To Tylko Zabawka *Yaoi*

By SaishitNiwa13

597K 23.5K 23.1K

*Uwaga! Opowiadanie zawiera wątki homoseksualne, niewolnictwa oraz uprzedmiotowienia człowieka. Nie lubisz, n... More

I.
II.
III.
IV.
V.
VI.
VII.
VIII.
IX.
X.
XI.
XII.
XIII.
XIV.
XV.
XVI.
XVII.
XVIII.
XIX.
XX.
XXI.
XXII.
XXIII.
XXIV.
XXV.
XXVI.
XXVII.
XXVIII.
XXIX.
XXX.
XXXI.
XXXII.
XXXIII.
XXXIV.
XXXVI.
XXXVII.
XXXVIII.
XXXIX.
XL.
XLI.
XLII.
XLIII.
XLIV.
XLV.
XLVI.
XLVII.
XLVIII.
XLIX.
L.
LI.
LII.
LIII.
LIV.
LV.
LVI. (Epilog)

XXXV.

8K 385 450
By SaishitNiwa13

Nie wiem, która była godzina, kiedy się obudziłem, ale za oknem było już jasno.

Spojrzałem w górę na biały sufit i uświadomiłem sobie, że nie jesteśmy już w tym specjalnym pokoju mojego pana, w którym wczoraj zasnąłem. Pamiętałem, że tam na suficie nad łóżkiem znajduje się lustro. Co prawda za każdym razem, gdy tam byłem starałem się unikać, patrzenia w nie, ale nie zmieniało to faktu, że wiem, że ono się tam znajduje.

Podniosłem się lekko na łokciach i zrozumiałem, że jest to pokój mojego pana. Już zastanawiałem się, czy dałbym radę jakoś po kryjomu się stąd wymknąć, gdy nagle do środka wszedł mój pan. On to ma wyczucie czasu...

- Przeniosłeś mnie do swojej sypialni? - zapytałem.

- Na to wygląda - odparł szybko jak gdyby nigdy nic i się do mnie uśmiechnął.

Wracamy do punktu wyjścia. Pan znowu zachowuje się normalnie, jakby nie był na mnie zły i tak jakby wczoraj nie... Uch, nawet nie wiem jak to opisać. Było zimno, gorąco i przyjemnie, wszystko na raz. Nigdy wcześniej tak nie miałem.

- Nie trzeba było... - mruknąłem i już miałem wstać, gdy uświadomiłem sobie, że nadal nie mam na sobie ubrań po wczorajszym.

No tak, zasnąłem praktycznie po, a on skoro mnie tutaj przeniósł, to nie bawił się już w ubieranie mnie. I pewnie, znając życie spał ze mną w jednym łóżku, gdy ja byłem kompletnie nagi...

Zacząłem rozglądać się za jakimiś ubraniami, które mógłbym założyć, bo nie miałem ochoty, wychodzić nago z łóżka i tak mu się pokazywać.

- Musimy jeszcze o czymś porozmawiać - stwierdził nagle, siadając na łóżku.

Może i powinna mnie przestraszyć ta powaga jego głosu, ale tym razem przejmowałem się akurat tym, by jak najbardziej zakryć się kołdrą.

- Ja pamiętam o karze - zapewniłem go. - Wiem, że będę musiał nosić dzisiaj jakieś ubranie z tamtej szafy, a wieczorem...

- Nie o to chodzi - oznajmił, a ja już powoli zaczynałem się martwić.

Skoro nie chce rozmawiać ze mną o karze to o czym? Zaskoczyło mnie też, że wyglądał na mniej pewnego siebie niż zazwyczaj, jakby... skrępowanego.

- Wiesz, cieszę się, że cię kupiłem i ze mną zamierzałeś, mimo że wprowadzasz w moje życie głównie tylko chaos. Chciałbym... Jakby to powiedzieć?... Żebyś mi zaufał. I chciałbym, żebyśmy częściej... zbliżali się do siebie, tak jak tej nocy. Mówiłem ci już, że nie chcę być jak twoi poprzedni właściciele i zmuszać cię do czegoś, czego nie chcesz. Dlatego chciałem zapytać czy w seksie jest coś czego nie lubisz?

To było całkiem... nieoczekiwane. I nawet miłe. Chciał poznać moją opinie na temat czynności, do której mnie kupił. Nikogo nigdy nie obchodziło moje zdanie na ten temat. Unieruchomił mi wczoraj ręce, przywiązując je do łóżka, a teraz pyta czy w seksie jest coś, czego nie lubię?

Byłbym w stanie wymienić kilka... Tak, są rzeczy, które mi nie odpowiadają, przez które czuję się wykorzystywany i chcę mi się ryczeć.

- Nie, nie ma... - odparłem cicho, zwieszając głowę.

- Kłamiesz - stwierdził natychmiast. - Na pewno jest coś, co ci się nie podoba.

- Nie, akceptujesz wszystko, co wymyślisz.

I tak nie mam wyboru.

- Słuchaj - zaczął, przysuwając się na łóżku trochę bliżej mnie - nie wiem, czy dobrze się zrozumieliśmy. Chcę poznać twoje zdanie. Nie ukarzę cię za to, że się na coś nie zgodzisz. Tym bardziej nie zrobię czegoś takiego specjalnie, bo wiem, że tego nie lubisz.

- Nie... Ja naprawdę... Zrobię, co będzie pan chciał... Nie mam zastrzeżeń - uparcie obstawałem przy swoim.

Przez chwilę panowała cisza. Pan chyba analizował moje słowa i zachowanie. Wiedział, że kłamię.

- Jak sobie chcesz - odezwał się nagle i pochylił mocno w moją stronę - ale wolałbym, żebyś powiedział mi teraz - jedną ręką złapał mnie za nadgarstek, a drugą za podbródek, przyciągając do siebie - bo później nie wiem, czy dam radę się powstrzymać...

Nie dam mu się wystraszać. Nie teraz, bo wiem, że tylko gra. Nie wiem skąd, ale po prostu czuję, że nie mówi poważnie. Po prostu liczy na to, że ze strachu powiem mu prawdę.

Nie tym razem, panie.

- Wszystko mi pasuje. Niech robi, pan, co chce.

Westchnął z rezygnacją, zauważając, że nie da rady mnie przekonać, po czym puścił mnie i się odsunął.

- W porządku - powiedział ostrym tonem. To brzmiało jak groźba. - Wrócimy jeszcze do tego tematu.

Oby nie. Niech robi, co chce. Jeśli pozwoli mi tu zostać, zniosę wszystko.

Jakiś czas później wróciłem do swojego pokoju. Mój właściciel dał mi szlafrok, więc przynajmniej nie musiałem wracać nago. Na miejscu czekało już na mnie moje dzisiejsze ubranie. Szczerze mówiąc, spodziewałem się stroju pokojówki, który już raz nosiłem, ale mój pan chyba tym razem chciał mnie zobaczyć w czymś innym.

Na łóżku leżał szkolny mundurek, oczywiście dziewczęcy. Składał się on z białej koszuli na guziki z krótkimi rękawami i czerwoną chustką, zamiast kokardy czy krawatu. Do tego czarne podkolanówki i krótka, naprawdę krótka, czarna spódniczka.

Ostrożnie podniosłem ubranie i przyjrzałem mu się z bliska. Niestety nie widziałem żadnych pozytywów tej sytuacji. A jak się okazało, było nawet gorzej niż zakładałem na początku. Bo pod spódniczką znajdowała się koronkowa bielizna.

Uch, to też mam założyć?...

Szkoda, że nikt mi w tym nie przechodził.

Nie czułem, żebym miał jakikolwiek wybór, więc zgarnąłem to wszystko i pomaszerowałem do łazienki. Ściągnąłem szlafrok i powoli zacząłem zakładać przygotowane ciuchy, czując, że moje zażenowanie sięga zenitu.

W końcu wyszedłem ubrany w to coś, ale przy każdym kroku usilnie próbowałem naciągnąć spódniczkę tak, by zakrywała jak najwięcej.

Jakiś czas temu pani Sarah zdradziła mi pewną rzecz na temat mojego pokoju. Poza tym w łazience miałem tam jeszcze jedno lustro, tyle że ukryte. Otworzyłem drzwi szafy, które potrafiły rozłożyć się jak dwu stronnicowa książka. Na wewnętrznej stronie znajdowało się lustro, identycznej wielkości jak drzwiczki szafy, więc w nim mogłem obejrzeć się o wiele dokładniej niż w tym znajdującym się w łazience.

Nie lubiłem oglądać swojego odbicia, a teraz jeszcze to przebranie...

- Wyglądam jak dziewczyna - mruknąłem sam do siebie.

- Wyglądasz ślicznie - zapewnił mnie głos mojego pana.

Odwróciłem się w stronę, z której dochodził jego głos. Właściciel stał tuż przy wejściu, ale szybko ruszył w moim kierunku.

Stanął za mną, a ja obserwowałem go przez odbicie w lustrze.

Cholera, ta spódniczka ledwo zakrywałaby mi nogawki od bokserek. Szkoda tylko, że ich nie mam...

- Chyba zdajesz sobie sprawę, że to lekka kara? - Wyjął z kieszeni czarną obróżkę, którą zapiął mi na szyi. - A przynajmniej ta lekka jej część.

- Tak, panie. - Skinąłem głową, by pokazać, że rozumiem.

To byłoby zbyt piękne, gdyby skończyło się tylko na tym.

Nasze spojrzenia na chwilę spotkały się w lustrze, więc szybko odwróciłem wzrok i znów zacząłem poprawiać spódniczkę. Szlag, czemu to musi być takie krótkie?!

- Nie martw się, wieczorem chętnie to z ciebie zedrę - powiedział mi w pewnym momencie.

Uwadze mojego pana oczywiście nie mógł umknąć fakt, że nie podoba mi się sytuacja, w której właśnie się znalazłem. Jak zwykle zresztą.

- Czy wieczorem znowu widzimy się w tamtym pokoju? - dopytałem dla pewności.

- Aha, a może chcesz, żebym przygotował dla ciebie jeszcze inne urozmaicenia poza strojem, co? - Jego dłonie zatrzymały się na chwilę na moich biodrach, po czym zsunęły się niżej.

Starałem się nie pokazywać tego jak bardzo się rumienię, szczególnie, że pan wszystko zobaczyłby w odbiciu.

- Mogę zapytać jakie? - Próbowałem zapanować nad drżeniem głosu, ale jakoś słabo mi to wyszło.

- Zobaczysz później - odpowiedział tajemniczo.

- Ale...

- Pani Sarah cię zawoła. - Pocałował mnie krótko w czubek głowy i wyszedł z pokoju.

Co to niby miało być? Mój pan ma dzisiaj jakoś podejrzanie dobry humor i boję się, co to może oznaczać.

Spojrzałem jeszcze raz w lustro, na swoje odbicie w żeńskim mundurku szkolnym. Nienawidziłem swojego widoku. Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego chłopaka, z którym można zrobić co tylko się chce.

Złożyłem lustro i zamknąłem czym prędzej szafę.

Nie pozostawało mi nic innego tylko czekać. Pani Sarah miało po mnie przyjść, tak więc nie było sensu wychodzić. Sięgnąłem po książki, które dostałem od Kiry. Ich sterta nadal piętrzyła się na moim biurku. Wziąłem jedną z nich o motywie niewolnictwa i zacząłem ją czytać. Może podsunie mi ona jakiś pomysł, co mam zrobić.

Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale na szafce nocnej stała taca z jedzeniem, którą zapewne przyniósł wcześniej mój pan. Ale ja nie byłem głodny. Żołądek zaciskał mi się z nerwów, więc i tak nic nie mógłbym przełknąć.

Czytałem, a czas leciał. Powoli zbliżała się pora obiadu i nadal nikt nie przychodził. Czas okropnie mi się dłużył, pomimo dobrej lektury, ale drzwi w końcu się otworzyły. Stanęła w nich pani Sarah i chyba, delikatnie mówiąc, zaskoczyło ją to jak wyglądam. Momentalnie przyłożyła dłoń do ust, starając się nie roześmiać.

- Przepraszam - zachichotała, odwracając głowę.

- To nie jest śmieszne... - mruknąłem nadąsanym tonem.

- Bardzo ci ładnie w tym stroju. - Posłała mi szczery uśmiech.

Może i nie podobało mi się, że zaczęła się ze mnie śmiać, ale nie potrafiłbym się na nią gniewać. Za tyle dobra ile od niej dostałem, po prostu bym nie mógł. Poza tym mimo, że nie byłem zachwycony tym faktem, musiałem przyznać, że rzeczywiście mogłem wyglądać dość śmiesznie.

- Jasne...

- Chodź. - Odwróciła się w kierunku wyjścia i machnęła na mnie dłonią, nadal uśmiechając się do mnie. - Obiad już gotowy.

Przyjąłem te informację z radością i ruszyłem za nią. Na korytarzu było o wiele chłodniej niż w moim pokoju, szczególnie gdy ma się na sobie tak skąpy strój.

Pani Sarah zatrzymała się przy wejściu do jadalni, ale zanim odeszła rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na moje ubranie, usiłując się nie roześmiać. Przewróciłem oczami. Dobrze, że Kira mnie teraz nie widzi.

Mój właściciel już czekał na mnie przy stole, więc podszedłem do niego, czekając aż da mi znak, bym zajął miejsce.

- Na co czekasz? Siadaj.

- Mhm... - Szybko wykonałem rozkaz.

Byłem pewien, że im bliżej kary, tym zacznie być dla mnie ostrzejszy, ale jak na razie się na to nie zanosiło. Może to jeszcze nie ta pora?

Jedliśmy w milczeniu. Choć śniadania w swoim pokoju nawet nie tknąłem, nadal nie byłem głodny, więc u mnie skończyło się głównie na rozgrzebywaniu jedzenia widelcem. Mimo to wmusiłem w siebie trochę, by nie pokazywać po sobie aż tak braku apetytu.

- Nie smakuje ci? - zapytał mój pan.

- Nie, jest bardzo dobre - zapewniłem go. - Jak zawsze.

- Mało zjadłeś.

- Nie jestem głodny.

W pewnym momencie mężczyzna odłożył sztućce i splótł dłonie, opierając łokcie na blacie stołu. To nie wróżyło dobrze, chyba chciał odbyć ze mną kolejną poważną rozmowę. Widząc to, również odłożyłem widelec i porzuciłem jedzenie, na które i tak nie miałem ochoty.

- Matt, ta rezydencja to nie więzienie, jeśli chciałbyś wyjść na przykład do miasta... albo kina, możesz mnie o to zapytać - oznajmił spokojnie.

Jakoś nie wierzyłem w to, że tak po prostu wypuściłby mnie z rezydencji.

- Jestem niewolnikiem. Nie mam prawa o niczym decydować. Nie śmiałbym cię prosić - powiedziałem szczerze.

- Ta, jesteś niewolnikiem, należysz do mnie. - Wymownie przewróciło oczami. - Ale to nie znaczy, że niczego nie możesz.

Właśnie, że znaczy.

- Mówiłem ci już, że nie chcę być jak twoi poprzedni właściciele - kontynuował. - Jeśli czegoś chcesz, to mów. Najwyżej się nie zgodzę, ale na pewno nie dostaniesz kary za to, że zapytałeś.

Nie odpowiedziałem na to. Siedziałem tak tylko i wpatrywałem się w swój talerz. Nawet gdyby pozwoliłby mi wyjść, nie puściłby mnie samego bez nadzoru, ktoś musiałby mnie pilnować. Gdyby to miał być on, nie miałbym nic przeciwko, ale gorzej gdyby kazał to zrobić ochroniarzom...

Żaden z nas się nie odezwał. On czekał aż coś powiem, a ja nie miałem na to ochoty. Jednak w końcu skrócił moje męki i przerwał ciszę.

- Jest coś co byś chciał, a boisz się zapytać?

Wiele rzeczy.

- Chciałbym... Chciałbym pojechać na cmentarz do rodziców - wymamrotałem

Pan nie odpowiedział. Może zaskoczyło go to, że miałem czelność o coś prosić, albo po prostu nie załapałem tego, że nie mówił poważnie. W sumie racja, po co gdziekolwiek miałby mnie zabierać? Przecież to głupie.

Przestraszony tym, że popełniłem jakiś błąd szybko podniosłem na niego wzrok.

- To... To jakiś problem? Tylko żartowałem, nie...

- Nie, nie, żaden - powiedział pośpiesznie, wyciągając dłonie w uspokajającym geście. - Możemy jechać, jak tylko będę miał trochę więcej czasu.

- Tak? - Mimowolnie uśmiechnąłem się na te słowa. - Cieszę się.

- To wszystko, czy jest coś jeszcze, co chcesz mi powiedzieć?

Zawsze gdy mówił coś w tym stylu w mojej głowie pojawiała się tylko jedna myśl: ''On wie''. Miałem nadzieję, że są to tylko moje wymysły i że to nieprawda. Ale pewne było to, że czegoś się domyśla, coś podejrzewa.

- To wszystko - zapewniłem go ze sztucznym uśmiechem. Musiałem czym prędzej zmienić temat. - Poza tym czeka mnie jeszcze dzisiaj kara. Nie chcę zapeszać.

Właściciel westchnął przeciągle, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że już niczego więcej ze mnie nie wyciągnie. Wstał od stołu, a ja poszedłem w jego ślady.

- Muszę jeszcze tylko dokończyć coś w gabinecie, ale zaraz widzimy się w pokoju - oznajmił zimno. - Zaczekasz tam na mnie?

- Ta-tak, chętnie...

Sam nie wiem, czy powinienem czuć ulgę, że w końcu będą miał to już za sobą, czy obawiać się tego co może mnie za chwilę czekać. Nie, ja zdecydowanie powinienem się bać.

- Idź - rozkazał. - Zaraz przyjdę.

Mój pan odszedł w kierunku gabinetu, a ja ruszyłem w stronę korytarza. Tylko... kazał mi iść do ''pokoju'', ale do którego pokoju? Swojego, czy tego specjalnego?

W zasadzie to nawet nie zdążyłem się nad tym długo zastanawiać, bo wtedy na mojej drodze pojawiło się to czego najbardziej nienawidziłem w tym miejscu.

Jeden z ochroniarzy wyrósł przede mną jak z podziemi, a mnie sparaliżował strach. Początkowo zamarłem w kompletnym bezruchu, ale później zdołałem jednak zrobić krok do tyłu. Niestety szybko tego pożałowałem, bo wtedy wpadłem na tego drugiego. Odskoczyłem jak oparzony.

- No proszę - odezwał się z szyderczym uśmiechem. - Już się baliśmy, że do nas nie wrócisz.

Przecież nie mogą mi nic zrobić... Nie teraz kiedy mój pan jest w pobliżu.

- Mój pan na mnie czeka. Jeśli nie przyjdę...

- To nie zajmie długo - zapewnił mnie ten, który jeszcze chwilę temu był za mną. Zrobił krok w moją stronę, a ja szybko się cofnąłem.

- Poza tym chcemy tylko porozmawiać - dodał drugi. - Musimy coś sobie wyjaśnić.

Jakby na zaprzeczenie tych słów, złapał mnie za ramiona i pchnął na ścianę tak, że mocno uderzyłem o nią plecami.

- Puszczajcie mnie! - Zdążyłem zawołać, nim zasłonił mi usta dłonią.

- Zamknij się - warknął ochroniarz, gdy mimo tego próbowałem krzyczeć.

Chciałem im się wyszarpać, ale było dwóch na jednego i byli dużo silniejsi, więc próbowałem przynajmniej zachowywać się jak najgłośniej, by zwrócić na siebie uwagę. Wszystko na nic.

- Poza tym - jeden z ochroniarzy szeptał mi do ucha. Czułem na skórze jego oddech, od którego dostawałem gęsiej skórki - skoro wolisz uniknąć nieprzyjemności, to raczej nie powinieneś paradować po rezydencji w takim stroju.

Poczułem, że jakaś zimna dłoń dotyka mojego uda, a potem sunie do góry i wkrada się pod spódniczkę. Znowu spróbowałem krzyknąć i zacząłem się wyrywać jeszcze bardziej, na co odpowiedzieli mi tylko szyderczym śmiechem.

- Widać, że jesteś chętny. Może zanim zabawisz się z szefem, mała jazda próbna...

Łzy popłynęły po moich policzkach. Wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji, mimo to nie przestawałem walczyć.

Gdzieś w całej tej szarpaninie udało mi się kopnąć jednego z nich w piszczel. Na tyle mocno, że rozluźnił nieco chwyt. Korzystając z okazji, że mam chwilowo wolne usta, wrzasnąłem tak głośno, że mój krzyk poniósł się chyba po całej rezydencji.

- Rick, pomóż!!!

Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 467 14
Książka o dnf i Karlnap Dream przekonuje się o swoich uczuciach do Georga przelewając je na papier. Przyjaciele mają się spotkać, ale przed tym wszys...
20.5K 430 11
Natan - 17 letni chłopiec, który dla zabawy wypisuje do starszych facetów. Kamil - 23 letni mężczyzna, który poszukuje maluszka. Hejo! Ogólnie to moj...
50.5K 5.2K 3
Historia Molly McCann i Aresa Hogana.
241K 22.3K 43
Aria Astor to dziewczyna, z którą nie warto zadzierać. Na co dzień jest perfekcyjną uczennicą z pasją do gry na skrzypcach, lecz potrafi również poka...