Fannemel & Gangnes

147 9 0
                                    

Kiedy robisz to, co naprawdę kochasz możesz poczuć, jak wypełnia cię szczęście. Kiedy powracasz do ulubionego zajęcia po dłuższej przerwie masz wrażenie, jakby ktoś dodał ci skrzydeł, a wszystkie dotychczasowe problemy odchodzą w zapomnienie. Tak właśnie czuł się truchtający po ulicach Lillehammer Anders Fannemel, w jednej dłoni ściskając smycz niewielkiego kundelka, a w drugiej rękawiczki, które zdjął aby choć trochę zmniejszyć podwyższoną wysiłkiem temperaturę swojego ciała. Mimo niemal palącego bólu w płucach, spowodowanego mroźnym, wiejącym z północy wietrzykiem, na jego ustach gościł delikatny uśmiech, a czerwone policzki dodawały drobnemu mężczyźnie niesamowitego uroku. Ile Kenneth dałby, żeby móc opuścić nudne, kadrowe zebranie i dołączyć do Andersa, który chwilę temu przebiegł za oknem pokoju na parterze.


Westchnął ciężko i ponownie skupił się na pracy, która została mu zlecona, co jakiś czas tylko odbiegając myślami w kierunku ukochanego. Prawdopodobnie bardziej niż on sam obawiał się powrotu Fannemela do zawodów Pucharu Świata. Doskonale wiedział, z czym wiąże się skakanie po tak długiej przerwie i choć starał się przekazać mężczyźnie całe swoje doświadczenie nie był pewien, jak wszystko się ułoży. Za każdym razem karcił się za takie myśli, przypominając sobie jak podekscytowany był Anders, kiedy oficjalnie powołano go do składu, jednak im mniej czasu pozostało do pierwszego konkursu, tym częściej podobne myśli gościły w jego głowie. Teraz, gdy nikt do końca nie znał daty pierwszego startu niewielkiego Norwega, Gangnes chodził nawet bardziej spięty niż wcześniej. Na wspomnienie blondyna wizualizującego z nim skoki jego usta podświadomie ułożyły się w lekki uśmiech, a Kenneth po raz kolejny postanowił stać się najlepszym możliwym wsparciem.

Z tą myślą opuścił centrum szkoleniowe i udał się do najbliższego supermarketu w celu nabycia rozgrzewającej herbatki dla trenującego na dworze Andersa. W mieszkaniu, które razem wynajmowali znalazł się niecałe trzydzieści minut później z całą siatką zakupów, ponieważ kiedy tylko przekroczył próg sklepu, dał się ponieść swojemu zakupoholizmowi. Razem z Fannemelem starali się zwalczać tę przypadłość, którą brunet nabył po oficjalnym zakończeniu kariery sportowej, jednak kiedy wychodził na zakupy sam, wciąż zdarzało mu się wziąć więcej, niż planował. Wiedząc, że Anders jeszcze przez co najmniej godzinę będzie poza domem postanowił zrobić jakiś pożytek z zakupionych produktów. Mistrzem kuchni zdecydowanie nie był, nawet jeśli Halvor bezustannie przychodził objadać się jego domową pizzą, więc postanowił stworzyć coś prostego. Czas w kuchni zleciał mu nie wiadomo kiedy i nim się obejrzał, drzwi wejściowe zostały otworzone, a do środka wszedł zdyszany mężczyzna.

—O, Kenny, myślałem, że dzisiaj macie jakieś spotkanie w związku z sezonem.—przywitał bruneta z uśmiechem na ustach, upychając cienką czapkę w rękaw równie lekkiej, acz wiatroszczelnej, kurtki

—Mieliśmy, akurat podsumowywaliśmy wszystkie wprowadzone przez lato zmiany. Alex poszedł na całość i zrobił świetną tabelkę, w której zrobił zestawienie naszych rozwiązań ze znanymi nam wyborami innych nacji. Powiem ci, że Austriacy nieźle depczą nam po piętach w kwestii kombinezonów.—postanowił nie wspominać na razie o toczących się dyskusjach na temat składu na pierwsze zawody

—Zawsze tak jest. Na dodatek ekipa Kamila nie odpuszcza w kwestii butów, kto wie, co wymyślą w tym roku?—Zaśmiał się blondyn—Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu tam wrócę. Jeżdżenie na krajowe i siedzenie w domu, nawet z Doly to jednak nie to samo, co rywalizacja na światowym poziomie.—z rozmarzonym wzrokiem usiadł na stołku, starając się nie zbić stojącej na skraju blatu szklanki—Ciekawe czy w Alex wystawi mnie na chociaż jeden start w tym sezonie, w końcu moja forma pozostawia wiele do życzenia...

—Na pewno da ci szansę, przecież powiedziałeś mu, że jeśli nie będziesz mógł skakać cały sezon to skończysz karierę. Na pewno nie chce podcinać ci skrzydeł, więc bądź dobrej myśli. Póki żyję, będę walczył o twoje powołanie!—zaśmiał się Gangnes, przytulając drobnego mężczyznę

—To zdecydowanie to, co chciałem dzisiaj usłyszeć!—nastrój Andersa diametralnie się zmienił, a jego świecące się oczy zdradzały, że od początku się nie martwił, a chciał jedynie zaznać trochę czułości ze strony starszego—Przyznaj się, od kiedy przebiegłem za oknem nie mogłeś się skupić, co?—podstępny uśmieszek wypełzł na twarz dwudziestodziewięciolatka

—Ty mała podstępna żmijo!—Kenneth też od razu się rozchmurzył, a kotłujące się w nim od kilku godzin myśli odeszły w zapomnienie—Chyba chcesz mi podpaść, co?—niby poważnie zainsynuował

—Ale tylko pod warunkiem, że wyłączysz najpierw gaz. Szkoda by było spalić takie pyszności tylko dlatego, że trochę zaszaleliśmy.—radośnie, jakby właśnie osiągnął swój cel, odpowiedział Anders i w mgnieniu oka zniknął za drzwiami prowadzącymi do sypialni

—Doprawdy, trafił mi się wybitnie podstępny okaz.—mruknął sam do siebie Gangnes, szybko zgasił płonienie i podążył w ślad za doprowadzającym go do szału sportowcem

_____________

Dziwny jest ten skład Norwegii, na który tyle się naczekaliśmy, ale kto wie, może właśnie czymś nas zaskoczą?

Historie na razWhere stories live. Discover now