Tande & Forfang

125 17 8
                                    

—Zamierzam zrobić najgłupszą rzecz w swoim życiu.—oznajmił z przekonaniem Daniel, odstawiając kieliszek po czwartym shocie na bar, o centymetry mijając dłoń siedzącego obok Roberta

—Mówisz tak za każdym razem kiedy robisz cokolwiek, to zdanie straciło swoje mocne brzmienie już dawno temu.— wąsacz spojrzał na niego i stojące obok puste kieliszki z politowaniem

Sam nie wiedział, dlaczego w ogóle zgodził się przyjść z Tandem do baru. Znał tego człowieka od ponad dziesięciu lat i choć pod względem całokształtu jego charakteru uwielbiał spędzać z nim czas, to wspólne picie nigdy nie było dobrym pomysłem. Daniel miał i zapewne do końca życia mieć będzie bardzo słabą głowę. W niektórych sytuacjach, na przykład kiedy pije jedynie po to, aby się rozluźnić lub dodać sobie odwagi, jest to niczym błogosławieństwo, ale z tego samego powodu zdanie "Chodźmy na piwo, może obejrzymy jakiś mecz i pogadamy" nie miało prawa bytu w tej przyjaźni.

Niestety dla swojego zdrowia psychicznego Robert nie umiał odmawiać przyjacielowi i kiedy ten proponował wspólne wyjście do klubu zazwyczaj stawiał na swoim. Nawet dantejskie sceny, rozgrywające się później na jego oczach w towarzystwie klubowego sedesu, których widział już w swoim względnie krótkim życiu zdecydowanie za dużo, nie pomagały mu w rozwijaniu asertywności.

—Tym razem mówię poważnie. Powiem Johannowi, że chciałbym, żeby mnie przeleciał.—powiedział z kamienną twarzą blondyn, przenosząc swój wzrok z odbijających się na ścianie przed nim kolorowych świateł na pogrążonego w rozmowie z jakimś facetem Forfanga

To odważne stwierdzenie totalnie zbiło starszego Norwega z pantałyku, który musiał walczyć z samym sobą, aby wzięty chwilę wcześniej łyk Margarity nie wylądował na spodniach sprawcy całego zamieszania.

—Słucham?—zdołał wykrztusić rudy, wciąż mając trudności ze złapaniem oddechu

—Mówiłem ci już przecież, prawda? Jakie te jego oczy są niesamowite... Ich kolor przypomina mi szare, jesienne niebo, z którego zaraz zacznie padać deszcz albo śnieg. Wprawiają w taki melancholijny nastrój, że człowiek nic tylko ma ochotę go przytulić i wyrwać z tego smutku. A kiedy ze śmiechem poprawia włosy, które wpadły mu do oczu to sam nie wiem, czy robić zdjęcie do postawienia na szafce nocnej czy rzucić się na niego i zaciągnąć do łóżka. Tak właściwie to ciekawe, czy wo-

—Nie będę słuchał o twoim życiu seksualnym, opanuj się. To przecież nie twój pierwszy raz, nie musisz my wszystkiego opisywać. Idę do łazienki, a ty rób co chcesz.—zadecydował stanowczo i szybkim krokiem odszedł od baru, zostawiając Daniela samego

Tande nie zraził się szorstkim zachowaniem przyjaciela, wzruszył tylko ramionami mówiąc coś o chorobliwej zazdrości i po dopiciu drinka Roberta wyruszył na spotkanie Johannowi, który akurat żegnał się ze swoim rozmówcą.

—Hej Johann, mówiłem ci już, jak zjawiskowo dzisiaj wyglądasz?—z nieukrywanym uśmiechem Daniel przysiadł się do obiektu swoich rozmyślań, który w ciągu wizyty w klubie zdążył zlustrować wzrokiem chyba tysiąc razy

—Tak...?—niepewnie odpowiedział blondyn, delikatnie marszcząc nos

Zachowanie Tandego wydało mu się co najmniej dziwne, zazwyczaj nie zagadywał do niego jak do nieznajomego, tylko witał go jakimś sloganem, który był w pewien sposób ich grą. Danielowi zaś ciężko było utrzymać spójny tok myślowy. Nie dość, że wypity alkohol dość silnie mącił mu w głowie to jeszcze ten unoszący się od Forfanga zapach, który razem z niespodziewanymi odpowiedziami dopełniały dzieła.

—W takim razie nie pozostało mi nic innego, jak tylko powiedzieć to jeszcze co najmniej raz. Wyglądasz dzisiaj zniewalająco.— Norweg nie dał po sobie poznać, że za nic w świecie nie jest w stanie sobie przypomnieć, że w ogóle rozmawiał już dzisiaj z Forfangiem, o samym komplementowaniu nie wspominając

Historie na razUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum