podtapianie? Głodówka? Czy wymyśli, pan, coś innego?

Pora pogodzić się z tym, że nigdy nie odzyskam wolości. Teraz najważniejsze, żeby jakoś przekonać go, że to się już więcej nie powtórzy. Może mi dać jaką chce kare. Wytrzymam, tylko niech nie oddaje mnie z powrotem do ośrodka.

Oderwał na chwilę wzrok od drogi i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Przecież obiecałem, że nie spotka cię żadna kara - przypomniał mi i znów skupił się na drodze.

- Ale powiedział też, pan, że tylko mnie sprawdzał. A skoro nawaliłem to należy mi się kara, prawda?

- Nie - odparł krótko.

- Nie?

Nie żeby mnie to nie cieszyło, ale strasznie mnie tym zaskoczył.

- Dziękuję - wyrwało mi się.

- Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko.

To był chyba dobry znak. Ucieszyło mnie to, chociaż zdaję sobie sprawę, że uniknięcie kary wcale nie oznacza, że mój właściciel nie będzie się na mnie mścić za tę ucieczkę. To był kretyński pomysł. Co mi strzeliło do głowy?

- Jak mnie znalazłeś, panie? - zapytałem, próbując skierować swoje myśli w jakimś innym kierunku. - Mam nadajnik?

- Domyśliłem się, że prędzej czy później będziesz, chciał odwiedzić grób - odparł wprost.

W sumie racja. W końcu i tak pojawiłbym się na cmentarzu.

- Dziękuję, że pozwoliłeś mi go znowu zobaczyć - powiedziałem.

To Tylko Zabawka *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz