VII.

15.7K 513 307
                                    

Rzeczywiście przez cały dzień nie było go w domu. Nie wiedziałem, co powinienem robić. Zacząłem czytać jakąś książkę, ale szybko mnie znudziła. Dlatego, gdy przyszła pani Sarah, zapytałem się, czy mógłbym jej jakoś pomóc. Powiedziała, że mógłbym posprzątać, a kiedy skończyłem, wskazała mi jeszcze kilka pokoi, chociaż jak się domyślałem, miało to na celu, tylko znalezienie mi jakiegoś zajęcia.

W ośrodku również uczono nas takich rzeczy, żebyśmy poza seksem nadawali się też do czegoś innego.

Wyszedłem na korytarz, kiedy skończyłem sprzątać kolejny pokój. Niestety na korytarzu natknąłem się na jednego z ochroniarzy. Licząc na to, że mnie nie zauważył, poszedłem do następnego pomieszczenia. Przeliczyłem się.

Mężczyzna wszedł do środka za mną.

- Chyba musimy porozmawiać - oznajmił.

- Nie sądzę - odparłem szybko. Chciałem wyjść, ale ochroniarz zablokował mi drogę do wyjścia, więc udawałem, że jestem zajęty sprzątaniem.

On tymczasem podchodził coraz bliżej mnie.

- Przez ciebie mieliśmy problemy z szefem.

- To była wasza wina. - Odwróciłem się w jego stronę, ale nie spodziewałem się, że jest już tak blisko. Cała odwaga momentalnie mnie opuściła. Spojrzałem w dół. - Przecież nie kazał wam mnie karać.

Mężczyzna pchnął mnie na ścianę, po czym złapał jedną ręką za ramia, a drugą za szyję i zacisnął mocno palce.

- Możesz być pewien, że tego pożałujesz. - Przysunął swoją twarz bliżej, po czym wyszeptał mi do ucha: - I to szybciej niż myślisz. Dużo szybciej.

Zadrżałem, kiedy polizał mnie w ucho, ale później rozluźnił uścisk. Wyrwałem mu się natychmiast i jak szybko tylko mogłem wybiegłem z pokoju, słysząc za sobą jego śmiech.

Znalazłem panią Sarah, bo tylko przy niej nie obawiałem się żadnego ataku. No i po tym co się stało, nie chciałem być sam.

- Coś się stało? - zaniepokoiła się kobieta.

- N-nie... Wszystko w porządku - powiedziałem, ale nie umknęło jej uwadze, że cały się trzęsę.

Przyjrzała mi się badawczo, a ja robiłem, co mogłem, by uniknąć jej wzroku.

- Ochroniarze pana Ricka coś ci zrobili? - zapytała nagle. Starałem się nie pokazać po sobie, że trafiła w samo sedno, ale ona i tak się domyśliła. - Czyli jednak. Mam zadzwonić do pana...?

- Nie! Nie trzeba - powiedziałem szybko. - Nic mi nie zrobili, poza tym lepiej mu nie przeszkadzać.

Patrzyła na mnie zaniepokojona. Zupełnie jakby wiedziała coś, czego ja nie wiem, ale nie chciała mi powiedzieć.

- Przecież mogą ci coś zrobić - stwierdziła.

- Poradzę sobie - odparłem wprost.

Chyba nie była przekonana co do tego, ale nie nalegała już więcej.

Do końca dnia trzymałem się blisko niej i pomagałem sprzątać. Zjadłem z nią kolację i poszedłem prosto do pokoju. Pani Sarah cały czas przypominała mi, że mam się do niej zgłosić, gdyby coś się stało. W sumie to było całkiem miłe, miałem wrażenie, że się o mnie troszczy, co było dla mnie trochę dziwne, patrząc na to, że wcale mnie nie zna.

Jak się okazało, miała rację, co do tego, że ochroniarze mogą mi coś zrobić. Mężczyznom najwyraźniej pobicie mnie nie wystarczyło. Nie zdążyłem dojść do pokoju, a zostałem wciągnięty przez jednego z nich do pomieszczenia niedaleko. W środku czekał już ten drugi. Od razu zostałem brutalnie rzucony na podłogę, a drzwi szybko zatrzaśnięte i zamknięte na klucz.

To Tylko Zabawka *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz