Morgenzauer

126 8 0
                                    

—Morgenstern, jak matmę kocham, zabierz to świństwo ode mnie!—krzyknął na cały głos, nie zwracając uwagi na zniesmaczonych jego zachowaniem gości muzeum i odskoczył od od oglądanej przed chwilą fotografii na bezpieczną, w jego mniemaniu, odległość pięciu metrów od ogromnego pająka, sportowiec światowej klasy, Gregor Schlierenzauer

Ale jak to się w ogóle stało, że ten zawodnik znalazł się w tak dramatycznej, narażającej jego zdrowie sytuacji? Droga do tego miejsca nie była prosta, a zaczęła się kiedy trzy tygodnie wcześniej, po zawodach w Wiśle, zdiagnozowano u niego koronawirusa.

Gregor nie obawiał się samego zakażenia. Zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później musi do niego dojść, więc w swoim mieszkaniu od wielu miesięcy gromadził różnego rodzaju zapasy, które pomogły by mu przetrwać kwarantannę. Dodatkowo miał nadzieję, że prowadzony przez niego aktywny tryb życia zwiększył odporność jego organizmu wystarczająco, aby mimo astmy pokonać patogen po najmniejszej linii oporu. Była jednak jedna rzecz, która od momentu odebrania wyniku nie pozwalała mu się zrelaksować: co, jeśli zarazi Thomasa, albo małą Lilly? Jeśli wynikły by z tego jakie powikłania, nigdy by sobie nie darował.

Bijąc się z myślami postanowił zignorować zalecenie trenera, aby nikogo jeszcze nie informować o chorobie i wysłał do ukochanego wiadomość z prośbą, aby ten na pewien czas przeniósł się z ich mieszkania do rodziców. Pod naciskiem starszego przyznał, że jego prośba spowodowana jest wykrytym w zespole koronawirusem i poprosił, aby Thomas pomyślał przede wszystkim o bezpieczeństwie dziewczynki. Był nieustępliwy jak mało kiedy i ostatecznie wymógł na niechętnym do zostawienia go mężczyźnie obietnicę, że kiedy wróci nie zastanie w domu nikogo. Wedle przebywającego w Innsbrucku Austriaka Lilly była niepocieszona, że nie może przywitać "wujka Gregora" kiedy ten wróci do domu, jednak wizja spędzenia kilkunastu dni u babci w końcu pozwoliła jej puścić rozczarowanie w zapomnienie.

Spokojny acz smutny Schlierenzauer pierwszy raz od dawna wrócił do domu, gdzie nikt na niego nie czekał. Cisza, panująca w środku niemal wierciła mu w uszach dziurę, więc aby choć pozornie ją pokonać włączył stojące na parapecie w kuchni radio i westchnął ciężko. Nie będzie łatwo wytrwać, ale wiedział, że musi to zrobić. Ze zrezygnowaniem rzucił kurtkę na umieszczony przy drzwiach wejściowych wieszak, przesunął walizki z korytarza do pokoju i wyciągnął się na kanapie.

Przeskakiwanie po kanałach nudziło go jak nigdy i nawet nie zauważył jak z przyzwyczajenia wybrał kanał emitujący bajki dla dzieci, które o tej godzinie oglądała Lilly. Próbując pogodzić się ze swoim losem odludka, którym nie był od dobrych kilku lat, kiedy zaczął spotykać się z Thomasem naciągnął pod brodę koc z zamiarem zażycia krótkiej drzemki, gdy z dobiegającymi z telewizora dźwiękami zmieszał się jego dzwonek. Bliski zawału podskoczył i sięgnął po urządzenie, chcąc jak najszybciej uciszyć irytujący odgłos. Na widok wyświetlającego się na ekranie imienia Morgenstrena uśmiechnął się pod nosem i zdecydował się odebrać połączenie.

—Jak się czujesz, próbowałeś coś wąchać? Masz gorączkę?—bez żadnego wstępu zasypany został salwą pytań ze strony swojego rozmówcy, któremu jednak się nie dziwił, bo gdyby sytuacja wyglądała odwrotnie on z pewnością też by się martwił

—Wszystko w porządku, czuję się dobrze, chociaż trochę boli mnie głowa, ale to pewnie po podróży. Wszystko przez Krafta i Hayboecka, dasz wiarę, że całą drogę jęczeli mi nad uchem, że nie przeżyją bez siebie dwóch tygodni? A ich kłótnia o to, kto się na czas kwarantanny wyprowadzi do hotelu wyglądała jak zawody w "kto krzyknie głośnie wygrywa"—zaśmiał się Schlierenzauer, który w głębi ducha miał jednak podobne odczucia względem swojego ukochanego

—Cali oni.—zaśmiał się Thomas—Są razem nawet dłużej niż my, nie ma się co dziwić, że to dla nich nowość. Pewnie liczyli, że jeśli już ktoś wyjdzie pozytywny to przynajmniej będą mogli się zamknąć w domu we dwóch.

—Cóż, trener im powiedział, że jeśli obaj okażą się zarażeni to będą mogli spędzić kwarantannę razem, więc ich panika jest odrobinę nieuzasadniona.—westchnął Gregor, siadając na kanapie i podciągając nogi pod brodę—A u was co słychać? Skoro dzwonisz mam rozumieć, że dotarliście bezpiecznie do twoich rodziców.—zmienił temat, przez co rozmowa ciągnęła się jeszcze dobre kilkanaście minut, zanim Morgenstern musiał się pożegnać i pomóc w przygotowaniach kolacji

—I pamiętaj, jeśli zaczniesz się gorzej czuć, albo będziesz potrzebował czegoś ze sklepu, dzwoń do mnie natychmiast, przyjadę tak szybko jak się da. Trzymaj się.—poinstruował starszy, co mimowolnie sprawiło, że Gregor się uśmiechnął

—Obiecuję. Wy też się trzymajcie.

Takie telefony miały miejsce co najmniej raz dziennie, a oprócz nich wymienione zostały setki wiadomości, w których mężczyźni żartowali, ale i setki takich, w których zachowywali powagę odpowiednią względem wieku. Kilka razy spędzili niemal półtorej godziny na czacie wideo, którego ukrytym celem było wybadanie, czy Schlierenzauer nie próbuje nikogo oszukać, mówiąc, że czuje się dobrze. I choć rozłąka trwała ledwie dwa i pół tygodnia dla obu Austriaków wydawała się wiecznością. Gregor, nieprzyzwyczajony do samodzielnego mieszkania nie mógł zasnąć bez ciała Thomasa leżącego obok, a Morgenstern cztery razy przyłapał się na szukaniu dłoni ukochanego podczas jazdy samochodem.

Już na początku kwarantanny Gregora postanowili, że pierwszy weekend po zakończonej izolacji tylko spędzą we dwóch, a na barkach młodszego spoczął ciężar wybrania atrakcji. Zgodnie z przypuszczeniami Thomasa padło na wystawę fotograficzną o tematyce "miejskiego życia", na którą pasjonat zdjęć pragnął wybrać się już od jakiegoś czasu. I choć on sam nie był miłośnikiem sztuki niemal nigdy nie oponował na propozycję wspólnego podziwiania krajobrazu, którym przecież nie były tylko góry czy morza. Do szczęścia wystarczyło mu, że mógł po kryjomu przyglądać się skupionemu obliczu ukochanego, który z uśmiechem na ustach analizował dobre i złe elementy każdej fotografii.

Zawsze podchodził wtedy prawie pod samą ścianę lub sztalugę i studiował detale nieuchwytne dla zwykłego amatora. Wpadał wtedy w swego rodzaju trans i zupełnie nie reagował na bodźce ze środowiska zewnętrznego, więc zdarzało się, że Morgenstern musiał siłą odciągać go od niektórych zdjęć. Tym razem jednak to Thomasa wyrwano ze stanu zamyślenia, a dokładniej zrobił to bardzo głośny pisk, którego autorem bez wątpienia był Gregor.

—Morgenstern, jak matmę kocham, zabierz to świństwo ode mnie!—jak domyślił się były sportowiec Schlierenzauer do tego stopnia zatopił się w swoim własnym świecie, że nie zauważył spacerującego po szkle pająka dopóki ten nie znalazł się dwadzieścia centymetrów od jego twarzy

Oddychając ciężko niższy podszedł do Morgensterna i nie zwracając uwagi na zdegustowane miny innych odwiedzających, mocno się do niego przytulił. Nie można się mu było dziwić, w końcu nie widzieli się trzy tygodnie, a on wciąż nie nacieszył się ponowną bliskością swojego partnera, który w odpowiedzi na zachowanie Gregora tylko się uśmiechnął i parę razy przejechał dłonią po plecach mężczyzny w uspokajającym geście.

Kiedy tak stali Schlierenzauer uniósł nieco głowę tak, że jego usta znajdowały się na wysokości uszu starszego.

—Tak naprawdę nie mam ochoty oglądać tych zdjęć. Chodźmy do domu i spędźmy ten czas lepiej.—poprosił, jeszcze mocniej wtulając czerwoną twarz bark Morgensterna, na co ten zareagował cichym chichotem

—Mogłeś powiedzieć wcześniej, nie zmarnowalibyśmy tyle naszego cennego czasu.—równie cicho odpowiedział Thomas podając młodszemu zawodnikowi kurtkę, którą jeszcze chwilę temu trzymał przewieszoną przez przedramię—Chociaż jeśli teraz się wrócimy może uda nam się to nadrobić do północy, co o tym myślisz?—sugestywnie zaproponował starszy i udając, że nie zauważa morderczego, ale pełnego błysku spojrzenia w oczach partnera złapał go za dłoń i pociągnął do wyjścia

W końcu nie mógł się doczekać, aby po tak długim czasie znów trzymać w objęciach drugiego najważniejszego w swoim życiu człowieka.

_______________

Chyba jestem ostatnio zbyt zestresowana, bo piszę zdecydowanie za dużo.

Na dodatek sama jestem zdziwiona, że idzie mi to tak szybko.

Czas przecieka mi przez palce, dopiero był poniedziałek XD

Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz