The Golden Trio

41 3 0
                                    

Jeżeli wcześniejsze zachowanie Zuzi, mowa tu o jej przerażającym entuzjazmie i sposobach  na rozładowanie nadmiaru energii, wydawało się Kasi i Sarze upierdliwe, po spotkaniu z Andersem było tylko gorzej. Studentka wstawała o siódmej, szła na spacer wzdłuż Wisły, wracała na śniadanie, a następnie na cały dzień starała się wyciągnąć przyjaciółki w góry. A ponieważ była z tym tak irytująca, że nie dało się tego zignorować, Polki za każdym razem ulegały jej namowom. Po kilku godzinach spędzonych na nogach, kiedy jej starsze towarzyszki padały ze zmęczenia, ona wciąż miała w sobie mnóstwo energii, którą wykorzystywała na... nocne spacery. Dla swojego własnego bezpieczeństwa nie spacerowała jednak sama, a z Andersem, który naprawdę cieszył się, że jego przyjaciółka potrafi do tego stopnia szanować prywatność innych, że nawet kiedy zapoznał ją z resztą kadry, ograniczyła swoje fanowskie komentarze do gratulacji.

Czwartego dnia ich pobytu w Wiśle, umierające od zakwasów kobiety w końcu powiedziały dość.

—Nie ma nawet takiej opcji, że nas gdzieś dzisiaj  zaciągniesz. Liberum veto!—z samego rana oznajmiła Kasia

—Nie dam się znowu wyciągnąć w jakieś odludne miejsce, ja chcę dzisiaj w końcu do centrum. Muszę powysyłać pocztówki.—jęknęła Sara

—Naprawdę nie chcecie nigdzie dzisiaj iść? Lenie patentowane.—westchnęła ciemnowłosa—To może pójdę sama? Cały dzień w pokoju brzmi nudno...—spuściła nos na kwintę

—Nie przesadzaj, przecież pójdziemy gdzieś później. Może w końcu zjemy obiad o normalnej godzinie... A teraz będziemy mogły w końcu dokończyć baletnicę!—podekscytowała się Kasia

—Ja wychodzę, kartki same się nie wyślą. Spotkamy się na obiedzie?—zaproponowała Sara, a kiedy jej współlokatorki pokiwały głowami, wyszła

—Dlaczego nie pozwoliłaś mi pójść?—spytała z wyrzutem Zuzia, którą na wspomnienie mrożącego krew w żyłach spojrzenia przyjaciółki, którym przed chwilą została uraczona, aż przeszły dreszcze—Też chcę wysłać kartki!—starsza spojrzała na nią jak na największego idiotę świata

—Jakim cudem, mimo tylu fanfików, które przeczytałaś, nie zorientowałaś się, że Sara chce się wymknąć na randkę? Twój przyszły chłopak dostanie ode mnie kondolencje przy pierwszej okazji.—obiecała półżartem, półserio sprawnie zakładając buty—Ruszajmy więc, żeby odnaleźć tajemniczego wybranka, do którego nasza Sara wybrała się na potajemną schadzkę!—zakomenderowała Katarzyna i po chwili obie brunetki były już w odległości nie większej niż pięćdziesiąt metrów od przyjaciółki

Chociaż młodsza z nich nie widziała większego sensu w tym przedsięwzięciu postanowiła się nie odzywać i  przekazać pałeczkę bardziej doświadczonej w sprawach śledzenia towarzyszce. Szły w ciszy, uważnie obserwując kolejne etapy podróży, aż w pewnej chwili Zuzia doznała olśnienia, ponieważ w ciągu ostatnich trzech dni przeszła tę trasę chyba z dziesięć razy.

—Ej, czy my przypadkiem nie kierujemy się do Gołębia?—spytała niepewnie Kasia, na co podążająca za nią kobieta pokiwała głową

Kilka porozumiewawczych spojrzeń, które ze sobą wymieniły, musiało wystarczyć za całą, rozbudowaną konwersację, ponieważ przyjaciółki były zbyt blisko Sary i nie mogły pozwolić sobie nawet na najcichszą rozmowę. Studentka z Dęblina przechodziła akurat przez środek parkingu, więc dziewczyny musiały być bardzo skupione, żeby nie pozwolić zniknąć jej z oczu. Kiedy główny obiekt ich śledztwa w końcu się zatrzymał, ruszyły brzegiem lasu otaczającego plac, aby znaleźć się jak najbliżej nadchodzącego miejsca spotkania. Gdy jednak po niespełna dziesięciu minutach do Sary podszedł Markus Eisenbichler, Kasia miała ochotę zasadzić sobie kopniaka w tyłek. Czemu tylko ona nie ma takiego szczęścia do spotykania swoich crushy?

Historie na razWhere stories live. Discover now