Lellinger

211 11 0
                                    

Tydzień, który właśnie dobiegał końca był dla Stephana jednym z najbardziej pracowitych od dawna. Nierealistyczne terminy, które nadciągały nieubłaganie jeden za drugim zatrzymywały go w pracy, a kiedy przypadkiem jego wzrok padał na kalendarz, zbierało mu się na wymioty. Nawet kiedy po wielu nadgodzinach wracał wykończony do domu nie był w stanie odpocząć. Najcieńsza nawet warstwa kurzu zaczynała doprowadzać go do szewskiej pasji, a poukładane w krzywą wieżę garnki w zlewozmywaku nie pozwalały zmrużyć oka do późnych godzin.

W takim właśnie błędnym kole trwał Leyhe od poniedziałku, kiedy na głowę poza toną niewypełnionych papierów zwaliła się nowa podwładna, która poza ogromnym biustem nie miała nic do zaoferowania. Stephan zawsze miał problemy z kobietami, ale takiego ewenementu na swojej drodze jeszcze nie spotkał. Faktem jest, że na jej korzyść działało zaledwie kilka godzin doświadczenia zawodowego, które dopiero zaczynała zdobywać, jednak poprawiający po niej wszystko brunet nie umiał pozbyć się narastającej irytacji, a swoją frustrację wyładowywał na niewinnych, wpadających przez uchylone okno, muchach.

~"Jeszcze tylko brakuje, żeby mi ten studencik spod ósemki urządził dzisiaj imprezę i puszczał rapy do drugiej w nocy" — mamrotał sam do siebie mężczyzna w sobotni wieczór popijając melisę, którą dowiozła mu babcia, kiedy ostatni raz była u lekarza w Berlinie

Ziołowy napój działał kojąco na nadszarpnięte nerwy projektanta stron internetowych i chyba tylko on powstrzymywał Stephana przed wysłaniem listu do Mikołaja z prośbą, o nowy układ nerwowy pod choinkę. Kiedy tak siedział na kanapie z kubkiem w dłoni udało mu się w końcu zasnąć, jednak niestety nie na długo, ponieważ z mieszkania piętro niżej słyszał huk muzyki. Widząc na zegarku godzinę 22:01 postanowił interweniować w obronie swojego snu. W bojowym nastroju, choć wciąż trochę przymulony, wyszedł na klatkę schodową. Na samą myśl o rozmowie z nieszanującym nikogo ani niczego dwudziestolatkiem aż się wzdrygnął, ale nie mógł nic na to poradzić. Będąc praktycznie u celu usłyszał przytłumioną dudnieniem muzyki rozmowę, najwidoczniej nie tylko jemu głośne imprezowanie przeszkadzało i ktoś również postanowił się rozprawić z hałaśliwym sąsiadem. Widząc na klatce schodowej Andreasa, ze zmarszczonymi brwiami nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.

Samym swoim uśmiechem wywoływał we mnie ostatnio tak sprzeczne uczucia, że nie do końca byłem w stanie normalnie funkcjonować. W jednej sekundzie przypomniałem sobie, dlaczego zgodziłem się wziąć na głowę tyle projektów do wykonania, a nowa pracownica, wiążąca się z nawałem pracy, została przypisana właśnie do mnie. Zastanawiałem się, czy powinienem wykonać taktyczny odwrót, czy może podziękować blondynowi. Kiedy zdecydowałem w końcu, że czas się wycofać nie ryzykując, że Wellinger wykona jakiś niespodziewany ruch w "swoim stylu" ten akurat zamknął drzwi do mieszkania numer osiem i zauważył mnie stojącego na schodach w niezbyt wyjściowych dresach.

—O, Stephan, dobrze, że na ciebie wpadłem. Ostatnio byłeś tak zajęty pracą, że od tygodnia nie mogłem cię złapać! Bardzo dobrze się bawiłem kiedy ostatnio wyszliśmy razem z chłopakami na wycieczkę rowerową, nie spodziewałem się po korposzczurze jak ty takiej dobrej kondycji!—Zrobiłem się cały czerwony na twarzy przypominając sobie, wykończony prawie zemdlałem w drodze na trzecie piętro, a Andreas pomógł mi się doczołgać do mieszkania—Musimy to kiedyś powtórzyć, ale może jak będzie chłodniej, co? Potrenujemy trochę razem, żeby tym sztywniakom z twojej roboty szczęki opadły, piszesz się?—naciskał z uśmiechem

—Chyba będę musiał spasować.—nie chcąc doprowadzić do kontaktu fizycznego cofnąłem się od podchodzącego Andreasa

—Nawet o tym nie myśl. Za przyciszenie tego gamonia przed chwilą wisisz mi randkę.—powiedział szybko i równie szybko zniknął mi z oczu, zostawiając mnie z jedną myślą kotłującą się w mojej głowie

"Że niby co?"

______________

Nie wstydzę się powiedzieć, że to jest słabe. Nie chodzi mi o same opisy, bo z nich jestem naprawdę dumna, ale to historia bez... historii.

Nie wstydzę się też tego wrzucić, bo to pierwsze co udało mi się napisać, naprawdę napisać, a nie wstawić to, co miałam już gotowe od maja jeśli nie dłużej.

Bardzo mi ostatnio brakuje pisania, a jak widzicie moja wyobraźnia została chwilowo chyba przełączona w stan uśpienia, więc chętnie przygarnę sugestie co do ewentualnych opowieści, które chcielibyście przeczytać w moim wydaniu.

Tymczasem trzymajcie się!

Historie na razUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum