Lellinger

120 13 1
                                    

Andreas nie miał w zwyczaju długo chować urazy. Potencjalnie problemowe sytuacje starał się rozwiązywać na bieżąco, dzięki czemu szczycił się względnie bezstresowym życiem. Dotyczyło to jednak tylko tych przeciwności losu, które był w stanie przezwyciężyć - te, na które nie miał wpływu drażniły go przez to do tego stopnia, że nie raz przesłaniały jasność jego myśli.

Na obecnym etapie życia, Wellinger mógł wymienić trzy największe problemy, z którymi mimo braku chęci mierzył się bezskutecznie od dłuższego czasu.

Pierwszym z nich z pewnością był COVID, prześladujący ludzi od ponad półtora roku wirus, który w swej bezwzględności doprowadził do sparaliżowania całych państw. Nieprzygotowani na trwającą tyle czasu pandemię ludzie powoli wariowali w zamknięciu, często popadając w nowe nałogi. Spora część zapadła na choroby, których nigdy się u siebie nie spodziewali, takie jak depresja czy stany lękowe. W przypadku Niemca, na całe szczęście, żaden z wymienionych problemów nie występował. Pojawiło się jednak coś równie groźnego - wszechobecne wypalenie. W poszukiwaniu formy błąkał się między różnymi rangami zimowych zawodów w skokach narciarskich, począwszy od Pucharu Świata, na FIS Cupie kończąc. Nie był w stanie pokonać ogarniającej go niemocy nawet mimo pomocy swojego chłopaka, który jak na złość zmagał się z odniesioną w marcu poprzedniego roku ciężką kontuzją. Będąc tak długo odciętym od środowiska Andreas zastanawiał się, czy jego walka ma w ogóle sens. Zdarzało mu się wątpić w porady Stephana, który namawiał go do częstych rozmów z Severinem, który po względnie udanym sezonie nie miał powodów aby odmawiać młodszym kolegom rad w walce z urazami. Za każdym razem kiedy zamknięty w czterech ścianach zaczynał rozmyślać, ostatecznie docierał do ściany zbudowanej z niepewności, która w ostatnim czasie urosła o kilka metrów. Czy związek będzie zainteresowany dalszą współpracą? Czy w ogóle będą mieli środki na wsparcie takiego nieudacznika jak ja? Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Drugą przeszkodą był trener główny reprezentacji, nikt inny niż ojciec medalu Stocha z Korei, odrodziciel polskich skoków - Stefan Horngacher. Trudny w obejściu człowiek zdecydowanie nie leżał Wellingerowi, zmieniając jego ulubione metody treningowe nie do poznania. Starał się ingerować w niemal każdy aspekt jego życia, nawet ten bezpośrednio niezwiązany ze sportem. "Nie mogę sobie pozwolić, żeby moi zawodnicy rozpraszali się wzajemnie. Od teraz będziesz mieszkał z Freundem". Te słowa na dobre skreśliły Austriaka w oczach Andreasa. Nie mógł uwierzyć, że ten mężczyzna bez chwili wahania pozbawił go największego wsparcia, jakie miał w czasie zawodów. I to, że Leyhe i tak zostawał w ich monachijskim mieszkaniu z powodu urazu nie miało najmniejszego znaczenia w tej kwestii - Horngacher był na pozycji straconej. Po całym sezonie niepowodzeń Wellinger postanowił więc zbuntować się szkoleniowcowi i wrócić do sprawdzonych metod treningowych. Nie miało dla niego znaczenia, czy zostanie za to wykluczony z kadry, nie liczyły się ewentualne problemy z ludźmi z zarządu. Wiedział, że podporządkowując się systemowi nie ma najmniejszych szans na osiągnięcie sukcesu, a to przecież było dla niego istotne, w końcu nie miał cierpliwości swojego przyjaciela i kilka lat pogoni w zamian za kilka marnych punktów wcale go nie satysfakcjonowało.

Ku jego zaskoczeniu efekty przyszły niemal natychmiast. Już po miesiącu od powrotu do zakorzenionych w nim metod pracy Wernera Schustera jego skoki zaczęły przypominać te sprzed trzech lat, kiedy zdobywał olimpijskie złoto. Ku jego zaskoczeniu podejście betonowego trenera również uległo drastycznej zmianie. Nie był już tak bardzo uparty, a ewentualne sugestie ze strony podopiecznych traktował bardziej poważnie. Nie wiadomo, czy to wszystko przez surowe podejście góry do wyników osiąganych przez sportowców z zaplecza, czy może COVID wpłynął na postrzeganie świata przez Stefana, ale nikt nie zamierzał narzekać na bardziej liberalne podejście do treningów.

W kwestii dzielenia pokojów pozostawał jednak nieubłagany i sprawiał wrażenie, jakby zupełnie nie zwracał uwagi na liczne prośby obu zainteresowanych. To miały być ich pierwsze wspólne zawody od dawna, a oni tak po prostu nie mogli spędzić nocy w swoich kojących objęciach. Nawet koledzy z innych kadr okazywali swoje współczucie, zwłaszcza Stephanowi, który po tak długiej przerwie nie ukrywał zjadającego go stresu. Z resztą zawsze się bał, a wizja, w której nie mógł o swoich obawach opowiedzieć przed snem najbliższej osobie przyprawiała go o duszności. Na szczęście dla obu zawodników istniało coś takiego jak telefony komórkowe i wyrozumiali koledzy, którzy nie chcąc słuchać o lękach Leyhego potrafili przez długie godziny dyskutować na sąsiadujących balkonach o najbardziej banalnych na świecie sprawach. Zdarzało się, że czasem komentowali też zgromadzonych polskich fanów, których poświęcenie nie raz doprowadzało ich do wybuchów śmiechu.

W tym właśnie czasie zakochani mogli przedyskutować między sobą dręczące ich niepewności i problemy, wspólnie zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami. Podczas ich kilkudniowego pobytu w Wiśle udało im się ustalić pewien schemat, dzięki któremu byli w stanie zyskać dla siebie kilka minut bez ryzyka, że przewrażliwiony Austriak ponownie się do czegoś przyczepi.

—Za dwie minuty przy naszej windzie?—takie zdanie niemal zawsze kończyło ich rozmowę

Te krótkie schadzki niemal ustalały ich plan dnia. Potrafili zrobić wszystko, aby jak najczęściej widywać się w tej małej, zamkniętej przestrzeni, którą powoli zaczynali traktować jako swoją. Cenili je do tego stopnia, że wszystko pozostałe przestawało mieć dla nich znaczenie. Trening? Pewnie, ale opuśćmy go jak najszybciej. Obiad? Nie bierzmy dokładki, to może uda nam się nawet zrobić ze dwa kursy, zanim zaczną schodzić się ludzie. Bijące od nich rozkojarzenie było z jednej strony urocze, a z drugoej tak irytujące, że nawet inni członkowie sztabu starali się wyperswadować pomysł ich rozdzielania z głowy upartego Austriaka. I prawdopodobnie nie odnieśliby sukcesu, gdyby nie wspomniana nieuwaga Niemców, którzy nie zwrócili uwagi na otwierające się przed nosem szkoleniowca drzwi windy, który chyba pierwszy raz w życiu zrobił tak przerażoną minę na widok dwóch całujących się osób.

—Zamieńcie się pokojami, róbcie co chcecie, tylko błagam, nigdy więcej nie róbcie takich rzeczy w windzie.—zrezygnowany trener ustąpił, a zszokowani lecz rozradowani zawodnicy pobiegli poinformować swoich współlokatorów o zmianach

—Nigdy bym się nie spodziewał, że powrót do występów przed kibicami nie będzie tak przytłaczający.—stwierdził już z uśmiechem na ustach leżący na łóżku Stephan

—To tylko dlatego, że nie było ich tak dużo, normalnie jest chyba ze dwa razy więcej.—przypomniał przeglądający jakąś stronę internetową Wellinger—No i miałeś inne rzeczy, o których mogłeś myśleć.—dodał, mając na myśli dość jednoznaczną rozmowę, którą odbyli w kilka chwil po usłyszeniu decyzji trenera o zmianach w pokojach

—Na litość boską, Wellinger!—oburzony i zawstydzony na samo wspomnienie tamtej wymiany zdań starszy cisnął w leżącego obok blondyna dodatkową poduszką, którą ten ze śmiechem złapał—Nie zakładaj zawsze, że cały czas myślę tylko o tym, kiedy w końcu mnie przelecisz.—stwierdził dobitnie, dostając w odpowiedzi jedynie przewracającego oczami kochanka

—Gdybym cię nie znał, albo sam nie myślał o tym cały dzień to może jeszcze bym ci uwierzył. Ale po czterech latach związku? W życiu, ty wiecznie napalony zboczeńcu.—zaśmiał się młodszy sięgając ręką do włącznika światła—Jeśli jutro znowu będę wyżej od ciebie, to przygotuj się na niezapomniane wrażenia.—pomysłodawca przesłał zakrytemu po uszy mężczyźnie całusa i wtulając się w jego plecy nie myślał o niczym innym niż sen

—Ale jeśli to ja będę wyżej, to się zmieniamy.—odważnie postawił warunek Leyhe, który Andreas skwitował tylko cichym chichotem

Jak się okazuje, nie ma problemów nie do przeskoczenia. Zwłaszcza, jeśli wykonujesz taki zawód, a nie inny.

_________________

Nie wiem, czy oznaczenie zadziała, ale chciałabym zadedykować ten wpis @FankaPLskokow , która ostatnio niestrudzenie przedziera się przez chyba wszystkie napisane przeze mnie opowiadania, nawet te wątpliwej jakości

Swoją drogą, co nadaje się lepiej na inaugurację sezonu niż Lellinger z happy endem? Jak dla mnie nic, więc wybór był oczywisty😂

Dajce znać, jak pierwsze wrażenia (ja w sumie zarejestrowałam niewiele poza faktem, że Stephan skoczył naprawdę nieźle, a Stoch wygrał, więc chętnie posłucham innych obserwacji😂)

Historie na razTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon