Lellinger

147 14 0
                                    

Stephan nie miał zbyt dużego doświadczenia w kwestiach przeprowadzania się. Mówiąc szczerze, nie miał żadnego doświadczenia w tych kwestiach, ale za wszelką cenę starał się wyglądać na pewnego siebie, nawet jeśli jego twarz cała była czerwona ze wstydu, kiedy to jego brat pomagał ojcu we wnoszeniu mebli na drugie piętro, a nie on. Nie wiele mógł jednak poradzić na wątłe ciało, które mimo aktywnego trybu życia nie chciało wykształcić prawie żadnych mięśni, skazując go na bycie wiecznym chuderlakiem.


Trzy dni po przeprowadzce, mieszkanie wciąż wyglądało na niezamieszkane. Z licznych pudełek wyjęte były tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a poza łóżkiem i lodówką nie można było doszukać się innych mebli. Nawet stołki wciąż spoczywały gdzieś zapakowane, a przytłoczony życiem na własną rękę Stephan nie miał siły ich szukać. Największym problemem, z którym przyszło mu się zmierzyć nie był jednak pusty salon, a gotowanie, od zawsze będące jego piątą achillesową.

Sam nie wiedział, ile razy w ciągu tych trzech dni wysyłał mamie SMS-a z podziękowaniem za kotlety i zupę, które po dniu w pracy ratowały go od śmierci głodowej, ale z pewnością zaczynał być już z tym nieco irytujący. Najgorsze zdarzyło się jednak kiedy trzeciego dnia po południu odkrył, że jego zapasy się skończyły. Nie pomogło otwieranie i zamykanie drzwi lodówki, jej wnętrze nie napełniło się jego ulubionymi potrawami, a Leyhe musiał przyznać się do pierwszej w samodzielnym życiu porażki. Sekundy przed wyjściem na miasto, w celu znalezienie fast foodowej restauracji, która mogłaby uratować mu życie, zauważył pudełko z napisem Emergency na które wcześniej nie miał czasu zwrócić uwagi. Zaintrygowany zajrzał do środka i nie dowierzając własnemu szczęściu wyjął słoik pysznych klopsików w sosie pieczarkowym.

Nigdy wcześniej nie czuł się tak w czepku urodzony jak wtedy. Nawet prześlizgnięcie się cudem do ostatniej klasy liceum nie wywołało w nim tak silnych emocji jak widok tego jednego słoika (który swoją drogą nie był w pudełku osamotniony, jak miało się okazać). Z szerokim uśmiechem na twarzy złapał jedną ręka wieczko, drugą denko i mocno przekręcił. Spodziewał się usłyszeć charakterystyczne kliknięcie, jednak nic takiego się nie stało. Kiedy druga ani trzecia próba nie przyniosła efektu postanowił wytoczyć większe działa i najpierw podważyć pokrywkę łyżkę. Pierwsze, drugie ani trzecie podejście, niezależnie od użytego narzędzia, nie przynosiły pożądanego skutku, a Stephan ponownie znalazł się na krawędzi załamania. Nie był już tak pewien, czy jedzenie, do którego nie można się dostać było naprawdę błogosławieństwem.

Przez myśl przeszło mu rozbicie słoika, ale jak najszybciej odsunął od siebie ten pomysł - szkło mogłoby znaleźć się w potrawie i cały wysiłek poszedłby na marne. Przekonany, że skończyły mu się opcje westchnął ciężko i oparł się o drzwi wejściowe, ponownie szykując się na nieubłaganie zbliżające się wyjście na miasto. Wtedy jednak usłyszał na klatce schodowej kroki, a następnie trzaśnięcie drzwi po przeciwnej stronie schodów, co ponownie rozpaliło w nim wątły promień nadziei na ratunek.

Niewiele myśląc zerwał się ze swojego miejsca i już siedemnaście sekund później pukał do drzwi swojego sąsiada. Nie zastanawiał się nad tym wcześniej, ale jeśli otworzyłaby mu kobieta, która na dodatek byłaby w stanie odkręcić jego problematyczny słoik, chyba spłonął by ze wstydu. Czas oczekiwania dłużył mu się niesamowicie i to, co w rzeczywistości trwało marne dwie minuty sprawiało wrażenie wieczności. Każda wieczność była jednak warta widoku, który zobaczył w chwili otworzenia drzwi.

Po drugiej stronie stał najbardziej czarujący blondyn, jakiego Stephan kiedykolwiek miał okazję zobaczyć. Oświetlające go promienie zachodzącego słońca sprawiały, że nieułożone włosy wyglądały jak aureola, a niebieskie oczy jedynie potęgowały wywierane wrażenie. Mimo wielkiego wysiłku Leyhe nie zdołał powstrzymać się przed zmierzeniem wzrokiem całej sylwetki stojącego przed nim mężczyzny, który w pośpiechu naciągał koszulkę, napinając wyeksponowane mięśnie.

Historie na razWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu